[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Harry, za tobą!Harry rozejrzał się rozpaczliwie.Cedrik Diggory szybował w jego kierunkujak pocisk, a pomiędzy nimi, w strugach deszczu, błyskała złota plamka znicza.Czując dreszcz paniki, Harry przylgnął płasko do rączki miotły i pomknął kuzłotej plamce. Szybciej! warknął na swojego Nimbusa, a deszcz chłostał go po twarzy. Szybciej!Ale działo się coś dziwnego.Niesamowita cisza wypełniła misę stadionu.Wiatr, choć wciąż silny jak przedtem, przestał wyć i ryczeć.Było tak, jakby ktośwyłączył dzwięk, jakby Harry nagle ogłuchł.Co się dzieje?I nagle ogarnęła go straszna, znajoma fala lodowatego chłodu, od zewnątrzi od wewnątrz.W tej samej chwili uświadomił sobie, że w dole, na boisku, coś sięporusza.Zanim zdał sobie sprawę z tego, co robi, oderwał oczy od znicza, i spojrzałw dół.Stało tam co najmniej stu dementorów; ukryte w czarnych kapturach twarzewzniesione były ku niemu.Poczuł nową falę obezwładniającego zimna, jakby za-marzająca woda wzbierała mu w klatce piersiowej, kąsając wnętrzności.A potemusłyszał to znowu.ktoś krzyczał, krzyczał w jego głowie.jakaś kobieta. Nie Harry, nie Harry, błagam, tylko nie Harry! Odsuń się, głupia.odsuń się, i to już. Nie Harry, błagam, wez mnie, zabij mnie zamiast niego.Mózg Harry ego wypełniała paraliżująca, skłębiona biała mgła.Co on wła-ściwie robi? Dlaczego szybuje w powietrzu? Musi jej pomóc.przecież onaumrze.zamordują ją.Opadał, opadał przez lodowatą mgłę. Nie Harry! Błagam.zlituj się.zlituj.Ktoś śmiał się ochryple, kobieta krzyczała, a Harry stracił świadomość.114* * * Miał szczęście, że boisko tak rozmokło. Myślałem, że się rozwalił na śmierć. Ale nawet sobie nie potłukł okularów!Harry słyszał te szepty, ale nic z nich nie rozumiał.Nie miał pojęcia, gdzie jestani skąd się tu wziął, ani co robił, zanim tu się znalazł.Wiedział tylko, że każdycal ciała boli go, jakby go boleśnie zbito. W życiu nie widziałem czegoś tak strasznego.Coś strasznego.straszne, zakapturzone, czarne postacie.zimno.krzyk.Harry otworzył nagle oczy.Leżał na łóżku w skrzydle szpitalnym.Wokół łóż-ka tłoczyła się cała drużyna Gryfonów, ubabrana błotem od stóp do głów.Zoba-czył też Rona i Hermionę; wyglądali, jakby dopiero co wyszli z basenu. Harry! powiedział Fred, okropnie blady pod warstwą błota. Jak sięczujesz?Harry poczuł, że powraca mu pamięć.Błyskawica.ponurak.znicz.de-mentorzy. Co się stało? zapytał, siadając tak gwałtownie, że wszyscy się wzdry-gnęli. Spadłeś powiedział Fred. Musiało być.chyba.z pięćdziesiątstóp.Hermiona pisnęła cicho.Oczy miała mocno zaczerwienione. Ale co z meczem? zapytał Harry. Co się stało? Będzie powtórka?Nikt się nie odezwał.Straszna prawda spadła na Harry ego jak kamień. Ale.nie przegraliśmy? Diggory złapał znicza powiedział George. Zaraz po tym, jak spadłeś.W ogóle nie wiedział, co się stało.Kiedy się obejrzał i zobaczył ciebie na zie-mi, próbował to odwołać.Domagał się powtórzenia meczu.Ale wygrali zgodniez przepisami.Nawet Wood musiał to przyznać. Gdzie jest Wood? zapytał Harry, który nagle zdał sobie sprawę, że ka-pitana tutaj nie ma. Wciąż pod prysznicem odpowiedział Fred. Chyba chce się utopić.Harry pochylił głowę aż do kolan, łapiąc się za włosy.Fred chwycił go zaramię i mocno potrząsnął.115 Daj spokój, Harry, po raz pierwszy nie złapałeś znicza. Musiał przyjść ten pierwszy raz dodał George. Przecież to nie koniec powiedział Fred. Przegraliśmy stoma punkta-mi, prawda? Więc jeśli Puchoni przegrają z Krukonami, a my pokonamy Kruko-nów i Zlizgonów. Puchoni musieliby przegrać przynajmniej dwustoma punktami zauwa-żył George. Ale jeśli pokonają Krukonów. Nie dadzą rady, Krukoni są za dobrzy.Ale jeśli Zlizgoni przegrają z Pucho-nami. Wszystko zależy od punktów.tak czy owak chodzi o sto punktów.Harry leżał, słuchając tego w milczeniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]