[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dwa szeregi takich kamieni tworzyły niepełny podwójny okrąg.Całe lata pracy.Na dodatek surowiec nie był chyba miejscowego pochodzenia.Wprawnym okiem budowniczego Inteb wcześniej już zauważył, że jedynymi sporymi kamieniami na tej równinie były gigantyczne głazy narzutowe, innego zresztą koloru niż te tutaj, bo szarawobiałe.Egipcjanin obszedł kolumnę; omal się przy tym nie przewrócił o człowieka, który siedział po drugiej stronie obelisku.- A ty co tu robisz? - spytał ostrym tonem.- To mój kamień, mój - wymamrotał tamten.- Wyłaź, żebym mógł cię zobaczyć.Mężczyzna wyczołgał się na światło.Jedną nogę ciągnął bezwładną i upadł, ledwie spróbował się na niej wesprzeć.Był to wojownik Yernich, jeden z pokonanych ludzi Uali.Wąsy miał połamane, nogę pociemniałą od zakrzepłej krwi.- Co to znaczy “twój" kamień? - spytał zaciekawiony Inteb.- Mój! - odparł wojownik z nieco większą pewnością siebie.- Jestem Fan Falna, jeden z tych, którzy zabijają ale sami nie giną, to ja zjadłem niedźwiedzia, jelenia, dzika i konia, i sam je wszystkie zabiłem.Mój kamień.Kamień wojownika.Gdy odciąłem pierwszą głowę i położyłem ją tutaj razem ze złotem, sam, go pomalowałem.Kobiety boją się na niego spoglądać, bo jest wielki, czerwony i mocny jak ja.- Wojownik uderzył się w piersi, ale zaraz powietrze z niego uszło, widać przypomniał sobie o niedawnej klęsce.- Jestem Fan Falna.- Czy wszyscy wojownicy mają takie kamienie?Nie odpowiedział, aż Inteb musiał złapać go za kołtun i stuknąć głową o kamień.- Tylko najlepsi, najwięksi - westchnął tamten.- Widziałem, że Uala zginął.Będzie pogrzeb, ale jego głowa przez wieczność będzie spoglądać na inny dun.Inteb wrócił do Asona, który siedział ze wzrokiem wbitym w ogień.Oczy mu się świeciły, widać wypił już sporo sfermentowanego mleka.- Zostaniemy tu do wiosny, aż statek będzie gotowy do powrotu z cyną - oznajmił.Inteb tylko uniósł brwi i nic nie powiedział.- W kopalni są już inni, mnie tam nie trzeba.- Twoje miejsce jest tutaj - powiedział Inteb kładąc Asonowi dłoń na twardym udzie.Wolał nie wracać tam, gdzie była Naikeri.- Jesteś wojownikiem, na tej wyspie nie śniło się jeszcze nikomu, że można prowadzić wojnę w taki sposób, jak ty to robisz.Zdobyłeś królewski zaiste skarb.Teraz masz za sobą trzy szczepy.Możesz zrobić z nimi, co zechcesz i nikt cię nie powstrzyma, oni już cię uwielbiają.Zostań tutaj, zapobiegniesz dalszym knowaniom.Mroczny Mąż nie żyje, ale to są wciąż wielkie dzieci, zdolne do wszystkiego.Zostań tutaj.Z mroku dobiegły krzyki i zawodzenie.Widać było ciemne sylwetki na tle mniejszego ogniska rozpalonego nieopodal.- Co się dzieje? - spytał Ason.- To Nemed, druid.Wzywa Matkę Ziemię - powiedział Ar Apa.- Woła, by wzięła zmarłych, którzy należą teraz do niej.Martwi idą do niej i Pani Kurhanów prowadzi ich do Moi Mell.- Daj mi tu tego druida - rozkazał Ason.Wojownicy Yernich odwrócili głowy i udali, że nie słyszeli polecenia.Na ten widok Mykeńczycy wybuchnęli śmiechem i dwóch pobiegło, by sprowadzić wyjca.Nemed zjawił się natychmiast, nie miał zresztą wyboru, jednak oczy gorzały mu nienawiścią.Był siwy, a pod białą szatą rysowało się wielkie brzuszysko.Ciężka, złota obręcz przytrzymywała mu włosy, musiał być bogatszy od innych druidów, tamci bowiem nosili tylko skórzane opaski.Nikt nie ośmielił się zabrać druidowi skarbu.Stanął przed Asonem i spojrzał nad jego głową gdzieś w ciemność.- Znam cię - powiedział nagle i wszyscy bliżej siedzący ucichli.- Przybyłeś zza wody z długim, brązowym nożem.Zabiłeś Mrocznego Męża i to było dobre i dlatego nie przeklinam cię za to, co tutaj uczyniłeś.- Nigdy nie próbuj mnie przeklinać - powiedział cicho Ason, wysuwając dłoń z mieczem.- Masz być mi posłuszny.Nie jestem jednym z tych twoich szczerbatych wojów.Jeśli tylko zaczniesz sprawiać mi kłopoty, bez wahania wypruję ci flaki.Druid nie odpowiedział.Jednak w tej sytuacji nawet milczenie starczało za odpowiedź.- Wasz wódz-byk nie żyje.To grodzisko nie nazywa się już Dun Uala, ale Dun Trupa.- Słuchacze ryknęli śmiechem słysząc ten wątpliwej jakości żart.Druid ani drgnął, wciąż wpatrywał się w przestrzeń.- Będzie nowy wódz - odparł po chwili.- Zostanie wybrany z rodziny Uali.Tak będzie, tak my to robimy.- Robiliście, stary, robiliście.Ale koniec z tym.Może to ja, Ason z Myken wyznaczę nowego wodza.Mogę to uczynić.A teraz wracaj do swoich pisków.Druid był wściekły.Stanął na jednej nodze.- Jedna stopa! - zawołał i cisza zapadła, w grodzisku w oczekiwaniu na proroctwo, w oczekiwaniu na klątwę.- Jedna dłoń.Jedno oko.- A teraz moja kolej! - krzyknął Ason i wciągnął miecz w kierunku druida, aż zatrzymał się o włos od białej szaty.- Teraz gadaj sobie, ale bacz pilnie na każde słowo.Nie rzucisz na mnie klątwy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •