[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wetknęła zmarznięte ręcepomiędzy nogi, aby je rozgrzać, a wkrótce poczuła, jak plecynagrzewają się jej wspaniale w cieple jego ciała.Zdecydował, żebędzie chłodny i oderwany.Jeżeli wolała mieć z nim do czynieniaOcknął się o świcie z nawyku.Jakże tęsknił do tego, abyna odległość, to niech tak będzie.Kłopot tylko, że odległa nie była.obudzić ją pocałunkiem, przytulić w ciepłych futrach, podjąćSiedziała mu na podołku.Aby jeszcze, pogorszyć sprawę, zawyzwanie dnia z jej smakiem na ustach.Ale nie chciał widzieć, jakkażdym razem, kiedy koń przenosił ciężar z przednich na tylnesię wzdraga.nogi.lekko napierała na niego.Pośladkami dotykała jego męskości,Poruszyła się obok, a gdy sięgnęła po ubranie, odwrócił się.abypowodując erekcję.Pasmo jej srebrzystozłotych włosów powiewałoukryć smutek w oczach.Wiatr przycichł wyraznie i wielkie płatkiza nią i układało się w poprzek jego policzka; drżał pod wpływemZniegu spływały w dół, otulając świat bielą.przeszywających pragnień, jakie w nim budziła.Wydrwiła jazdę razem z nim i podążała z tyłu, wspinając się poJego umysł wyczarował erotyczną fantazję i jęknął.Słyszałstromiznach i schodząc ostrożnie, przeprawiając przez górskiegdzieś, że Arabowie na pustyni trenowali swoje konie do czegoś,strumienie i wyszukując drogę w gęstym lesie.Wpadała w panikę,co Francuzi nazywali colt a chevai, mężczyzna sadzał kobietę nakiedy tylko śnieg go zasłaniał.Koło południa nie czuła już stóp.koniu twarzą do siebie i kochał się z nią, podczas gdy końZęby zaczęły jej szczękać i nie chciały przestać.W końcugalopował przez gorące piaski.Konie do colt a chevai kiwały się iprzełknęła swą dumę.legenda mówiła, że było to doświadczenie, które kobieta pamiętała- Falcon! - zawołała.na zawsze.Zatrzymał się.pozwalając, aby go dogoniła.Tym razem jęknął głośno i Jasmina obróciła się, spoglądając mu w twarz.nie wrócę.Krzyknij, gdybyś się bała, nie odejdę daleko. Zimno ci?  zapytała z przejęciem. Bala? zadrwiła, gdy zniknął między drzewami. A czegóż Zimno? - powtórzył nie dowierzając.można by się tutaj bać?0 Boże, jego krew była w tym momencie tak gorąca, że mógłby Założyła buty i poszła tam, skąd słychać było niedaleki strumień.wybuchnąć jak wulkan.Nad wodą zobaczyła młodego, futrzastego dzikiego kota. Zimno ci, Jasmino?  spytał. 0, jaki jesteś słodki, jak niemowlę  mruknęła.Podniosła Tylko w stopy, ale już ich wcale nie czuję.zwierzątko, próbując rozpoznać, czy byt to żbik czy ryś. Dlaczego mi nie powiedziałaś? - zapytał stanowczo. Zaraz  Falcon, Falcon, chodz szybko! - zawołała.Wyłonił się niemalrozbijemy obóz.Natychmiast rozpalę ogień.natychmiast spomiędzy drzew ze Nie.Nie.Może, gdybyśmy jechali całą noc.bylibyśmy tam sztyletem w ręce.To, co zobaczył, przestraszyło go:na rano - ponagliła go. Jasmino! Puść go i wynoś się stąd do diabła.Usłyszał w jej głosie panikę na myśl o rozbijaniu obozu na noc i Rozwścieczyło go niebezpieczeństwo, na jakie się wystawiła.przysiągł sobie, że powstrzyma swoje pożądanie.Gdzie  Powiedziałem ci, żebyś została przy ogniu.Nie wydajęprzyjemność w kochaniu się z niechętną dziewką? rozkazów po to, żeby ich nie słuchano!Gdy tylko zapłonął ogień, zdjął jej buły i rozmasował małe stopy.Matka rysia przysiadła na konarze, szykując się do skoku.KiedyRozgrzały się szybko w jego silnych rękach i drętwota zniknęła.Falcon podszedł pod drzewo, trzydziestokilogramowa zabójczyniJasmina ziewnęła.Lubiła nawet tę zabawę ze swoimi stopami.Tak skoczyła, rozcapierzając łapy, aż dziesięć czarnych pazurównaprawdę, gdyby była ze sobą szczera, to przyznałaby, że nawet wysunęło się z ich poduszek.Obnażyła białe jak kość górne,polubiła tego człowieka, który był jej mężem.Nauczyła się mieć trzycalowe kły i wbiła mu je w ramię.Potoczył się ze zwierzęciem,dużo szacunku dla jego siły, odwagi i praktycznego rozsądku.Był o usiłując trzymać jej zęby z dala od swojej tętnicy szyjnej.W tejwiele atrakcyjniejszy niż mężczyzna miał prawo być.Gdyby tylko samej sekundzie, w której kocica znalazła się na grzbiecie, Falcontego z nią nie robił, mogłaby być prawie szczęśliwa, mówiła sobie.wbił sztylet po rękojeść i szarpnął do góry.Nie miał wyboru,Znowu postawił przybudówkę dla koni i patrzyła, jak bez wysiłku musiał ją zabić.tnie ciężkim sztyletem wielkie jodłowe gałęzie.Gdy skończył, Jasmina stalą z pobielałymi ustami, patrząc z przerażeniem naniebo ciągle jeszcze było jasne.mord. Myślę, że dobrze by nam zrobiło cieple jedzenie.Rozejrzę - Czy musisz zabijać wszystko, co się rusza? - wykrzyknęła.się, czy są w okolicy jakieś zwierzęta.Zostań przy ogniu, dopóki - Do diabla, kobieto, to ty jesteś przyczyną jej śmierci. Wiedziała, że ma rację.Wyrwał jej kociaka z rąk i rozkazał: niemożliwością było poradzić sobie z tą jedną małą kobietą.- Wracaj do ogniska.Spojrzała w dół na martwego rysia i łzy pociekły po jej słodkiej- Co z nim zrobisz? - podniosła glos w panice.twarzy.- To, co muszę.Urodził się za pózno.Zdechnie z głodu bez  Nie płacz.Stało się i żadne łzy tego nie zmienią.Zabierzmatki.Lepiej go zabić.kociaka do ogniska.- Nie! - krzyknęła.- Pozwól mi go zachować.Proszę, Falcon.- Kiedy odeszła, rozebrał się do pasa i obmył ranę w lodowatymbłagała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •