[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- On zast¹pi³.- Wiem.Wiem wiêcej ni¿ ty.Jest sposób.- Niemo¿liwe - powtórzy³a, ale TO ju¿ wraca³o; w g³osie brzmia³a groŸba.Patrzy³ w milczeniu.- Niemo¿liwe! - zacharcza³a, zaciskaj¹c piêœci.Uderzy³ j¹ po raz drugi.42Wci¹¿, gdy chodzi³o o sekretne spotkania, Brzeg Wisielców by³ miejscem najlepszym ze wszystkich.Jednak zim¹ droga tam nie by³a wcale ³atwa.Có¿ - Raladan mia³ za sob¹ d³ug¹ podró¿: z Bagby do Dorony.Ostatni odcinek tej podró¿y nie wyda³ mu siê wcale najgorszy.Zsiad³ z konia i natychmiast zosta³ otoczony przez kilku orê¿nych drabów.Odda³ broñ, jeszcze zanim tego za¿¹dali.- Niech ktoœ przypilnuje koni - poleci³.- Nie rozjuczaæ! Czy wasza pani przyby³a?- Jej godnoœæ Semena czeka - odrzek³ krótko têgi mê¿czyzna, wygl¹daj¹cy na przywódcê pozosta³ych.- Nie rozjuczaæ koni! - powtórzy³ Raladan.Dowódca skin¹³ na swoich ludzi, respektuj¹c ¿¹danie pilota.Powiedziono Raladana w stronê domu.Ostatni raz widzia³ j¹ tam - w skarbcu Demona.I nie s¹dzi³, ¿e jeszcze zobaczy.Los chcia³ jednak inaczej.Siedzia³a przy stole.Gdy wszed³, spojrza³a krótko, potrz¹saj¹c w³osami, niesfornie spadaj¹cymi na oczy.Omal siê nie cofn¹³; jej uroda by³a równie p³omienna jak uroda Ridarety.Nigdy jeszcze nie by³y do siebie podobne - a¿ tak bardzo.Dwaj spoœród mê¿czyzn, którzy go wprowadzili, obeszli stó³, staj¹c za plecami kobiety.Dwaj inni zajêli miejsca przy drzwiach.- Raladan - powiedzia³a z nieznacznym uœmiechem, leniwie.- Có¿ to znowu za grê rozpoczynasz? Na wszystkie moce, gdy mi doniesiono, ¿e pragniesz zobaczyæ siê ze mn¹, zupe³nie nie chcia³am uwierzyæ!Unios³a g³owê, znów potrz¹saj¹c w³osami.Spojrza³ jej w oczy i zobaczy³ w nich radoœæ, prawdziw¹ i szczer¹.- Na Szerñ - powiedzia³a - ile¿ to nocy spêdzi³am bezsennie myœl¹c, jak dostaæ twoj¹ g³owê! Czy nie mog³eœ wczeœniej powiadomiæ mnie, ¿e przybêdzie sama? I to wlok¹c pod sob¹ ca³¹ resztê?Pos³a³a mu uœmiech, zalotny i czupurny.Wiedzia³, ¿e nie bêdzie to zwyk³a rozmowa - ale tak siê bawiæ, tak udawaæ, nie potrafi³ nikt ze znanych mu ludzi.Wspomnia³ odleg³e w latach i milach Agary, i jasnow³os¹ kobietê, któr¹ mia³ za intrygantkê pierwszej wody.Gdzie tam! W spojrzeniu, z którym teraz zderzy³ swoje, nie by³o naprawdê nic prócz radoœci, serdecznoœci i.tkliwoœci.Odwróci³ oczy.- Przyszed³em, bo chcê ci s³u¿yæ, pani.- O, wybornie, a zatem s³u¿ mi rad¹: nie wiem, czy ciê upiec, czy obedrzeæ ze skóry? Czy te¿ poæwiartowaæ? Albo chocia¿ powiedz, od czego mam zacz¹æ?Podniós³ wzrok.Ju¿ nie by³a serdeczna.Pyta³a.I to nie by³y ¿arty.Poczu³ nagle, ¿e jego rachuby mog¹ zawieœæ.Wszystko, co jej chcia³ ofiarowaæ, oparte by³o na przekonaniu, ¿e w stopniu wiêkszym lub mniejszym mo¿e byæ u¿yteczny dla jej celów.Wydawa³o siê jednak, ¿e gotowa prêdzej wyrzec siê ich wszystkich, ni¿ wypuœciæ go st¹d w jednym kawa³ku.Mo¿e by³a to gra, obliczona na zastraszenie.Ale jeœli tak, to gra³a znakomicie.Po prostu widzia³ jej apetyt na krew.Jego krew.Odwrotu jednak nie by³o.- Mam dowody i gwarancje wiernej s³u¿by.Zdawa³a siê nie s³uchaæ; skinê³a na jednego ze swych ludzi, a gdy siê pochyli³, zaczê³a mu coœ szeptaæ.- Ka¿ przynieœæ, pani, mój baga¿! - rzek³ g³oœniej i zabrzmia³o to dobitniej, ni¿ sam siê spodziewa³.Nie przestaj¹c szeptaæ do ucha osi³ka, skinê³a na tamtych pod drzwiami.Potem opar³a ³okieæ na stole, a podbródek na d³oni i patrzy³a nad jego g³ow¹, bez wyrazu.Raladan trwa³, pozornie niewzruszony.Tamci dwaj wrócili, nios¹c wielki t³umok.Rozwinêli go i Raladan zobaczy³, ¿e tego jednak siê nie spodziewa³a! Ridareta, skrêpowana potê¿nie, z kneblem w ustach, le¿a³a nieruchomo na boku.Oczy mia³a zamkniête, oddycha³a z wyraŸnym wysi³kiem.W izbie trwa³a cisza.- Naprawdê - powiedzia³a Semena, wstaj¹c i wychodz¹c zza sto³u - muszê przyznaæ, ¿e takiej gry nie rozumiem.- Bardzo ³atwo j¹ poj¹æ - rzek³ nieg³oœno.- Ta dziewczyna popad³a w ob³êd.Nadal jest mi jak córka, ale nie potrafiê zabijaæ ludzi tak szybko, jak jest to konieczne, by utrzymaæ jej istnienie w tajemnicy przed tob¹.Nie mam z³ota, by ukryæ j¹ dobrze, nie mam te¿ kiedy go zdobyæ.Chcia³em uciec do Dartanu, przyznajê, ale ona dobrowolnie nie pojedzie, a zwi¹zan¹ mogê wieŸæ nocami na koñskim grzbiecie, przez trzy dni.Nic wiêcej.W jakim porcie przyjm¹ mnie na okrêt z wierzgaj¹cym tobo³em na plecach?Zgrzytn¹³ nagle zêbami.- Wiêc oddajê j¹ tobie! Jeœli pragnienie zemsty jest u ciebie wiêksze ni¿ rozs¹dek, to j¹ zabij.Bêdziesz jednak musia³a zabiæ tak¿e i mnie.Jeœli jednak uznasz, ¿e Raladan mo¿e siê przydaæ, oto jest gwarancja mojej wiernej s³u¿by.Jeœli teraz chcesz pani poæwiartowaæ mnie mimo wszystko, to proszê! Nic ju¿ wiêcej nie mam do zaoferowania.Semena odzyska³a spokój.- To ciekawe - mruknê³a.- Powiesz mi coœ jeszcze?Skin¹³ g³ow¹.- Owszem.Nie jestem rzezimieszkiem.Nie jestem te¿ jakimœ nêdznym z³odziejaszkiem, a ostatnio musia³em byæ i jednym, i drugim.Jestem piratem.Skarb ju¿ masz, nie zdo³a³em go dla niej ocaliæ.Nie ma ju¿ o co walczyæ.Mo¿e da siê po³¹czyæ nasze cele? Chcê, by ¿y³a.Ale chcê te¿ znowu s³u¿yæ jakiejœ sprawie.Czy nie trafia to do ciebie, pani?- Zabraæ to - rozkaza³a ponuro, wskazuj¹c pó³przytomn¹ kobietê.Znów skinê³a na dr¹gala stoj¹cego z boku.Szepnê³a coœ.Kiwn¹³ g³ow¹.Ci przy drzwiach przyst¹pili do le¿¹cej.Pilot porwa³ jednego, uniós³ nad g³owê, okrêci³ i cisn¹³ o pod³ogê.Drugiemu wyrwa³ dobyty miecz z rêki i - rozbrojonego - zabi³ jednym pchniêciem.Wszystko rozegra³o siê tak szybko, ¿e gdy przyboczni Semeny wybiegli zza sto³u, sta³ ju¿ gotów do walki.- Staæ! - wrzasnê³a Semena.- Zabijê j¹ - ostrzeg³ Raladan, wskazuj¹c le¿¹c¹.- Potem zabijê siebie.Ale wczeœniej jeszcze mo¿e tych dwóch durniów.Nie pozwolê jej zabraæ, nie wiedz¹c, czy dobiliœmy targu.A zatem: tak czy nie?- Mogê ciê przecie¿ ok³amaæ - powiedzia³a.- Nie, nie mo¿esz - odpar³.- Jesteœ dziwk¹, ale to by by³o dla ciebie zbyt niskie.Znam ciê trochê, nieprawda¿? Od dziecka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •