[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po prostu musieli się na własne oczy przekonać, że facet, októrym wszyscy tyle gadali, to naprawdę ten sam Eugene Bylighteralias Piszczyk.Najtreściwszym i chyba najlepszym opisem śmiałego, iścieepickiego, wyczynu Bylightera były słowa policjanta, któryprzybył na miejsce zdarzenia jako jeden z pierwszych.Mówił dokolegów tak:- Jak Boga kocham, przyjeżdżamy na wezwanie, stajemy przeddomem i widzimy, że Piszczyk wyskakuje przez okno.Za nim gramolisię ten stary siwy pierdoła.Z gołą dupą na wierzchu, z płonącątogą w jednej i z jakąś laską w drugiej ręce, wrzeszczy jak stoskurwysynów tłucze tą lagą Piszczyka, jakby chciał go zamordować,a jednocześnie próbuje zadeptać ogień.Bosymi stopami, kapujesz?Bo-sy-mi! Naprawdę, nie zalewam! Mówię wam, bez żadnej lipy,nigdy, ale to nigdy w życiu nie widziałem czegoś równienieprawdopodobnego.Wtedy jeden ze wstrząśniętych opowieścią policjantówstwierdził, że Bylighter będzie ani chybi pierwszym włamywaczem whistorii sądownictwa okręgu San Diego skazanym na karę śmierci, ato z kolei zainspirowało dwóch detektywów z wydziału zabójstw ijednego z wydziału zwalczania handlu narkotykami dozorganizowanego zbierania zakładów; polegało to na tym, że kumpleobstawiali, jaką karę otrzyma nieszczęsny Piszczyk.Dlatego było do przewidzenia, że część z tych informacji, wformie plotek przekazywanych telefonicznie i ustnie, przeciekniena zewnątrz i dotrze w końcu do Lafayette'a Beaumonta Rayneego.Tak też się stało.Tęcza otrzymał wiadomość już o ósmej rano wniedzielę.Kiedy odłożył słuchawkę, natychmiast pomyślał, że trzebajakoś zmusić sędziego Roya Szubienicę, by zacisnął stryczek nachudej szyi Eugene'a Bylightera.Koniecznie.Jeśli zaszłaby takapotrzeba, Raynee gotów był nakłonić go do tego osobiście.Ale potem przemyślał całą sprawę i kiedy wyobraził sobiescenę przed domem legendarnego Harolda Beene'a, zachichotał isięgnął po telefon, żeby zadzwoni do Jimmy'ego Pilgrima.- No i co o tym myślisz? - spytał streściwszy wydarzeniaminionej nocy i przedstawiwszy Pilgrimowi swoją propozycję.- Myślę, że pan Bylighter jest człowiekiem tak niezwykle,tak błyskotliwie nieudolnym i głupim, że gdybyśmy się go terazpozbyli, ponieślibyśmy olbrzymią stratę - wyszeptał beznamiętniePilgrim.- Nigdy nie pzzypuszczałem, że pan Bylighter tak dobrzewykona swoją pracę.Co z tiopeiną? Czy jest już gotowa?- Odebraliśmy ją dziś rano.Razem z instrukcjami do syntezyB-16.Za kilka dni ruszamy z produkcją.- Znakomicie.Im szybciej, tym lepiej.Szczegóły omów zGenerałem.Ja porozmawiam z prawnikami.Ogarnięty euforią, porwany przez fale entuzjazmu, trawionyniecierpliwym oczekiwaniem aktów gwałtu i przemocy, które miałynieuchronnie nastąpić, Tęcza wyszeptał:- Powiedz, Jimmy, ale tak naprawdę.Wszystko wypali, co?Wszystko pójdzie jak trzeba, nie?- Tak, przyjacielu - odrzekł Pilgrim.- Wszystko pójdzieznakomicie.Po prostu znakomicie.Generał siedział na przestronnym tarasie swego domu w LaJolla.Czytał gazetę i jadł śniadanie składające się z jaje-cznicy, grzanek z dżemem truskawkowym i rumowo-cytrynowegokoktajlu.Zadzwonił telefon.- Aaaa, dzień dobry - Generał uśmiechnął się, rozpoznawszygłos Rayneego.- Mam nadzieję, że usłyszę dobre wieści.- Przed chwilą skończyliśmy omawiać szczegóły transakcji -odrzekł Tęcza z rozbrajającą wesołością.- Zostało jeszcze parędrobnych spraw, ale wygląda na to, że dobijemy targu w niedzielęwieczorem o dziesiątej trzydzieści.Proszę zaparkować przedhotelem Clairmont na Lemon Grove.Wie pan, gdzie to jest?- Oczywiście.Czy dowiedzieliście się czegoś nowego o wła-ścicielu tego jachtu z Newport?Tęcza zachichotał.- Facet ma hopla na punkcie balecików i orgietek.Rolęgwiazdy pełni na nich jego przyjaciółeczka.Ale w Newport tonormalka.Doszliśmy, skąd bierze szmal.Jego znajomi twierdzą, żepuszcza pieniążki tatusia.Za to tych dwóch, z którymi trzyma, tofaceci ciężkiego kalibru.Roy przywiezie panu kilka zdjęć.Niechpan ich sobie obejrzy, zanim zaczniecie uganiać się po parku.- Dobra.Co z towarem?- Roy wszystko przywiezie.Będzie tego około dwudziestupięciu dekagramów.- A kiedy ruszacie z produkcją na większą skalę?- Za kilka dni.Najpierw musimy sprawdzić, jak wypadnienasza mała próba.Będziemy bardzo bogaci, generale.To chyba miłeuczucie, prawda? Sam nie wiem, na co wydam taką górę szmalu.-Westchnął i roześmiał się perliście.Generał mu zawtórował.- Na pewno jakoś sobie poradzimy.- Bez wątpienia, bez wątpienia.Ale w poniedziałek proszę nasiebie uważać.Nie możemy sobie pozwolić na stratę takiegoczłowieka jak pan.Nie teraz, nie na początku gry.- Niech pan będzie spokojny.Zapewniam pana, że będę nasiebie uważał nie tylko w niedzielę i w poniedziałek, ale późniejteż - odrzekł Generał kładąc nacisk na ostatnie słowa.Tęcza wybuchnął śmiechem i skończyli rozmowę.Generał siedział na tarasie jeszcze przez jakiś czas, podzi-wiając wspaniały widok roztaczający się ze wzgórza.To intere-sujące - myślał.Raynee ani razu nie wspomniał o losie Eugene'aBylightera.(Faktycznie, bardzo interesujące, ponieważ Generałsłyszał już o wydarzeniu, jakie miało miejsce przed domemsędziego.) Więc jak, jakim cudem, ten nieszczęsny osiemnastoletnigłupek wywiąże się ze swego zadania? Przecież siedzi za kratkami,na miłość boską.Bylighter skończył właśnie śniadanie - odgrzali mu je wkuchence mikrofalowej - i pogrążył się w rozpaczliwych myślach.Wtem zamontowany pod sufitem głośnik ożył i wyskrzeczał jegonazwisko.- Bylighter do wyjścia.Masz gościa.Ta niespodziewana wiadomość nie wywarła na nim żadnegowrażenia, bo któż by się o niego troszył na tyle, by zadać sobietrud zdobycia przepustki do aresztu? Doszedł do wniosku, że tonajpewniej jakaś pomyłka, a w najlepszym wypadku wizyta księdza.Dlatego kiedy klawisz prowadził go do pokoju odwiedzin,Piszczyk nie zadał mu nawet najbardziej oczywistego pytania.- Wygląda na to, że załatwiłeś sobie niezłego adwokata -powiedział strażnik rozciągając usta w szerokim uśmiechu.Wielkimmosiężnym kluczem otworzył drzwi i dodał: - Powodzenia, chłopcze.- Hę? - Teraz Piszczyk chciał mu zadać dziesięć pytań naraz,ale było już za późno, drzwi się zamknęły, szczęknął zamek.Za niewielkim stołem Bylighter ujrzał niezwykle wytwornegosiwowłosego mężczyznę, ubranego w trzyczęściowy garnitur wjodełkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •