[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była to na razie wieś nieduża, lecz z każdym dniem przybywałojej mieszkańców, gdyż chętnie zbiegali się tam różnego rodzaju awanturnicy: wieśniacy, któ-rzy szukali sobie swobodniejszego życia i lżejszej pracy, pachołkowie wojenni i nawet wo-jownicy niższego rzędu bez zajęcia oraz niewolni, którym dokuczyło skąpstwo lub złe obej-ście się ich panów, a nawet przestępcy, skazani w swej ojczyznie na wygnanie lub karęśmierci.Wskutek takiego stanu rzeczy w Lutecji można było spotkać typy wszystkich niemal ple-mion, galijskich, ba mieszkało tam nawet kilku przedstawicieli odległych szczepów ger-mańskich, pięciu lub sześciu Greków z Massylii, dwu Azjatów i jeden Murzyn.Niedługomieszkańców Lutecji rachowano na tysiące.Część ich trudniła się rolnictwem, uprawiającpola na północnej pochyłości Lukotycji, inni zajmowali się rybołówstwem, jeszcze inni żyli zpolowania w lasach na prawym brzegu Sekwany i w zaroślach na błotnistych wysepkach po-bliskich; ludzie zaś przemyślniejsi i przedsiębiorczego ducha jęli się kupczenia, przy czym naswych doskonałych, mocnych statkach puszczali się na fale nie tylko w dół i w górę Sekwa-ny, lecz nawet na morze, utrzymując w ten sposób stosunki wymienne ze wszystkimi niemalkrajami Galii, a nawet z Wielką Wyspą.Kupcy ci, a zarazem właściciele statków, byli najbo-gatszymi ludzmi w Lutecji i z nich to zazwyczaj wybierano członków jej senatu.W Lutecji mieszkało nadto dużo wybornych rzemieślników, zwłaszcza słynęli na całą Ga-lię złotnicy luteccy, którzy umieli oprawiać korale oraz różne drogocenne kamienie w złoto iprzyozdabiać nimi kunsztownie wykonane ozdoby, jako to bransolety, naramienniki czy kol-czyki.Oprócz tego mieszkali tam tkacze, garbarze, siodlarze, kotlarze, rzemieślnicy, którzyrobili jarzma na woły i drewniane chodaki dla wieśniaków, inni, którzy zajmowali się wyro-bem ozdobnych naczyń z gliny, miedzi lub cyny i co ważne znakomici płatnerze.Mówio-no, że przeniknęli oni tajemnicę najsłynniejszych płatnerzy Iberii, ba! że wykuwali ostrzamieczów tak ostre, iż te przecinały muchę, gdy wypadkiem siadała na nie! Aby się nie zdra-dzić przed nikim z tajemnic swej sztuki, pracowali przeważnie w lochach podziemnych opilnie strzeżonym wejściu.Byli tam i tacy jeszcze zręczni rzemieślnicy, którzy niezmiernieudatnie lepili z gliny lub wylewali z brązu, czy wreszcie rzezbili w drzewie małe figurki bo-gów i bogiń i te posrebrzali, pozłacali lub malowali w różne jaskrawe barwy, wstawiali imoczy z emalii i następnie zbywali w różne strony Galii.Ci także pracowali w ukryciu w pod-ziemiach w obawie przed druidami, którzy pod grozą klątwy i wygnania zabraniali oddawaniaczci bałwanom.Nie przeszkadzało to jednakże przesądnym, szczególnie wieśniakom i mary-narzom, nocami nieraz kupować te posążki, mające im przynosić szczęście lub też chronić od37niebezpieczeństw.Unosili je troskliwie ukryte pod płaszczami, oglądając się niespokojniedokoła.Dlatego też robiono te figurki w małych rozmiarach, aby je łatwiej było można ukryć.Na ogół mieszkańcy Lutecji byli bardzo zręczni do każdej roboty, tak że nieraz jeden i tensam człowiek wykonywał prace różnego rodzaju.Gdyśmy sprowadzali do Szarej Skały naprzykład kołodzieja z wyspy, to ten nam nie tylko poprawił wóz, ale skroił nowe suknie lubwyleczył chore bydło, a w dodatku zabawił śpiewaniem najświeższych piosenek, jakie wła-śnie u nich ułożono.Wyspiarze ci bowiem byli niezmiernie wesołego i niespokojnego uspo-sobienia, lubili postrzegać różne śmieszności i wyszydzać je w swoich piosenkach, ośmieszaliteż nieraz ciężkie ruchy i niezgrabny chód naszych wieśniaków oraz zawadiackie postawy ibutne miny wojowników.Wielkiego poszanowania nie okazywali w gruncie rzeczy nikomu.%7ładnego króla, naczelnika lub głównego wodza nie mieli wcale, rządził nimi tylko senat, któ-rego działalność ustawicznie roztrząsali i ganili, wprowadzając w jego skład i rządy ciągłezmiany.Nie mijał dzień prawie, aby nie ułożono u nich jakiej nowej piosnki, zazwyczaj szy-derczej i wesołej, wyśmiewającej dowcipnie innych lub nieraz nawet ich samych, Lutecjan.Wieczorami zaś, gdy u nas na wsi już spano, lubili zgromadzać się na placu pośrodku wyspy,aby tam opowiadać jedni drugim nowiny, niektórzy zaś odznaczający się zdolnością udawa-nia innych osób, na przykład naczelników z dolin sąsiednich lub wybitnych obywateli swegomiasta, zjawiali się na te zebrania przebrani za osoby, które mieli udawać, z sztucznie wy-pchanymi brzuchami lub z przyprawionymi brodami i wąsami i naśladując do złudzenia głos iruchy przedstawianych osób śpiewali lub też prawili takie zabawne rzeczy, że widzowie po-kładali się ze śmiechu.Gdy do Lutecji przyjeżdżał jakiś cudzoziemiec, otaczali go natych-miast i dopóty zarzucali pytaniami, dopóki się nie dowiedzieli odeń wszystkiego, co tylko tenprzybysz mógł im ciekawego powiedzieć.Umiano tam jak nigdzie warzyć sikerę i miody,przyrządzać wyborny jabłecznik oraz.jedną amforą italskiego wina napełnić dwie amfory nasprzedaż.Niektórzy Lutecjanie otwierali swe domy dla każdego przechodnia, sprzedając wnich właśnie te różne napoje; rozpoznawało się zaś te domy po zielonej gałęzi, zawieszonejzawsze nad ich drzwiami.Kobiety luteckie, również wesołe, ciekawe i bystrego umysłu jak ich mężowie, na wyścigijedna przed drugą starały się podnieść swe wdzięki i naśladowały zaraz tę, która się przy-odziała lepiej lub inaczej od innych.Zmieniały więc ustawicznie krój to sukien, to czepców,to zapasek lub obuwia, przyrządzały coraz nowe wonności, nawet barwiki, którymi przema-lowywały sobie włosy na jasnozłote, to na rude lub na czarne, malowały nawet sztuczne ru-mieńce na policzkach, podkreślały oczy, aby się wydawały większe, twarz zaś i szyję przysy-pywały z lekka mąką.Lubiły też nawieszać na siebie mnóstwo różnych ozdób, chociażby zmiedzi, jeśli której nie stać było na prawdziwe klejnoty ze złota, srebra lub drogich kamieni.Były jednak zarazem dzielnymi pomocnicami swym mężom nie tylko w gospodarstwie do-mowym, lecz i w pracy rzemieślniczej, a już szczególnie przy sprzedaży ich wyrobów, któremówiąc nawiasem umiały sprytnie sprzedać nieraz dwakroć drożej, nizli były warte.W gruncie rzeczy my, Bobry, nie lubiliśmy ludzi tego pokroju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]