[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.JeÅ›li siÄ™ na-potka pannÄ™ sÅ‚użącÄ…, obetrzeć oczy i zagadać do niej.Wszystko to wypeÅ‚niÅ‚ najÅ›ciÅ›lej. PopeÅ‚niam wielkie zuchwalstwo pomyÅ›laÅ‚ Julian wychodzÄ…c z paÅ‚acu pani de Fe-rvaques ale to wina Korazowa.OdważyÅ‚em siÄ™ pisać do tak sÅ‚ynnej cnotki! Zmiażdżymnie wzgardÄ…, co mnie bajecznie zabawi.To w gruncie jedyna rozrywka, jakÄ… jestem zdol-ny odczuć.Tak, okryć Å›miesznoÅ›ciÄ… wstrÄ™tnÄ… istotÄ™, która siÄ™ nazywa m n Ä…, cóż za ucie-cha! ChÄ™tnie popeÅ‚niÅ‚bym zbrodniÄ™, byle siÄ™ rozerwać.Od miesiÄ…ca najpiÄ™kniejszÄ… chwilÄ… w życiu Juliana byÅ‚ moment, kiedy odprowadzaÅ‚ ko-nia do stajni.Korazow zabroniÅ‚ mu wyraznie, pod jakim bÄ…dz pozorem, patrzeć na hardÄ…kochankÄ™.Ale krok konia, tak dobrze jej znany, sposób, w jaki Julian pukaÅ‚ szpicrutÄ… dostajni, aby zawoÅ‚ać stajennego, zwabiaÅ‚y niekiedy MatyldÄ™ do okna.MuÅ›lin firanek byÅ‚ taklekki, że Julian mógÅ‚ go przejrzeć; zerkajÄ…c ukradkiem spod kapelusza, widziaÅ‚ kibić Ma-tyldy, mimo że nie widziaÅ‚ jej oczu.Wieczorem pani de Fervaques odniosÅ‚a siÄ™ do Juliana tak, jakby nie otrzymaÅ‚a filozo-ficzno-mistyczno-religijnej rozprawy, którÄ… tego samego rana wrÄ™czyÅ‚ odzwiernemu z takÄ…melancholiÄ….W wiliÄ™ przypadkowo Julian odkryÅ‚ sposób pobudzenia swojej wymowy:usiadÅ‚ w ten sposób, że widziaÅ‚ oczy Matyldy.Ona sama w chwilÄ™ po przybyciu marszaÅ‚-kowej opuÅ›ciÅ‚a kanapÄ™ gardzÄ…c niejako dotychczasowym towarzystwem.Pan de CroisenoisbyÅ‚ zmiażdżony tym nowym kaprysem: jego widoczne cierpienie sprawiÅ‚o ulgÄ™ mÄ™ce Julia-na.Ten niespodziewany zwrot w jego życiu uczyniÅ‚ go zÅ‚otoustym; że zaÅ› miÅ‚ość wÅ‚asnaczai siÄ™ nawet w sercach bÄ™dÄ…cych Å›wiÄ…tyniÄ… najdostojniejszej cnoty, marszaÅ‚kowa siadajÄ…cdo powozu pomyÅ›laÅ‚a: Pani de la Mole ma sÅ‚uszność; ten mÅ‚ody kleryk jest bardzo namiejscu.Widocznie w pierwszych dniach obecność moja onieÅ›mieliÅ‚a go.Trzeba przyznać,że zwykÅ‚y skÅ‚ad tego salonu jest dość lekkiego autoramentu; same cnoty wspierane powagÄ…wieku, którym to ostudzenie byÅ‚o bardzo potrzebne.Ten mÅ‚ody czÅ‚owiek musiaÅ‚ odczuć112różnicÄ™; pisze wcale dobrze; lÄ™kam siÄ™ tylko, aby ta proÅ›ba o Å›wiatÅ‚o i o rady, zawarta wjego liÅ›cie, nie kryÅ‚a bezÅ›wiadomie innego uczucia.BÄ…dz co bÄ…dz, ileż nawróceÅ„ zaczÄ™to siÄ™ w ten sposób! Dobrze wróży w moich oczachróżnica miÄ™dzy jego stylem a stylem mÅ‚odych ludzi, których listy miaÅ‚am sposobność wi-dywać.Nie sposób nie odczuć namaszczenia, powagi i przekonania w liÅ›cie tego mÅ‚odegolewity; tak, on posiÄ…dzie sÅ‚odkÄ… cnotÄ™ biskupa Massillon.113LVII.NAJPIKNIEJSZE POSADY DUCHOWNEPraca! talent! zasÅ‚ugi! ba! Przede wszystkimtrzeba należeć do jakiejÅ› koterii.T e l e m a kTak wiÄ™c myÅ›l o infule zjednoczyÅ‚a siÄ™ pierwszy raz z myÅ›lÄ… o Julianie w gÅ‚owie kobie-ty, która wczeÅ›niej lub pózniej miaÅ‚a rozporzÄ…dzać najtÅ‚ustszymi posadami we francuskimKoÅ›ciele.Korzyść ta nie byÅ‚aby wzruszyÅ‚a Juliana, w tej chwili myÅ›l jego nie ogarniaÅ‚a nicpoza obecnym nieszczęściem; wszystko je potÄ™gowaÅ‚o; widok wÅ‚asnego pokoju staÅ‚ mu siÄ™nieznoÅ›ny.Wieczorem, kiedy wracaÅ‚ ze Å›wiecÄ…, każdy mebel, każdy ornament jak gdybymówiÅ‚ do niego gÅ‚oszÄ…c cierpko jakiÅ› nowy szczegół jego cierpienia. DziÅ› bodaj mam przymusowe roboty rzekÅ‚ wchodzÄ…c do pokoju z od dawna już nieznanÄ… żywoÅ›ciÄ… miejmy nadziejÄ™, że drugi list bÄ™dzie równie nudny jak pierwszy.ByÅ‚ jeszcze nudniejszy.WydaÅ‚ mu siÄ™ tak gÅ‚upi, że w koÅ„cu kopiowaÅ‚ wiersz po wierszunie myÅ›lÄ…c o sensie. To jeszcze bardziej napuszone myÅ›laÅ‚ niż oficjalne dokumenty münsterskiegotraktatu, które mój profesor dyplomacji daÅ‚ mi do przepisywania w Londynie.Wówczas dopiero przypomniaÅ‚ sobie listy pani de Fervaques, których oryginałów zapo-mniaÅ‚ zwrócić poważnemu Hiszpanowi.OdszukaÅ‚ je; byÅ‚y niemal równie górnolotne jaklisty rosyjskiego panka.ZupeÅ‚na mgÅ‚a; mogÅ‚y znaczyć wszystko i nic. To harfa eolskastylu myÅ›laÅ‚ Julian. WÅ›ród najwznioÅ›lejszych maksym o nicoÅ›ci, Å›mierci, nieskoÅ„czo-noÅ›ci, czymÅ› rzeczywistym jest tu tylko straszliwy lÄ™k przed Å›miesznoÅ›ciÄ….Monolog, któryÅ›my tu skrócili, powtarzaÅ‚ siÄ™ dwa tygodnie z rzÄ™du.Usnąć przepisujÄ…cswój k o m e n t a r z d o A p o k a l i p s y, odnieść nazajutrz list z melancholijnÄ… minÄ…,odprowadzić konia do stajni z nadziejÄ… ujrzenia sukni Matyldy, pracować, wieczoremwpaść do Opery, o ile pani de Fervaques nie byÅ‚o w paÅ‚acu de la Mole oto jednostajneżycie Juliana.Bogaciej przedstawiaÅ‚o siÄ™ ono, kiedy pani de Fervaques zawitaÅ‚a do margra-biny.Wówczas spod skrzydÅ‚a kapelusza marszaÅ‚kowej Julian mógÅ‚ dojrzeć oczy Matyldy istawaÅ‚ siÄ™ wymowny.Jego malownicze i sentymentalne frazesy zaczęły nabierać Å›mielszeji wykwintniejszej formy.CzuÅ‚, że to, co mówi, musi siÄ™ wydać Matyldzie gÅ‚upie, ale chciaÅ‚ jÄ… olÅ›nić dystynkcjÄ…wysÅ‚owienia. Im bardziej to, co mówiÄ™, jest nienaturalne, tym bardziej musi siÄ™ jej podo-bać myÅ›laÅ‚ Julian za czym z monstrualnÄ… Å›miaÅ‚oÅ›ciÄ… wydymaÅ‚ swój styl.SpostrzegÅ‚ ry-114chÅ‚o, iż aby siÄ™ nie stać pospolitym w oczach marszaÅ‚kowej, trzeba mu siÄ™ zwÅ‚aszcza wy-strzegać prostoty i rozsÄ…dku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]