[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bór przyleciał w towarzystwie zaledwie dwóch zielonych.Razem z Loopem musieli postawić w tej rozgrywce wszystkie siły na jedną kartę.Było to pocieszające, ponieważ jedyni sprawni zieloni na całej planecie byli podporządkowani bezpośrednio Annie i Petowi.Lara wreszcie także doszła do siebie, ale po zorientowaniu się w sytuacji nic nie powiedziała.Poruszyła się dopiero po dostrzeżeniu leżącego bezwładnie Loopa.Podniosła się gwałtownie i o mało nie upadła, bo jej mięśnie nie w pełni odzyskały jeszcze sprawność.Podparła się na oparciu fotela, na którym poprzednio siedziała i powoli podeszła do leżącego.Uklękła przy nim i ujęła w ręce jego głowę.Wyglądała wspaniale.Wysoka, smukła postać o władczej twarzy, po której płynęły bezgłośne łzy, klęcząca, z głową nieprzytomnego mężczyzny na kolanach.Dymiące gdzieniegdzie ściany i trupy leżące wokół nie zakłócały w niczym powagi tej sceny.Podniosła wreszcie głowę i patrząc gdzieś w przestrzeń zapytała telepatycznie.- Czy już go opanowaliście?- Jeszcze nie.Chcemy mu dać szansę - wyjaśnił Pet.Nie odpowiadając, położyła delikatnie głowę Loopa na podłodze, poprawiając starannie kosmyk włosów, który zsunął mu się na czoło.Wstała i podeszła do najbliżej stojącego zielonego, który skłonił jej się z szacunkiem.Zdecydowanym ruchem wyjęła mu z kabury broń.Pet zaczął delikatnie wchodzić w jej myśli, ale powstrzymała go bezgłośnie Anna.- Zostaw.Ona żegna swojego ukochanego.Przynajmniej to jesteśmy jej winni.Mamy skafandry.Oboje patrzyli, jak załamany Namiestnik wraca do Loopa i powoli celuje.Długie wyładowanie całkowicie spaliło Szefa Tajnej Rady i Namiestnika Ameryki.Lara trzymała broń w wyciągniętej ręce, strzelając do momentu, kiedy w broni zabrakło energii.Dopiero wtedy rzuciła pistolet i odwróciła się do nich.Miała zamknięte oczy, a spod powiek ciekły łzy.Pet zrobił krok w jej stronę, jakby chciał przytulić do siebie tę wspaniałą kobietę.Zatrzymał się jednak w połowie, jakby dopiero teraz do niego dotarły wszystkie implikacje tego aktu.Ogrom nienawiści i miłości, jaki niósł w sobie.Lara opanowała się wreszcie i spojrzała na nich wyzywająco.Ale nawet w tym stanie musiała zrozumieć, że żadne z nich nie podejmie niczego przeciw niej.Bez słowa wróciła na swoje dawne miejsce obok Nazona.- Dalej jej nie lubisz? - zapytał Pet.- Ty tego nie zrozumiesz, bo nie jesteś kobietą.Nie mogłam jej tego zabronić.Ale mamy zadanie i jesteśmyO krok od jego urzeczywistnienia.Śmierć Loopa niepotrzebnie komplikuje naszą sytuację.Było to jedyne ustępstwo, na jakie zgodziłam się w stosunku do niej.Pet poczuł wobec jej zdecydowania lekkie mrowienie w okolicach kręgosłupa.Anna tymczasem podeszła do Namiestników.- Z tej sali nie ma wyjścia - oznajmiła twardym tonem.- Zebraliśmy się po to, żeby w imieniu Rady Tymczasowej oznajmić ludziom kres walk o władzęI początek nowych rządów.Sytuacja wymaga, żebyśmy wyjaśnili im ich przyczynę.Pozostaje ona taka sama jak to uzgodniliśmy z Loopem.Zmieniają się tylko osoby.Głównymi odpowiedzialnymi będą Bór i Glenda.Dołączycie do tego całą ekipę towarzyszącą Borowi oraz wszystkich tych, którzy przeżyli w centrum.Nazon zajmie się przygotowaniem odpowiednich zestawów hipnotycznych, które posłużą później do publicznych przesłuchań.Chcę, żeby ich zeznania były spójne i logiczne.Ewentualnych wspólników z innych wież Nazon dobierze według uznania.Lara zajmie się przygotowaniem odpowiedniego wystąpienia, które wygłosimy wspólnie z pokładu “Feniksa" za trzy godziny.Afrykę przejmuje czasowo Pet, Amerykę - ja.Wy zachowujecie swoje dawne stanowiska.Odwróciła się i energicznym krokiem ruszyła do wyjścia nadając telepatycznie do Peta z wyraźnym rozdrażnieniem.- Na co czekasz? Musimy natychmiast ustalić iloma ludźmi dysponujemy, ilu zdążymy podporządkować sobie za pośrednictwem aparatury Naboru z tej wieży.Mamy jeszcze tysiące spraw do załatwienia.Już w progu odwróciła się i głośno poleciła zielonym.- Nie wolno im stąd wychodzić pod żadnym pozorem.Nie wolno im prosić was o cokolwiek, a już w żadnym wypadku o broń.W przypadku podejrzenia, że któreś z nich zechce zabić siebie, czy kogoś innego, natychmiast obezwładnić oboje i powiadomić nas.Potem dodała już spokojniejszym tonem, patrząc na Larę.- Mam dość melodramatów na dzisiejszy dzień.Kiedy szli korytarzem w stronę windy, Anna otoczyła się szczelną blokadą myślową, co nie przeszkodziło Petowi zauważyć, że po twarzy spływały jej wolno łzy.Tylko one świadczyły o tym, że pod maską obojętności i wyniosłości kryją się normalne ludzkie uczucia.Pomyślał, że nigdy nie zrozumie kobiet.Pomyślał również, że przynajmniej w odniesieniu do tych łez wie, co ma zrobić.Już w windzie, starannie otulając się własną blokadą, pomyślał uśmiechając się cynicznie, że Ziemia z pewnością nie będzie miała nic przeciwko temu, żeby ich rządy rozpoczęły się z kilkugodzinnym opóźnieniem.Warszawa 1981 - 1982
[ Pobierz całość w formacie PDF ]