[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie jestem pewien.Masz na myśli Stany Zjednoczone? Marissa przytaknęła.- Sądzę, że wojsko może mieć próbki w Forcie Detrick, w Centrum Broni Biologicznej.Facet, który to u nich prowadzi pracował kiedyś u nas w CKE i wykazywał zainteresowanie wirusową gorączką krwotoczną.- Czy wojsko posiada laboratorium o najwyższym stopniu izolacji?Tad gwizdnął.- Dziewczyno, oni mają tam wszystko.- I powiadasz, że człowiek, zajmujący się tym w Forcie Detrick, interesował się wirusową gorączką krwotoczną?- Był w grupie osób, która pojechała z Dubchekiem do Zairu po wybuchu pierwszej epidemii Eboli.Marissa popijała kawę, rozmyślając o kolejnym dziwnym zbiegu okoliczności.W jej umyśle poczęła kiełkować hipoteza tak przerażająca, że w żaden sposób nie można jej było zaliczyć do racjonalnych.- Chwileczkę, psze pani - zatrzymał ją umundurowany strażnik, mówiący z wyraźnym, południowym akcentem.Marissa znajdowała się przy głównej bramie Fortu Detrick.Przez kilka dni usiłowała pozbyć się podejrzenia, że odpowiedzialność za wystawienie Bogu ducha winnych ludzi na działanie Eboli ponosi wojsko.W końcu jednak zdecydowała się spożytkować wolny dzień na prywatne śledztwo w tej sprawie.Dwa przypadki pobicia nie dawały jej spokoju.Do Marylandu leciało się samolotem tylko półtorej godziny, stamtąd zaś czekała Marissę krótka przejażdżka wynajętym samochodem.Dziewczyna powołała się na swoje doświadczenia z Ebola, by uzyskać pretekst do rozmowy z kimś obznajomionym z tak rzadko występującym wirusem.Pułkownik Woolbert zgodził się na to bez zastrzeżeń.Strażnik podszedł do samochodu Marissy i oznajmił:- Oczekują pani w budynku numer osiemnaście.Wręczył jej przepustkę, którą przypięła do klapy blezerka.Żołnierz zamaszyście zasalutował i uniósł czarno-biały szlaban, wpuszczając ją na terytorium bazy.Budynek numer osiemnaście okazał się pozbawionym okien betonowym bunkrem o płaskim dachu.Ubrany po cywilnemu mężczyzna w średnim wieku pomachał jej, gdy wysiadła z samochodu.Był to pułkownik Kenneth Woolbert.Zdaniem Marissy bardziej przypominał profesora uniwersytetu niż zawodowego oficera.Zachowywał się wobec niej przyjacielsko, z przebłyskami dobrego humoru, nie krył zadowolenia z tej wizyty.Z miejsca oznajmił, że Marissa jest najładniejszą i jednocześnie najmniejszą osobą z wywiadu epidemiologicznego, jaką kiedykolwiek spotkał.Marissa przełknęła zarówno komplement, jak i zniewagę.Do budynku sprawiającego wrażenie bunkra wchodziło się przez kilkoro rozsuwanych, stalowych drzwi, otwieranych za pomocą zdalnego sterowania.Nad każdym wejściem umieszczone były niewielkie kamery telewizyjne.Natomiast samo laboratorium niczym nie różniło się od tych spotykanych w nowoczesnych szpitalach, z nieodłącznym palnikiem Bunsena podgrzewającym filiżankę.Innowacja polegała tutaj jedynie na braku okien.Po dokonaniu krótkiej lustracji pomieszczenia, podczas której ani razu nie padła wzmianka na temat laboratorium o najwyższym stopniu izolacji, pułkownik Woolbert zabrał Marissę do baru przekąskowego, który okazał się pomieszczeniem z automatami sprzedającymi.Kupił pączki oraz pepsi-colę, po czym zasiedli przy niewielkim stoliku.Nie pytany, pułkownik Woolbert począł wyjaśniać, że zaczynał w CKE jako oficer wywiadu epidemiologicznego pod koniec lat pięćdziesiątych i zainteresował się mikrobiologią, a w konsekwencji wirusologią, do tego stopnia, że w latach siedemdziesiątych, otrzymawszy rządową pomoc finansową, postanowił napisać doktorat.- Było to sto razy lepsze niż zaglądanie w czerwone gardła i zatkane uszy - stwierdził.- Nie uwierzę, że był pan pediatrą! - wykrzyknęła Marissa.Oboje uśmiali się serdecznie, kiedy okazało się, że praktykowali w tym samym szpitalu dziecięcym w Bostonie.Pułkownik wyjaśnił jej, w jaki sposób trafił do Fortu Detrick: CKE wymienia pracowników z Fortem, który w jego przypadku wystąpił z propozycją nie do odrzucenia.Laboratorium i sprzęt były doskonałe, no i - co najważniejsze - nikogo nie musiał błagać, żeby otrzymać niezbędne na badania fundusze.- Czy ostateczne przeznaczenie pańskich doświadczeń nie budzi pana obiekcji? - spytała Marissa.- Nie - odparł Woolbert.- Musi pani wiedzieć, że trzy czwarte przeprowadzanych tu badań ma na celu obronę Stanów przed atakiem z użyciem broni biologicznej, tak więc większość moich wysiłków skierowanych jest na zneutralizowanie wirusów takich jak Ebola.Marissa skinęła głową.Nie przyszło jej to wcześniej do głowy.- Ponadto - ciągnął Woolbert - mam pełną swobodę działań.Sam wybieram przedmiot badań.- A co jest w tej chwili tym przedmiotem? - spytała niewinnie Marissa.Nastała chwila milczenia.Błękitne oczy pułkownika błysnęły.- Sądzę, że nie zdradzę tu tajemnicy wojskowej, skoro regularnie pisuję artykuły na temat moich badań.Przez ostatnie trzy lata w kręgu moich zainteresowań jest wirus grypy.- Więc nie Ebola? - spytała Marissa.Pułkownik Woolbert potrząsnął przecząco głową.- Nie, ostatnie badania nad Ebola zakończyłem wiele lat temu.- Czy ktoś pracuje tu obecnie nad Ebola? - nalegała Marissa.Woolbert zawahał się.Następnie odezwał się:- Sądzę, że mogę pani powiedzieć, gdyż w zeszłym roku ukazał się w „Studiach strategicznych” artykuł Pentagonu na ten temat
[ Pobierz całość w formacie PDF ]