[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- No dobrze.Czy ktoś mi wytłumaczy, co się tutaj dzieje?Sierżant naprawdę podniósł rękę.- Czy możemy zamienić słówko na osobności, panienko?Tiffany zaimponowało, że w ogóle jest w stanie mówić, skoro jego umysłusiłował zrozumieć to, co mówiły mu oczy.- Chodź za mną.- Odwróciła się gwałtownie, aż gwardziści i Feeglowiepodskoczyli.- I nikt, ale to nikt ma nie rozkopywać niczyjego domu aniodrąbywać nikomu nóg, póki nie wrócimy.Zrozumieliście? Pytałam, czyzrozumieliście!Odpowiedział jej niewyraźny chór „tak” i „ano”, choć nie uczestniczył w nimten, na czyją twarz patrzyła teraz z góry.Rob Rozbój trząsł się z wściekłości.Przykucnął, gotów do skoku.- Słyszałeś, Robie Rozboju?Popatrzył na nią, a oczy mu płonęły.- Nie złoze ci łobietnicy w tej sprawie, moja panno, choć ześ jest wiedźmą!Gdzie moja Jeannie? Gdzie resta? Te chłystki mają miece! Co kcieli nimi robić?Ządam łodpowiedzi!- Posłuchaj mnie, Rob.- zaczęła Tiffany, ale urwała.Twarz Roba Rozbója była mokra od łez; rozpaczliwie szarpał się za brodę,walcząc z upiorami własnej wyobraźni.Tiffany uznała, że znaleźli się o włos odwojny.- Robie Rozboju! Jestem wiedźmą tych wzgórz i nakładam na ciebie klątwę,byś nie zabijał tych ludzi, dopóki ci nie powiem! Zrozumiałeś?Usłyszała tępe uderzenie - to któryś gwardzista zemdlał i padł na plecy.Dziewczyna przemawiała do tych stworów! I mówiła o zabijaniu ich,gwardzistów! Nie byli do tego przyzwyczajeni.Zwykle najbardziejekscytującym dla nich zdarzeniem było to, że świnie wdarły się do ogródka.Wielki Gość Feeglów się wahał; w oszołomionym mózgu usiłował przetrawićrozkaz Tiffany.Owszem, nie był to rozkaz, by kogoś od razu zabić, aleprzynajmniej sugerował możliwość, że bardzo niedługo.Mógł więc uwolnićgłowę od strasznych wizji.Dla Tiffany przypominało to trzymanie głodnego psa na smyczy z pajęczyny,ale przynajmniej zyskała trochę czasu.- Sam widzisz, że kopiec jest nietknięty - powiedziała.- Cokolwiek tuplanowano, nie zostało wykonane.- Odwróciła się do sierżanta, który zbladł.-Brian, jeśli chcesz, żeby twoi ludzie nadal mieli wszystkie ręce i nogi, poleciszim, żeby natychmiast, ale bardzo powoli odłożyli broń.Wasze życie zależy odhonoru jednego Feegla, a on wpada w obłęd ze zgrozy! Zrób to!Ku jej uldze wydał rozkaz, a gwardziści - zadowoleni, że sierżant każe imzrobić coś, o czym każdy atom ich ciał krzyczał, że właśnie to zrobić powinni -wypuścili z drżących dłoni miecze.Jeden nawet podniósł ręce w uniwersalnymgeście kapitulacji.Tiffany odciągnęła sierżanta trochę dalej od patrzących wrogo Feeglów.- Niby co wy tu wyprawiacie, ty tępy idioto?- Rozkazy barona, Tiff.- Barona? Przecież baron nie.- Żyje, Tiff.Wrócił trzy godziny temu.Jechał przez całą noc, podobno.Aludzie gadali.- Spojrzał na swoje buty.- No i my.my.znaczy, wysłał nastutaj, żebyśmy odnaleźli dziewczynę, którą oddałaś elfom.Przykro mi, Tiff.- Oddałam? Ja oddałam?- To nie ja powiedziałem, Tiff.- Sierżant cofnął się o krok.- Ale wiesz, samaznasz te historie.I, tego.nie ma dymu bez ognia, prawda?Historie, myślała Tiffany.No tak.Dawno, dawno temu żyła sobie stara złaczarownica.- I uważasz, że stosują się do mnie, tak? Już jestem w ogniu, czy tylko dymię?Sierżant nerwowo przestąpił z nogi na nogę, a potem usiadł.- Jestem sierżantem, nikim więcej, tak? Młody baron wydał mi rozkaz, tak? Ajego słowo jest tu prawem, zgadza się?- Może sobie być prawem na dole.Tutaj, na wzgórzach, jestem ja.Popatrztam.Tak, tam! Co widzisz?Sierżant spojrzał, gdzie mu kazała, i zbladł jeszcze bardziej.Stare żelaznekoła i piecyk z krótkim kominem były wyraźnie widoczne, a stadko owiecskubało trawę wokół nich, jak zwykle.Poderwał się na nogi, jakby usiadł namrowisku.- Tak - rzekła Tiffany z pewną satysfakcją.- To grób babci Obolałej.Pamiętasz ją? Ludzie opowiadali, że jest mądrą kobietą, ale mieli przynajmniejtyle przyzwoitości, żeby wymyślać o niej lepsze historie! Chcecie rozkopać tumurawę? Dziwię się, że babcia nie powstanie z ziemi i nie ugryzie cię w tyłek!Zabieraj swoich ludzi trochę niżej, a ja to wszystko jakoś rozplączę.Rozumiesz? Nie chcemy, żeby ktoś pochopnie zareagował.Sierżant kiwnął głową.Zresztą nie miał innych możliwości.Gwardziści odeszli, ciągnąc za sobą omdlałego kolegę.Starali się niewyglądać jak, no.jak gwardziści, którzy spokojne odejście zmieniają w cośmożliwie bliskiego ucieczki.Tiffany uklękła obok Roba Rozbója i ściszyła głos.- Słuchaj, Rob, ja wiem o ukrytych tunelach.- Jaki chłystek ci pedział o sekretnych tunelach?- Jestem wiedźmą tych wzgórz, Rob - odparła spokojnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •