[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.13.Zbliżała się jesień.Jorgemu udało się przespać w noclegowni czternaście z ostatnichdwudziestu czterech nocy.Odkupił sobie dane osobowe od pewnego ćpuna z SollentunaCentrum.Za trzy tysiące koron, do końca miesiąca.Schroniska obciążały za to socjal ćpuna.Ćpun tracił wprawdzie swój zasiłek, ale wolał szybki cash na heroinę/amfetaminę.Jorge nie rozumiał, dlaczego z noclegowni korzystali prawie wyłącznie svennar, skoronaprawdę biedni byli blattar.Nie mieli za grosz wstydu?Życie w schronisku było soft.Wchodziło w to niezłe żarcie, na śniadanie i na kolację.Jorge oglądał telewizję.Czytał gazety.Nic już nie pisali o jego ucieczce.Nieczęsto rozmawiał z innymi.Próbował ćwiczyć pompki, ćwiczyć brzuch albo trenować ze skakanką, kiedy nikogonie było.Biegać nie mógł, stopa wciąż rozwalona po tym skoku z muru.Na dłuższą metę tak żyć się nie dało.Nie mógł sobie zrobić ondulacji, bo ludziezaczęliby się dziwować.Nie mógł się nasmarować samoopalaczem, bo zaraz by się gapili.Istniało ryzyko, że ktoś z bezdomnych go rozpozna.Poza tym: po czternastu dniachschronisko zaczynało brać po pięćset koron za noc zamiast dwustu.Nie było sprawiedliwości.Pieniądze ćpuna mogły się skończyć.Kurator ćpuna z socjalu mógł zacząć coś podejrzewać.Nie stać go było na to, żeby spłacić swego kuzyna, Sergia, ani klawisza, któremuobiecał pieniądze, Waltera.Poruta.Wszystko było do dupy.Szare, przestraszone myśli.Psychicznie żaden wyczes.Zero biegania.Marna kondycja.Fizycznie żaden wyczes.Nie po to uciekł.Musi skręcić kasę.Miesiąc na wolności.To niby nieźle.Dłużej niż wielu innych.Ale żaden sukces.Czego właściwie się spodziewał? Że operacja plastyczna, paszport i ciężki hajs przyjdą same?Że pod poduszką w schronisku Nocny Marek znajdzie niespodziewanie kilo koksu?Że jego siostra zadzwoni do niego i powie, że załatwiła bilety na pociąg do Barcelonyi pożyczyła na trochę paszport swojego chłopaka? Akurat.Sergio poniósł dla niego duże ryzyko.Jorge ostatni raz rozmawiał z nim dzień przedwyprowadzką od Eddiego.Nie miał odwagi się z nim skontaktować.Sumienie nie dawało muspokoju.Powinien mu zapłacić.Ale co ma zrobić?Co, KURWA MAĆ, ma zrobić?*Nie sądził, żeby pościg za nim był objęty jakimś szczególnym priorytetem.Dla psówbył tylko nędznym i niegroźnym ćpunem.Gangsterzy od napadów na konwoje, gwałciciele iinni specjaliści od przemocy mieli priorytet znacznie wyższy.To był jego fart: że przyucieczce nie użył przemocy.A jednak: życie na ucieczce nie było łatwe.Rozwiązaniemproblemu byłby cash.Myśl o Radovanie.Jego as, wciąż trzymany w rękawie.Nie chciał go wykorzystywać.Noce w schroniskach spędzał na myśleniu.Przewracałsię z boku na bok.Pocił się.To mu przypominało noce sprzed ucieczki.Choć w pewnymsensie było gorzej.Wtedy mogło się udać albo nie, i basta.Teraz się mogło zjebać albo sięzjebać jeszcze bardziej.Nie tracił jednak nadziei.To się mogło udać.Pomysł: Jorge pracował dla organizacji Radovana.Wiedział o sprawach, którepowinny być zachowane w tajemnicy.Przede wszystkim oni dokładnie nie wiedzieli, co taknaprawdę Jorge wie.Mógł ich postraszyć.Tej lekcji nauczył się w pierdlu: dopóki trzymaszjęzyk za zębami, to zawsze jest to coś warte.Jugole powinni zbecalować.R trudny do namierzenia.Nikt nie mógł czy też nie chciał zdradzić jego numerutelefonu domowego lub komórki.Po prostu nie dało się skontaktować z bossem jugoli.Równie dobrze nadawał się Mrado, ten zdrajca, który go rozłożył swoimi zeznaniami,fagas Radovana.Jorge poszukał zatem jego.W końcu dostał numer komórki Mrada od pewnego starego dilera z Märsty.Mrado tonie był Radovan, ale bliżej już Jorge nie mógł podejść.Musiało mu to wystarczyć.Zadzwonił z budki przy przystanku metra Östermalm.Drżały mu palce, gdy wybierał numer.Od razu rozpoznał głos Mrada.Mroczny.Powolny.Brutalny.Mało nie zesrał się w gacie.Wziął się w garść.- Siema, Mrado.Tu Jorge.Jorge Salinas Barrio.Na chwilkę zapadła cisza.Mrado odchrząknął.- Jorge.Miło słyszeć twój głos.Służy ci życie na wolności?- Bez pitolenia, Mrado, basta.Dwa lata temu żeście mnie wkopali.Starczy twojegopitolenia w sądzie.A ja mimo to jestem gotowy zrobić deal.- Ojoj, ty tak od razu, prosto z mostu.O co chodzi?Jorge nie dał się sprowokować.- Dobrze wiesz, o co chodzi, Mrado.Beknąłem za ciebie i za Radovana.A wyściepołożyli na mnie lachę.Teraz jesteście mi winni przysługę.- Aha.- Głos Mrada zabrzmiał sarkastycznie.- No to musimy ci natychmiast zrobićdobrze.- Możecie zdecydować się mnie olać.Ale wtedy od razu kabluję.Wiesz, że ja wiemtrochę za dużo o interesach Radovana.Ja, kurwa, za was poszedłem garować na sześć lat.- Tylko spokojnie, Jorge.Jak nam zaszkodzisz, to się postaramy, żebyś z powrotemwylądował w pierdlu.Ale jakiś mały deal to może nie jest zły pomysł.Jak sobie towyobrażasz?- Bardzo prosto.Radovan załatwi mi paszport i sto tysięcy w gotówce.Wyjadę z krajui po ptakach, więcej się nie zobaczymy.- Przekażę twoje życzenia Radovanowi.Ale coś mi się zdaje, że on nie bardzo sięucieszy.Wymuszenia to jego działka.Szantażować to on, a nie jego.Jak mam się z tobąskontaktować?- Masz mnie za idiotę? To ja zadzwonię do ciebie, na ten numer, za dziesięć dni.Jaksię nie zgodzi na mój deal, to ja mu zrobię koło dupy.- Masz szczęście, że Radovan cię nie słyszy.Zadzwoń za dwa tygodnie.Dobregopaszportu nie kupuje się ot, tak, na bajzlu.- Nie, za dziesięć dni.Możecie sobie, kurwa, zamówić paszport z Tajlandii, jakchcecie.I jeszcze coś: gdyby mi się coś stało, jakiś wypadek, no wiesz, o czym mówię, to to,co wiem, z mety trafi do psiarni.- Rozumiem.Umawiamy się za dwa tygodnie.Mrado się wyłączył.Chamski jugol.To przecież Jorge miał inicjatywę w swoim ręku.Ale teraz musiał zaakceptować.Dwa tygodnie.I tak poszło mu nadspodziewanie dobrze -mogła się wreszcie znaleźć kasa.Czy był z powrotem w ringu?Jorge stał dalej tam, gdzie stał.Mijał go tłum podróżnych.Jorge-boy - najbardziej samotny na świecie.Solo y abandonado.*Jorge rozważał pewien pomysł, który mu się nasunął.Svenssony zamykali po sezonieswoje dacze.Dla niego: nowy rynek mieszkaniowy.To rozwiązałoby przynajmniej jedenproblem.W kwestii cashu był już wykończony.Z pięciu tysięcy, które dał mu Sergio, został mutylko tysiąc koron.Jego koszta, jak dotąd, za wysokie.W sumie trzy tysiące za schronisko.Za każdą sesjęw solarium: sześćdziesiąt pięć koron.Jakaś mała przekąska na obiad.Para nowych spodni,rękawiczki, dwa T-shirty, sweter zrobiony na drutach, slipy, skarpetki i kurtka zimowa wlumpeksie Armii Zbawienia: czterysta pięćdziesiąt koron.Przygotowania do chłodnej jesieni.Po raz ostatni wybrał się do solarium.Był już ciemnoskóry.Chód miał opanowany.Właściwy zamaszysty krok.Teraz chciał gdzieś wyjechać.Zaczekać na odpowiedź Radovana.Pojechał metrem do Politechniki, przystanek KTH.Nie bardzo wiedział, dokąd sięwybiera.Jedynie że chce na północ.W jakieś opustoszałe miejsce.Zignorował autobus jadącybezpośrednio do Norrtälje.Wsiadł za to do sześćsetdwudziestki, też w stronę Norrtälje, leczjadącej bardziej krętymi drogami.Przysnął trochę.Autobus minął Åkersbergę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]