[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Masz rację, nie zabiłem - powiedział.-Podnieca mnie to, że jesteśmy tak blisko, a ja myślę sobie o tym, że mogę go po prostu zabić.I zabiję go, lecz jeszcze nie teraz.A potem znajdę kogoś, kto bardzo go przypomina.Gdyby miał brata.cóż zabiłbym ich wtedy jednego po drugim.Rodzinę zaatakowałaby wtedy dziwna gorączka, która wysusza całkowicie krew w ciałach! - powiedział, podrabiając głos szepczącego plotki piekarza czy sklepikarza.- Klaudia ma również upodobania do rodzin - dodał.-Jeśli chodzi o rodziny, przypuszczam, że słyszałeś.Plantacja Freniere’ów uchodzi za nawiedzoną: nie udaje im się utrzymać zarządcy, a niewolnicy uciekają na potęgę!Nie miałem ochoty wysłuchiwać takich rzeczy, szczególnie teraz.Babette umarła młodo, w obłędzie.Przestała w końcu chodzić na ruiny Pointę du Lac.Była przekonana, że widziała tam diabła i chciała go odszukać.Wiedziałem o tym z plotek.Potem zauważyłem klepsydry zapowiadające pogrzeb.Czasami zastanawiałem się, czy nie wybrać się do niej, spróbować w jakiś sposób naprawić to, com uczynił, a innym razem znowu myślałem, że samo się to wszystko jakoś naprawi.W moim nocnym życiu spędzanym na zabijaniu wyrosłem już ze szczególnego przywiązania do niej, tego uczucia, którym kiedyś obdarzałem ją, moją siostrę czy nawet innych ludzi.W końcu przyglądałem się tej tragedii niczym z teatralnego balkonu, poruszony od czasu do czasu, ale nigdy dość, by przeskoczyć balustradę i przyłączyć się do aktorów na scenie.- Nie mów o niej - odrzekłem krótko.- Proszę bardzo.Mówiłem jednak o plantacji.Nie o niej.O niej.Twojej ukochanej pani, twoim zadurzeniu.Śmiał się ze mnie.-Wiesz, w końcu stało się tak, jak ja chciałem, co? Ale, ale, mówiłem ci o moim młodym przyjacielu i o tym jak.- Wolałbym żebyś lepiej zagrał - powiedziałem cicho, pojednawczo, tak przekonywająco, jak tylko mogłem.Czasami to skutkowało.Jeśli powiedziałem coś odpowiedniego, potrafił mnie posłuchać.Teraz właśnie tak się stało.Z lekkim warknięciem, jak gdyby chciał powiedzieć: „Ty głupcze”, zaczął grać.Usłyszałem, jak drzwi w tylnym saloniku otworzyły się i zabrzmiały odgłosy kroków Klaudii.Nie przychodź tutaj, Klaudio - myślałem.Odejdź, zanim wszyscy zginiemy.Ale ona nadchodziła pewnym krokiem.Słyszałem, jak zatrzymała się w holu przy lustrze i otworzyła szufladę stojącego tam małego stoliczka, jak czesała włosy szczotką.W powietrzu poczułem woń perfum roślinnych.Obróciłem się powoli, by lepiej ją widzieć.Pojawiła się w drzwiach cała ubrana na biało.Wolno kroczyła po dywanie w kierunku fortepianu.Stanęła przy klawiaturze, oparła na drewnie łokcie, podpierając podbródek dłońmi.Oczy miała utkwione w Lestacie.Widziałem jego profil i jej małą twarzyczkę w tyle, spoglądającą w górę, na niego.- O co znowu chodzi! - warknął, obracając kartkę nut, opuszczając jednocześnie dłoń na udo.-Złościsz mnie.Sama twoja obecność mnie irytuje!Jego wzrok przesunął się po otwartych nutach.- Czyżby? - powiedziała najsłodszym głosem, na jaki było ją stać.- Tak, otóż to.I coś jeszcze ci powiem.Spotkałem kogoś, kto byłby lepszym wampirem od ciebie.Wiadomość ogłuszyła mnie.Nie musiałem jednak przynaglać go, by powiedział coś więcej.- Rozumiesz, co mam na myśli? - zapytał Lestat.- Czy to ma mnie przestraszyć? - odpowiedziała pytaniem Klaudia.- Jesteś rozpuszczona, ponieważ jesteś jedynym dzieckiem - mówił dalej.-Potrzebujesz braciszka.Czy raczej, to ja potrzebuję brata.Za bardzo lubicie rozmyślać.Nie podoba mi się to.- Przypuszczam, że moglibyśmy zaludnić całą kulę ziemską wampirami, cała nasza trójka -odpowiedziała Klaudia.- Tak myślisz? - odrzekł Lestat, uśmiechając się.W jego głosie czuć było wyraźną nutkę triumfu.-Wydaje ci się, że potrafiłabyś? Przypuszczam, że Louis powiedział ci oczywiście, jak to się robi lub jak jemu to się wydaje.Nie masz takiej mocy.Żadne z was! - dodał.Odniosłem wrażenie, że to ją zaniepokoiło.To było coś, czego nie brała wcześniej pod uwagę.Obserwowała go pilnie.Widziałem, że niezupełnie mu dowierza.- A co tobie dało taką siłę? - zapytała cicho, ale z domieszką sarkazmu.- To jest właśnie, moja droga, jedna z tych rzeczy, o której nigdy się nie dowiesz.Albowiem nawet ten Ereb, w którym żyjemy, musi mieć swoją arystokrację.- Jesteś kłamcą - odpowiedziała z krótkim śmiechem i w chwili gdy właśnie dotykał palcami klawiszy, dodała: -Ale psujesz moje plany!- Twoje plany?- Przyszłam, by zawrzeć z tobą pokój, nawet jeśli jesteś ojcem kłamstw.Jesteś też moim ojcem -powiedziała.- Chcę zawrzeć z tobą pokój.Chcę, aby było tak jak poprzednio.Teraz on patrzył na nią z niedowierzaniem.Rzucił szybkie spojrzenie w moją stronę, a potem znów spojrzał na nią [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •