[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.i nie była to krew golema.Golem nie krwawi.Siedział przez chwilę nieruchomo, z trudem łapiąc oddech, a w końcu odchylił głowę i oparł o zagłówek.- Nie mogę się do niego przebić.Jest za silny.- Poddajesz się - skwitowałam.- Ty.Rashid potężny.Rashid butny.- Daruj sobie - powiedział i poirytowany otarł krew z twarzy, a pózniej zrobił zniesmaczoną minę i wyczyściłpurpurowe plamy z siedzenia vana.- Masz potężnych wrogów jak na kogoś, kto już odpadł.Dlaczego tak strasznie chcą cięzabić?- To cały mój urok.- Ach, to wiele wyjaśnia.- Rashid lekko zadrżał, a ja dostrzegłam, że rozcięcie na jego piersi zrasta się w paskudnąbliznę.Zdrowiał, ale niezupełnie w takim tempie, w jakim powinien zdrowieć dżinn.Rana, którą odniósł, musiała byćgłęboka i sięgać poziomu eterycznego.- Musisz opuścić to miejsce.Golem będzie miał ograniczony zasięg.Jeżeliodjedziesz.- Pójdzie za mną, będzie coraz większy i zniszczy wszystko, na co się natknie - powiedziałam.- Nie jestem dżinnem.Nie mogę przeskoczyć z jednego miejsca w drugie, żeby zakłócić ślad.Wcześniej czy pózniej mnie znajdzie, a im więcejczasu mu to zajmie, tym silniejszy się stanie.- W takim razie nie masz szans, żeby wygrać.-Rashid na chwilę zamknął oczy.- Nie poddam się.- To jak zamierzasz.- Rashid zamilkł, kiedy skręciłam kierownicą, a samochód z piskiem opon niemal rozbił się o bokbudynku, gdy pędziłam kolejną boczną uliczką.Była to ostatnia z przemysłowych dzielnic.Za nią, wzdłuż morza, ciągnął28560się długi pas równego asfaltu.Dalej znajdowały się już tylko parkingi, metalowe barierki i skaliste wybrzeże z szalejącym,mrocznym oceanem w tle, rozświetlonym blaskiem księżyca.- Nie mówisz poważnie.- Trzymaj się - powiedziałam do Rashida i z głośnym hukiem i odgłosem ocierającego się metalu wjechałam nakrawężnik, żeby dostać się na jeden z opustoszałych parkingów.Pomiędzy parkingiem a promenadą, po której w słonecznydzień zapewne spacerują ludzie, napawając się pięknymi widokami, znajdowała się solidna metalowa barierka.Wcisnęłam gaz do dechy, zwiększyłam prędkość, aż silnik zawył.Samochód przyśpieszył, podskoczył, a jego masa ipęd pokonały metalową barierkę.Opony zaskoczyły i pchnęły nas do przodu, ponad zgniecioną stalą.Poczułam, że jednapęka i wybucha, ale pozostałe wytrzymały.Za nami z ciemności wyłonił się golem, czaił się0 krok za nami.Był teraz wysoki jak budynek w centrum miasta - chwiejąca się masa zdartej nawierzchni jezdninaszpikowana pochłoniętymi odpadami, samochodami1 pechowcami, którzy weszli mu w drogę.Koszmar wyciągał rękę w stronę vana i wymachiwał kończyną, która wniewielkim stopniu przypominała dłoń.Metalowe kolce wielkości dzwigarów przebiły dach vana i przyszpiliły samochód do skały.W unieruchomionym vaniesilnik zawył, opony płonęły, a ja uświadomiłam sobie, że to koniec.Nie przeżyjemy tego.- Uciekaj! - krzyknęłam do Rashida i wyskoczyłam drzwiami po mojej stronie.Nie czekałam, żeby sprawdzić, czy mnieposłucha, wiedziałam, że nie mam czasu.Golema dzielił ułamek sekundy od tego, by osiągnął swój cel i nie miał zamiarusię poddać.Nie teraz.Pięść z kamienia i metalu uderzyła w samochód, zrównała go z chodnikiem i zniszczyła jakikolwiek ślad po nim.Od skalistej krawędzi klifu dzieliło mnie półtora metra.O skałę poniżej uderzały fale.Biegłam.Golem - zmieniająca się nieustannie niszczycielska masa - ukucnął i pochłonął wrak samochodu.Nie widziałamRashida, kiedy golem miażdżył i deformował metal, plastik i szkło, ale wiedziałam, że nie mam czasu, żeby się gapić.Alboprzeżyje, albo nie.I tak nie byłam mu w stanie pomóc.Zebrałam resztki sił i puściłam się pędem do krawędzi klifu.Kiedy dotknęłam stopą ostatniej skały, pozwoliłam,żeby moja siła eksplodowała, wyskoczyłam w górę, by po chwili runąć w stronę oceanu.Przebiłam się przez powierzchnię wyciągniętymi w przód rękami i zanurzyłam się głęboko w wodzie.Szok wywołanyzimnem był na tyle duży, że przez kilka sekund przestałam myśleć, kiedy pęd niósł mnie głębiej, a wokół mnie rosłociśnienie.Pod powierzchnią fal było tak ciemno, że poczułam się zagubiona, zawieszona w mroznej nocy, a moje ciałoniemal natychmiast zaczęło głośno protestować.Za zimno, zbyt duże ciśnienie, brak tlenu.Nie byłam Strażniczką Pogody,woda to nie moje środowisko.Miałam poczucie, że osaczają mnie pierwotne złe moce.Nagle potężna fala wzburzyła wodę wokół mnie, sprawiając, że zaczęłam koziołkować w srebrzystym wirze pełnymbąbelków powietrza.Na dno zaczęło opadać coś olbrzymiego i ciemnego.Co ciekawe, niosło ze sobą światło - były to reflektorysamochodów, nadal zasilane akumulatorami, uwięzione w ogromnym, lepkim ciele golema.Golemy są przerażająco silnymi bestiami, których nie można pokonać, ale mają jedną słabość.Nie potrafią pływać.Kończyny golema machały bezużytecznie, rozbryzgując wokół wodę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]