[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Martusia przez chwilę przyglądała mi się w milczeniu, z lekkim niepokojem. Można wiedzieć, o czym ty mówisz? O mankamencie budowlanym.O purchlach.Problem językowy. A to w ogóle coś jest, te purchle.? No pewnie! Takie wybrzuszenia warstwy, która powinna być gładka.Małe, duże,różne.Jak przyciśniesz, to się ugnie, a jak zostawisz, cała warstwa wstanie albo się wy-kruszy.I za skarby świata nie wiem, jakiej one są płci, purchel czy purchla?Martusia, wpatrzona we mnie, znów odczekałaś chwilę. Robi to nam jakąś różnicę?  spytała ostrożnie. Nie  ocknęłam się, bo oczyma duszy widziałam mnóstwo różnych płaszczyzn,upstrzonych purchlami. %7ładnej.Czekaj, to na razie dwie osoby i dwie sprzeczne opi-nie.Był ktoś więcej? Tak konkretnie to nie, ale w bufecie ktoś mówił, że ktoś mu mówił, że jeśli całaprokuratura tak wygląda, to on zostaje przestępcą.Aańcuchowe plotki.A ktoś tam sięwtrącił, że wszystko nieprawda, Tomek mówił, że to nie ta, tylko tamta, i że podobnoma dowody. Jaki Tomek? Nie wiem, nie znam człowieka.Zwracam ci uwagę, że to było na Chełmskiej, a niena Woronicza, na Woronicza znam więcej osób.W bufecie akurat było gęsto i nie wiem,co kto mówił, bo w końcu zajęta byłam osobiście. Należało iść do bufetu dopiero po rozmowie zasadniczej! No to poszłam po, ale jeszcze takie resztki się plątały.Dla mnie ważne, bardzo cięprzepraszam. I tak osiągnięcia masz niezłe  pochwaliłam ją sprawiedliwie, z czego wynika, żemasz także rację.Albo to była postać kontrowersyjna, albo ich było dwie. Moim zdaniem, dwie.94  Moim też.Szczególnie że jedna leżała pod moim śmietnikiem, a druga objawiłasię glinom żywa i zdrowa, co już zostało udowodnione.Pytanie, która była jaka, mamna myśli, która padła.Ale chyba ta gorsza, bo zameldowanie w dowodzie miała sfałszo-wane.Ty byś nie mogła skoczyć do filmu jeszcze raz i wyłowić jakoś tego Tomka, co toma dowody? Teraz zaraz.? Nie, może jutro. Jutro wracam do Krakowa! No to możesz spróbować telefonicznie.Metodą kolejnych przybliżeń.Szczęśliwie w tym momencie przyleciał pan Tadeusz.Zostawiłam go z Martusią nazałatwianiu zmartwień służbowych i zajęłam się gotowaniem następnego bobu, który,jak się okazało, do szynki szedł całkiem niezle.W charakterze napoju pasowało do tegozestawu czerwone wino.Bób był niezmiernie cenny z tego względu, że zawierał podob-no dobre kalorie i nie tuczył, można go było zjeść cały wagon bez szkody dla zdrowiai urody.Wysiłków intelektu, poza odmierzeniem soli, nie wymagał, mogłam zatem poświęcićumysł problemom śledczym.Wpatrzona w garnek, oczekując chwili zagotowania wody,żeby wsypać zamrożoną zawartość opakowania, powyciągałam sobie rozmaite wnioskii posunęłam śledztwo do przodu.Bezlitośnie przerwałam im konwersację nie wiadomo w jakim momencie, pózniejokazało się, że nieszkodliwym, bo najważniejsze już omówili. Panie Tadeuszu, nie wierzę, że ani jednej myśli nie poświęcił pan aferze spod mo-jego śmietnika. zaczęłam. Bądz subtelniejsza  poprosiła Martusia. Spod płaczącej wierzby. Spod wierzby  zgodziłam się. Coś pan wiedział o Barbarze Borkowskiej.Nieciekawa postać, tego  śmego, jestem pewna, że już pan wie więcej! No.?Pan Tadeusz bez wielkiego oporu przyznał się, że istotnie, wie więcej.Zainteresowałsię sprawą na wszelki wypadek, bo skoro takie rzeczy dzieją się pod moim domem, niewiadomo, co z tego może wyniknąć, a on ma obowiązek mnie pilnować.Trochę za-brzmiało to tak, jakby musiał powstrzymać mnie od następnej zbrodni, którą właśnieplanuję, ale nic mi to nie przeszkadzało, proszę bardzo, niech powstrzymuje.Pogadał z dziennikarzami i wyszło mu dokładnie to samo, co i Martusi.Kontrowersyjna postać albo dwie różne osoby. Otóż to!  powiedziałam z zadowoleniem. %7łe dwie różne osoby, to już ja oso-biście wiem na pewno.Jedna, prawdziwa dziennikarka, była prokurator, fachowiec, jed-nostka solidna i pracowita, i druga, panienka rozrywkowa, podszywająca się pod tępierwszą.Musiała jej chyba cholernie nie lubić i paskudziła jej opinię, ile mogła i gdziesię dało.Tak z czystej, nieskalanej i bezinteresownej złośliwości?95 Martusia w czystą złośliwość wątpiła. No coś ty? Chciałoby się jej.? Raczej chyba coś w tym miała  uczynił przypuszczenie pan Tadeusz. Jakiścel jej przyświecał.Mogła to być zemsta, Borkowska była prokuratorem, naraziła się tejdrugiej i ona mściła się w ten sposób. I osiągnęła swoje, bo żywą Borkowską wylali z prokuratury  przypomniałam. Właściwie mścicielka powinna była już wtedy zaniechać tej akcji odwetowej, tym-czasem ciągnęła zabawę do ostatniej chwili.Jestem pewna, że nachalnie pchała się domnie na wywiad dublerka, a nie pierwowzór.Szkoda, że się nie dopchała, bo ciekawa je-stem, jak by wyglądała pogawędka. Podobno okropnie  przerwał żywo pan Tadeusz. To był prymityw zupełny,jakieś rozmowy nie wiadomo o czym, poniżej wszelkiego poziomu, zachowywała sięordynarnie, obrażała ludzi! Od dwóch osób słyszałem bezpośrednio, dali się namówićna spotkanie, do tej pory są oburzeni. To już wiemy  zniecierpliwiła się Martusia  że to była głupia.ta.jak jejtam.raszpla.? Pęksa.? Purchla. O, właśnie! Głupia purchla.Ale co na to ta pierwsza? Ta żywa? Niemożliwe, żebynie wiedziała, że jej ktoś robi koło pióra, żeby nic do niej nie docierało! Szczególnie, je-śli ją wylali z roboty, jakieś przyczyny podać musieli! Jaka ona w ogóle.? Podejrzana  rzekłam pouczająco. Miała motyw, że hej! Jak stąd do Australii.Nie mogła się nijak pozbyć swojej drugiej osobowości, więc jej w końcu rąbnęła i z gło-wy. Ale przecież mówisz, że tu była blondynka! Zgadza się, była, i nawet w odpowiednim czasie, ale jeśli prawdziwa, a nie farbo-wana, miała prawo być tak głupia, że na trupa pod wierzbą nie zwróciła uwagi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •