[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.On też tylko wyrywał ptakom pióra.– Jeśli chodzi o rozsądne gospodarowanie fauną i florą, to w porównaniu z Indianami, biali ludzie zachowują się jak bezmyślni barbarzyńcy.– Święta racja! Ale my tu gadu, gadu, a tylko patrzeć nocy.Mówiłeś, Janie, że masz drewienka do rozpalania ognia[33], daj mi je.Musimy oszczędzać zapałki, których już niewiele zostało.Nowicki przede wszystkim ogołocił z roślin kawałek ziemi i nożem wykopał płytkie wgłębienie.Wybrał trzy grube konary, po czym rozłożył je jakby w gwiazdę w ten sposób, że stykały się ze sobą tylko wewnętrznymi końcami.Następnie wepchnął pod nie garść suchego chrustu.Otrzymane od Smugi dwa miękkie drewienka zaczął z taką energią trzeć jedno o drugie, że wkrótce chrust zadymił się i błysnął iskierkami.Nowicki dmuchał, dopóki nie zaczęły płonąć stykające się końce trzech polan.Wreszcie po przeciwnych stronach ogniska zatknął w ziemię dwie gałęzie o rozwidlonych górnych końcach.Na nich oparł trzecią gałąź z zawieszonym na niej kociołkiem z wodą.Następnie pokroił na części tukany, włożył je do kociołka i wsypał odrobinę soli.– Zdumiałeś mnie, kapitanie! – z uznaniem odezwał się Smuga.– Widzę, że jesteś naprawdę doświadczonym obieżyświatem.Nawet Indianin nie mógłby się wykazać większą sprawnością.– Jadłem chleb z niejednego pieca, a że jestem ciekaw wszystkiego, to i z czasem nauczyłem się różnych praktycznych rzeczy – odparł Nowicki zadowolony z pochwały.– Ptaszkazjemy gotowanego.Zapachy pieczonego mięsiwa rozchodzą się zbyt daleko.– Miałem zamiar to zaproponować, ale widząc twoją zapobiegliwość dałem spokój.Skoro gotujesz jedzenie, ja rozwieszę hamaki.Nowicki przykucnął przy ognisku i co pewien czas podsuwał płonące końce polan.Smuga, który bardziej od Nowickiego odczuwał zmęczenie, ułożył się w hamaku.Spoglądał na przyjaciela.Pogrążeni w rozmyślaniach nawet nie spostrzegli, kiedy słońce zaszło.Iskrzące na niebie gwiazdy wraz ze srebrzystą poświatą wschodzącego księżyca dostatecznie rozjaśniały mrok nocy.Minęło sporo czasu, zanim Smuga odezwał się pierwszy:– Zastanawiam się, kapitanie, co nam wypada robić dalej.Niezależnie od tego, w którym kierunku Kampowie urządzają pościg, jedno jest pewne: główne ich siły podążają na punkt zborny z Tasulinczim.Myślę, że połączenie się wszystkich wojowników ma nastąpić gdzieś nad rzeką Tambo, bo tam znajdują się liczne osiedla wolnych Kampów.– To prawdopodobne – potwierdził Nowicki.– A skoro tam ma być punkt zborny, to nasi Kampowie drałują tą samą drogą co my.Przeczucie mówi mi, że oni są już tuż, tuż za naszymi plecami! My tymczasem płyniemy coraz wolniej.– To mnie właśnie niepokoi – wyznał Smuga.– Jeżeli tak będziemy dalej płynęli, Kampowie nas dogonią.– To by był koniec! Nie możemy do tego dopuścić!– Nad tym się głowię – powiedział Smuga.– Jest nas tylko dwóch do wioseł, a długi brak odpowiedniej zaprawy zmniejszył moją wytrzymałość.– Trudno się dziwić.Pomyślmy trochę.Ha, widocznie to już dzisiaj taki dzień, że podczas gadaniny stale sobie coś przypominam! Teraz właśnie też tak się stało.Kilkanaście lat temu, gdy jeszcze byłem niedorostkiem, warszawskie “Słowo”[34] drukowało wspaniałą powieść Sienkiewicza.Mówię ci, brachu, że dzień w dzień drałowałem po gazetę.Wieczorami siadaliśmy z moimi staruszkami przy stole, a ja czytałem na głos dalszy ciąg “Potopu”.– Nie znam tej powieści – wtrącił Smuga.– Zapewne wtedy nie było mnie w kraju.– Żałuj, Janie, żeś nie czytał! Sienkiewicz to wielki talent! Opisał najazd Szwedów na Polskę.Jeden z bohaterów, wielki lekkoduch i zawadiaka, niejaki Kmicic, wsławił się podchodami wrogich wojsk.Szwedzi i polscy zdrajcy wciąż na niego polowali, urządzali zasadzki, a on wymykał się jak piskorz i sam na nich napadał.Nie mogli go złapać, bo nigdy nie wiedzieli, gdzie on się znajduje.To deptał nieprzyjacielowi po piętach, to się przyczajał, to znów wysforowywał przed wroga i uderzał niespodziewanie.– Musiała to być ciekawa powieść, skoro tak ci się spodobała – zauważył Smuga.– Czy mi się spodobała?! – oburzył się Nowicki.– Brachu, ludziska wprost za nią szaleli!– Postaram się przeczytać ją w sposobnym czasie.Dlaczego jednak wspominasz o niej teraz?– Widzę, że tylko jednym uchem słuchałeś mojej gadaniny – znów oburzył się Nowicki.– Wcale nie miałem zamiaru mówić o powieści! Chciałem tylko zwrócić twoją uwagę na taktykę wojenną Kmicica!– Nie irytuj się, kapitanie! Jestem trochę roztargniony, zbyt wiele myśli kłębi mi się w głowie – pojednawczo tłumaczył się Smuga.– Ale poczekaj chwilę! Mówisz, że chodziło ci o taktykę wojenną tego.– Kmicica! – podpowiedział Nowicki.– O, właśnie! Zaraz, zaraz.chyba już się domyślam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]