[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kobietę z torbą pomarańczy widziano potem, jak trzymając kadłubka za rękę, wchodziła w Planty.ROZDZIAŁ DWUNASTY NASTAWIENIEM NA KOBIETĘ PRZEPEŁNIONYWszyscy na Wawel, ale Owietz nie.Siedzi sobie teraz w Cafe Woland.Siedzi, pije piwo i patrzy.Ludzie chodzą, siedzą albo głupio się śmieją.Struktura płci kształtuje się na korzyść kobiet.Cafe Woland to kilkanaście białych stolików z adekwatną liczbą krzeseł i parasoli w pasażu (małym, nieobszernym) między Tkacką a Rynkiem.Czytelnik niezamieszkały w Krakowie - Czytelniczka ma intuicję - wiedzieć powinien, że w tymże pasażu zeszłego lata gromadził się kwiat miejscowej młodzieży.Teraz kwiat lekko uwiądł.Owietz siedzi.Siedzi i nadyma się.I ty, Czytelniku, siedzisz.Owietz nie jest prostym człowiekiem.I ty, Czytelniczko, nie jesteś prosta.Nic i nikt nie jest prosty tego popołudnia.Pozornie czyste i ciepłe powietrze pomiędzy wami, Owietzem i tobą, Czytelniku, wypełniane jest co chwila drażniącą wonią dezodorantów, jako że młodzież bywająca w Wolandzie nie używa jeszcze perfum.Nie ma jeszcze matury i nie używa perfum.Owietz nadyma się, by uwidocznić, uwyraźnić swoją dojrzałość i odmienność w tej mikroprzestrzeni.Chce być zauważony.Wysyła swoje sygnały, oznacza swój stolik swoim zapachem.Motyw kobiety powraca.Jest to charakterystyczny motyw takich wieczorów, kiedy to żona, w przypadku Owietza jest to piękna i do tego powabna Ludmiła, więc kiedy to żona Ludmiła wyjechała z córeczkami do Rabki.Te ciepłe miesiące tworzą takie słomianowdowcowe sytuacje wyjątkowo często, ale nie jest to, Czytelniczko, naiwność Autorki, a jedynie czysty przypadek.To nie jest tak, że chcę wysłać do wód wszystkie żony, konkubiny i narzeczone bohaterów.Tak się po prostu szczęśliwie złożyło - i już.Została na przykład razem z Giuseppe Paletka.Została na przykład Magdalena Korzeniowska, a mogła przecież jechać do Lubomierza.Zostały wreszcie wszystkie siostry Zazullanki, powiązane przecież na różne feministyczne sposoby z różnymi mężczyznami występującymi na kartach mojej książeczki.Więc sza! Ty o tym wszystkim nie musisz wiedzieć, Czytelniku, ale widzisz przecież: samotny mężczyzna w zamglonych okularach co jakiś czas podnosi głowę i wiedzie wzrokiem za chichoczącą, na pozór obrzydliwie, jedną z przechodzących mimo nastolatek.To zupełnie normalne, wiesz o tym, a i sam podnosisz co jakiś czas oczy i wodzisz nimi, ale w przypadku Owietza wodzenie przepełnione jest taką determinacja i smutkiem, że to jest zastanawiające.Nadzwyczaj zastanawiające.Nastawienie na kobietę, kobietę in spe, nastawienie rozpaczliwe, to proste redukcjonistyczne działanie jeży niekiedy włos na głowie, nieprawdaż? Wszak redaktor Pilcher poświęcił temu nastawieniu wiele stron swojej prozy, przemyca je także w swoich na wskroś politycznych esejach publikowanych w „Kwartalniku Niepopularnym”.To nie przypadek.Fiku miku, Czytelniku.Siedź sobie i obserwuj Owietza.Nie ma grzyba we wsi.* * *Przeniósł się do Krzyżotorów.W Wolandzie jakoś mu nie szło, ale Krzyżotory to był pewniak.W Krzyżoto-rach przesiadywała Brygida.Trochę siedzieli.Trochę rozmawiali.W końcu zrobiło im się zimno i przenieśli się do Wiklinowej, gdzie przyjęli z godnością zachód słońca.Potem przenieśli się na przystanek tramwajowy, jako że Owietz musiał wracać do domu, bo żona, Ludmiła, wprawdzie wyjechała, ale teściowie zostali i Owietz dbał o ich dobre samopoczucie i starał się wracać o przyzwoitych porach, no, chyba że się upił, ale tego dnia jakoś nieszczególnie wiele wypił, zaabsorbowany najpierw uroczystościami, a później intelektualnym epatowaniem Brygidy.Rozmawiali o postmodernizmie w całej jego rozciągłości, i to dobrze się przydarzyło, bo w momencie kiedy Plantami opodal przystanku przechodzili doktor Stanisław Jonkas i poeta starszego pokolenia Jan Październik, na pewno usłyszeli wygłaszane przez Owietza efektowne i drażniąco okrągłe, a niegłupie zdania skierowane w stronę tej efektownej i drażniąco okrągłej, a nie-głupiej blondyny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]