[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sama tak to określiła, dodając jeszcze z rozgoryczeniem, że przeztę obrzydliwą babę zordynarnieje doszczętnie, bo kilka tygodni temu takie nietak-towne natręctwo byłoby dla niej nie do pomyślenia, a teraz co?!Po trzecie, Pawełek miał się spotkać ze swoim znajomym milicjantem, za-pewne już się spotkał, niewątpliwie uzyskał ważne wiadomości i najwyższy czas,żeby i ona te wiadomości uzyskała.Na ich podstawie z pewnością wymyśli sięcoś nowego, co wszystkie sprawy potężnie pchnie do przodu!Okropny rumor w drzwiach wejściowych i w holu obwieścił przybycie Paweł-ka.Do holu wyjrzała z kuchni babcia. Pawełek, nogi.! zawołała ostrzegawczo. Co tak pózno, przecieżmiałeś tylko o jedną lekcję więcej niż Janeczka? Tak mi wyszło odparł Pawełek niecierpliwie, szurając byle jak butamipo wycieraczce. Społeczna praca. Chodzże, zjesz coś. Nie teraz.Teraz nie mam czasu.Jeszcze mam tę społeczną pracę.Pewnie125aż do obiadu!Janeczka czekała w pokoju, pełna napięcia.Wyczuła, że coś się musiało przy-trafić.Pawełek wpadł jak bomba. Ty, słuchaj! krzyknął, niebotycznie rozgorączkowany. Chodz prędko!Ale draka, o rany, jeszcze takiej nie było! Janeczka nie traciła czasu, zerwała sięod razu. Co się stało? Gdzie byłeś! spytała, pośpiesznie zmieniając buty i zdzie-rając z wieszaka kurtkę. Milicja mnie trzymała. zaczął Pawełek z przejęciem. Cicho! syknęła Janeczka natychmiast. Babcia usłyszy! Na dwór.! Przeczytali ten szyfr kontynuował Pawełek już przy furtce. Maglo-wali mnie na wszystkie strony, sierżant Gawroński i jeszcze jeden, prawdziwykapitan, chociaż po cywilnemu.Całkiem równy facet.Mówię ci, oni nic komplet-nie nie wiedzą, ciemni jak tabaka w rogu! My więcej wiemy.Powiedziałem, żeim nic nie powiem, dopóki się nie naradzę z tobą.Chodz prędko, oni tam na nasczekają! Zaraz powiedziała Janeczka i zatrzymała się. Tak, to na nic.Nie będęleciała jak ślepa komenda.Muszę się zastanowić. No dobra, ale oni tam czekają! zniecierpliwił się Pawełek. No to co? odparła zimno Janeczka, nie ruszając się z miejsca. Czekają, to czekają, trudno.A w ogóle powiedz po kolei, a nie jak babcia.Co było na naszym szyfrze? Jaka to książka? O co cię maglowali?Pawełek rozejrzał się dookoła. Teraz ty pytasz o wszystko naraz zauważył z niezadowoleniem. Jesz-cze gorzej niż oni.Dobra, powiem ci po kolei, ale chodzmy stąd, bo nas babciazłapie.Możesz się zastanawiać na ulicy. No owszem, na ulicy mogę zgodziła się łaskawie Janeczka. Gdzieczekają? W radiowozie.Parę ulic dalej, koło Malczewskiego.Kazałem im tu niepodjeżdżać, żeby babcia nie zobaczyła.Od razu uwzględnili. Bardzo rozsądnie pochwaliła Janeczka. Widocznie mają olej w gło-wie.No, teraz mów po kolei.Jak to było?Zatrzymali się w doskonałym miejscu, przy bramie cudzego ogrodzenia, gdziepodmurowanie wystawało dostatecznie, żeby można było na nim przysiąść.Gęstekrzaki z cudzego ogrodu wyrastały na ulicę i pomimo braku liści osłaniały niecoprzed ludzkimi oczami.W każdym razie nie mogła ich dojrzeć ani babcia, ani ciz radiowozu.Pawełek nie wdawał się we wstępy, od razu przystąpił do zasadniczej relacji. Ten kapitan był razem z sierżantem, czekali na mnie pod szkołą zacząłz ożywieniem. Powiedział, że przeczytali nasz szyfr. No i jaka to była książka? przerwała Janeczka.126 Nigdy w życiu byś nie zgadła! Cennik znaczków zagranicznych na siedem-dziesiąty czwarty rok.Janeczka aż podskoczyła. Coś podobnego! Przecież dziadek to ma, mogliśmy sami przeczytać! Nie przyszło nam do głowy westchnął z żalem Pawełek. Oni zgadliprzez to poi i numer.Te tam tysiąc sześćset ileś.To jest numer polskiego znacz-ka w katalogu, na którym jest Wilanów.Pałac.I ten bandyta tam napisał, że chcesię spotkać w Wilanowie. W pałacu.?! wykrzyknęła z niedowierzaniem Janeczka. Nie, w knajpie.Tak napisał.%7łe czeka w knajpie w każdy piątek, od sie-demnastej do dwudziestej w tym polskim znaczku.Znaczy, w Wilanowie.Janeczka słuchała w okropnym skupieniu, myśląc intensywnie. Ty, słuchaj! przerwała znów, poruszona i przejęta. Ale on przecieżwydrapał ten znaczek na naszym samochodzie! Co.? spytał, nieco zaskoczony. No tak, rzeczywiście.Czekaj. No co? popędziła go Janeczka. Czekaj, bo mnie już coś przychodziło do głowy, jak oni pytali.Już prawiezgadłem.Niech sobie przypomnę.A! Już wiem! Jak to, przecież on się mógłspotkać z tym drugim.Ty miałaś rację, ich jest dwóch! Od początku mówiłam, że ich jest dwóch! No właśnie.Więc on rzeczywiście napisał ten list do tego drugiego, żebysię z nim spotkał, ale nic z tego nie wyszło, bo myśmy zabrali kartkę.Milicjacałkiem tego nie rozumie, bo nie wie, że to myśmy ją zabrali.Ten drugi to chybaten, co drapał. Ten, co miał czarne pazury i placek za uchem? upewniała się Jameczka.Pawełek energicznie kiwnął głową. No ten.I baranią gębę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]