[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Viorica wzrusza ramionami w geście zupełnej obojęt­ności.Viorica, zdziecinniała staruszko, nie obchodzi cię śmierć, bo za długo żyjesz! W tym momencie włączają się setki dzwonków alarmowych, na ścianach zapalają się czer­wone i fioletowe lampki, piekielny hałas, po suficie i podło­dze jakby przebiegał niekontrolowany dreszcz.Viorica śmie­je się, podnosi skurczoną dłoń i szybko porusza wargami, ale nie wydobywa się z nich żaden dźwięk.Jej oczy także śmieją się złośliwie i ironicznie, tak jakby chciały mi powie­dzieć: mówię do ciebie, mój chłopcze, odpowiadam na wszystkie twoje pytania, ale ty nie rozumiesz, nie zdołasz, bo jesteś jakby głuchy.Gorączka.I wysoki dźwięk sygnali­zacji akustycznej grozi mi pęknięciem bębenków w uszach.Chwytam za tył fotela i wypycham Yioricę z pokoju, prze­mierzywszy cały boczny korytarz, przechodzimy przez kwadrat rufy, kratę zapory izolującej sektor “białych".Niema nikogo, nawet strażnika, a wszystkie drzwi magnetyczne są odblokowane.Wyprowadzę cię na spacerek, stare ścier­wo, zaprowadzę cię tam, gdzie nie ma hałasu, do Sali Wie­dzy, i tam zaczniesz swoją opowieść od początku.TakżeWielki Korytarz jest wyludniony jak zawsze w środku nocy.Ale w głębi, tam gdzie otwiera się Sala Kontemplacji, skrzy się raz po raz coś zielonego.I nagle, bez żadnego powodu, przychodzi mi do głowy myśl.Nie potrafię pojąć dlaczego, ale w głębi tak jakby był Stoller.Jestem tego pewien, tak jak jestem pewien, że istnieję, więc wołam kilkakrotnie, ro­bię hałas, głębokie i coraz częściej powtarzające się echo, Stoller, akustyczna halucynacja, Stoller, igraszka, Stoller, czy to ty? Odpowiedz, Stoller.Co robisz w głębi ko­rytarza?Cisza.Ale to tak, jakby mi odpowiedział.Stoller, mam coś dla ciebie.Bądź gotów ją przyjąć, pociśnij ją tro­chę i wypraw z powrotem do mnie.Popycham fotel, pcham go wzdłuż zakrętów stale przyspieszając, odpycham od siebie i ciskam w głąb korytarza.Krzyk starej rozsadzami głowę, słyszę przeciągły syk kół toczących się po skrzy­piącym metalu, następnie szereg głuchych odgłosów ude­rzeń o ściany korytarza i zduszony jęk, tak bardzo odległy, że niebiesko świecące lampki nie pozwalają niczego do­strzec.Stoller! Czy dotarła już stara? Zaciśnij pętlę założoną na szyi i zapytaj, jak skończył Vladimiro Spitzer.Stoller, słyszysz mnie?Jeszcze jeden jęk i pomruk w głębi korytarza.I ponownie dźwięk toczących się kół.W niebieskawej mgle widzę rozwrzeszczany żółty punkcik, który rośnie, w miarę jak się przybliża; to mała czaszka z siarki, to zasuszona po­stać Yiorici wpada na mnie.Podobała ci się przejażdżka? Zaraz pojedziesz na następną, ale najpierw powiedz mi o Spitzerze.Założę się, że mojemu przyjacielowi w głębi korytarza powiedziałaś wszystko.No więc odwagi, powiedz prawdę także i mnie.Czy naprawdę umarł nagle na nieule­czalną chorobę? Czy też Spitzer wiedział za dużo i skończył w piecu zamieniającym wszystko w proch, przed swoim czasem.Viorica, Viorica, opowiedz mi o wodzie.Czy ta, którą pijemy, jest naprawdę odkażona? A przewody prowa­dzące na zewnątrz, a windy - gdzie są umieszczone? Nie odpowiadasz?Stara porusza wargami, udaje, że mówi, ale jej głos to tylko przeżute powietrze.Hej, Stoller! Nie chce ze mną rozmawiać.Ty spróbuj ją spytać, kto jest moim oj­cem, jest tak stara, że nie może nie wiedzieć.Ponownie popycham fotel, ciskam go w dół korytarza, odrzucam od siebie.Tym razem krzyk jest wyższy, pokrywa prawie hała­sy wyściełające ściany.Stoller! Dlaczego milczysz, Stoller? Wiem, że stara opowiada ci, rozmawiacie o mnie, tchórze, chcę też wiedzieć, chcę wiedzieć wszystko, odpowiedz­cie!Czuję zesztywniałe, ołowiane kończyny.Chodzenie jest utrudnione, męczące.Kroki rozlegają się po metalowej pod­łodze, a niebieskie światła są jeszcze bardziej przyciemnio­ne.Nawet głos wydobywam z gardła z trudnością.Stoller, idę, już niedługo dojdę do was i zabiję was oboje własnymi rękoma.Kiedy jednak docierani do końca korytarza, prawie do samych drzwi Sali Kontemplacji, znajduję tylko Yioricę Eminescu w fotelu na kółkach.Po Stollerze ani śladu.- To byłam ja - mówi Diana Abgrund wyłaniając się z ciemnego korytarza.A potem już nic nie mówi, z jej ust wydobywają się nie słowa, lecz czerwone i pomarań­czowe kule, barwne, bardzo lekkie, podobnie jak z ust Yio­rici - kule wznoszące się ku górze i opadające; rozpływają się po całym korytarzu i rozpryskują przy najlżejszym do­tknięciu.Panuje suchy zapach ozonu.Ostatnia rzecz, jaką widzę, to koścista ręka Yiorici podnosząca się na wysokość głowy niedostrzegalnymi szarpnięciami, żeby chwycić kęp­kę białych włosów.Obudziłem się zlany potem.Goląc się widziałem w lu­strze zmęczoną i skrzywioną twarz.Obrazy ze snu wciąż jeszcze były żywe, w uszach rozbrzmiewały mi krzyki sta­rej, ponure, raniące, a także głuche odgłosy, kiedy fotel na kółkach wpadał na ściany.Potem odezwał się brzęczyk in­terfonu i to było dla mnie jakby powtórne przebudzenie.Długo się wahałem.Niejasno czułem, że rozmowa bę­dzie miała związek z moim snem.Byłem przekonany, że ktoś coś knuje na moją szkodę.Rozumiałem jednak także absurdalność ucieczki i to, że byłoby głupie próbować wy­winąć się z sideł intrygi, jaką na mnie szykowano.Zrezygnowany przycisnąłem dźwignie odbioru.Kobie­cy głos, słaby, niepewny i nagle pomyślałem, że Viorica Eminescu prosi o mnie, żeby.Dzwoniła Diana.- To ty, Vargo? Musze z tobą jak najszybciej pomó-wić.- Dlaczego? Co się stało?- Chyba odkryłam, jak skończył Vladimiro Spitzer.13- Widzisz - mówiła swoim niskim, ostrożnym głosem, stale obawiając się niedyskretnych uszu - zawołałam cię, przyszedłeś, mówię teraz i słuchasz.Wyglądasz, jakbyś spi­jał mi słowa z warg.Czy to, co mówię, nie jest interesujące? Byłem w jej kabinie, tej samej, którą kiedyś dzieliłem ze Spitzerem, a potem z Dianą.Kabiny są wszystkie jedna­kowe, a jednak wśród tysiąca rozpoznałbym tę, która do mnie należała przez tyle czasu - po owych podłużnych rowkach na stole i kropeczkach na ścianach i podłodze układających się we wzór, który przywodził na myśl bliżej nieokreślone figury antropomorficzne.- Widzisz - mówiła Diana ściszonym głosem, jak zwykle ostrożna - jesteśmy tu teraz i rozmawiamy, ja je­stem “biała”, jestem dowódcą tak jak i ty, ale.cóż, jesteś­my wspólnikami!- Opowiedz mi o Spitzerze - uciąłem.- Powie­działaś, że wiesz, jak skończył.- Tak, oczywiście - zapewniła Diana.- Ale niemal boję się ci to wyjawić.Traciłem cierpliwość.- Rok temu w związku ze Spitzerem opowiedziałaśmi kupę bzdur.- To Albenitz tak chciał.Prawda jest taka, że Spitzera znałam słabo, nigdy nie zamienił ze mną słowa.Ani z nikim innym, nie ufał nikomu.- No więc, jak skończył?Diana zrobiła gest zniecierpliwienia.- Nie wiesz, co ryzykuję zwierzając ci się.- Niczego nie ryzykujesz, bawisz się w chowanego, tak jak poprzednio.W każdym razie twoje wyznania są zbędne.Wiem doskonale, gdzie skończył Spitzer.Tylko przez chwilę zdziwienie malowało się na jej twa­rzy.- No, to dalejże - rzuciła prowokacyjnym tonem.- Powiedz sam, skoro jak widać, jesteś tak znakomicie poin­formowany.Podniosłem oczy ku sufitowi.- Vladimiro Spitzer jest na górze, na zewnątrz, jes'li mamy być dokładni.Rok temu wyszedł na powierzch­nię [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •