[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Musimy się w tym jakoś połapać… - mruczał Wilcox przesuwając swą dłoń po kamiennej powierzchni.Dan był jednak pewien, że astronawigator nie uruchomi tym sposobem żadnego zamka.Sam miał już okazję przekonać się w innej dolinie o daremności takich poszukiwań.Kosti oparł się o gąsienice pełzacza.- Nawet jeśli kiedyś tędy przeszedł, to na pewno nie zrobi tego teraz.Nie wiemy przecież, jak otworzyć właściwe wrota.Przydałby się kawałek torytu…- Może da się jednak coś zrobić - Rip przykucnął i zaczął przeszukiwać podłoże przy klifie.- Jak duży musiałby to być kawałek?Wilcox pokręcił głową.- Nie wystartujesz, póki nie będziesz miał namiaru, prawda? Chwyć tutaj - zwrócił się do Kostiego - połącz swój interkom z moim i spróbujmy zdwojoną mocą wywołać bazę.Mechanik odczepił swoje źródło zasilania i połączył je z rdzeniem Wilcoxa wiązaniem alarmowym.- Instalacja zwiększa napięcie - ostrzegł Dan, czując w swoich palcach wzmożone drgania.- Czy myśli pan, że możemy się przedrzeć przez te zakłócenia?- Nie jest to chyba takie proste.- Wilcox przysunął mikrofon.- Ale nigdy nie nadawali bez przerwy.Możemy poczekać na taki moment.Rip i Mura podeszli z powrotem do skały.Dudnienie było miarowe i jednostajne.Dan przeszedł na prawą stronę.Odkrył zakręt, który był jedynie przewężeniem ciągnącej się dalej, spowitej mgłą kotliny.Czuł, że w miarę, jak się przesuwa, trzymając cały czas rękę na skale, drżenie staje się coraz silniejsze.Czy nie można by na podstawie dotyku wykryć tego urządzenia? Trzeba o tym pomyśleć.A gdyby tak odczepić liny łączące ich z pełzaczem i utworzyć łańcuch, na którego końcu jeden z nich mógłby wysunąć się na północny–wschód?…Wrócił po swoich śladach i zameldował Wilcoxowi o wszystkim, dodając przy tym własną sugestię.- Zobaczymy, co powie Kapitan - odrzekł astronawigator.Teraz, podczas postoju, dotkliwie odczuwali chłód towarzyszący mgle.Dan zastanawiał się, jak długo Wilcox miał zamiar tu pozostać.Przez cały czas trzymali ręce na skale i zauważyli, że rytm osłabł, że być może lada chwila nastąpi jakaś przerwa.Wilcox przygotowywał mikrofon czekając na moment, w którym to intrygujące urządzenie zamilknie.I kiedy drżenie ustało niemal całkowicie, wyrzucił z siebie szybko kodem Branżowców informację o odkryciu w ruinach oraz o obecnym impasie.Nastąpiło pełne niepokoju oczekiwanie.Mogą być poza zasięgiem Królowej, nawet przy użyciu podwójnego zasilania.W końcu jednak, poprzez trzaski spowodowane zakłóceniami atmosferycznymi, dotarła do nich odpowiedź bazy: mogli przeszukać dalszy odcinek kotliny, ale w ciągu godziny powinni zacząć powrót do bazy.Pomogli Wilcoxowi zejść z pełzacza i odwrócili ciężką maszynę, po czym ustawili wszystkie wskaźniki na współrzędne statku.Sznury powiązali w dwie długie liny, które miały służyć do spuszczenia się w głąb kotliny.Dan nie czekał na rozkazy: w końcu to był jego pomysł.Zawiązał jedną z lin wokół ciała, pozostawiając tym samym swobodę rękom.Jednocześnie trzeźwo myślący Kosti wziął drugą, wyrywając ją niemal z rąk Ripa i nie zważając na jego protesty.- Znowu się zaczyna - zameldował oparty o klif Mura.Dan przyłożył lewą dłoń do skały i ruszył.Kosti kroczył zaraz za nim.Okrążyli zakręt odkryty przez Dana i weszli w kotlinę ciągle wypełnioną kłębami mgły.Było rzeczą oczywistą, że żaden pełzacz nigdy tutaj nie dotarł.Wąska droga zablokowana była stosami kamieni i musieli sobie wzajemnie pomagać, żeby nie stracić równowagi.W miarę, jak się posuwali, drżenie w skalnych ścianach narastało.Kosti uderzył pięścią w kamień, gdy zatrzymali się, żeby zaczerpnąć oddechu.- Oni nie przestają walić w te bębny! Odległe dudnienie rzeczywiście przypominało grę na tych instrumentach.- W podobnym rytmie tańczą Tancerze Burzy na Gorbie, no, może tylko trochę podobnym.Jest w nim coś demonicznego: wdziera się w ciebie i musisz wstać i podskakiwać tak jak oni.I to jest paskudne i niebezpieczne… A tutaj zaczynasz powoli przypuszczać, że coś takiego czeka na ciebie i w każdej chwili może chwycić cię w swoje szpony! - mechanik spojrzał z lękiem na kłęby mgły.Szli dalej, wspinając się na coraz wyższe stosy kamieni.Byli zapewne bardzo wysoko nad powierzchnią doliny, w której zostawili pojazd, gdy natrafili na najdziwniejsze z dotychczasowych znalezisk.Dan stąpał chwiejnie po wzniesieniu trzymając się występów skalnych.W pewnym momencie pośliznął się i upadł, zanim Kosti zdążył go chwycić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]