[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skarłowaciałepalmy, groteskowo powyginane i poskręcane siłą tych samych wiatrów.Nawet wnocy gorąco było nie do zniesienia i teraz rozumiała, dlaczego ten obszar określanojako siedlisko gorączki".Jak to możliwe, że jacyś ludzie mieszkali tu z własnejnieprzymuszonej woli?Nienawidzę tego miejsca.Nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła stądwyjechać! - powtarzała sobie każdego dnia wcześnie rano przed tradycyjną wizytą uagenta okrętowego.A on każdego dnia powtarzał jej to samo:- Są statki, które mają pierwszeństwo, proszę pani. Yankee Bell" musi czekaćna swoją kolej.Proszę się nie martwić - dodał raz Amerykanin o tępych rysach,patrząc z żalem na jej bladą, posmutniałą twarz.- Nie odpłyną bez pani! Musząwpierw odebrać z mojego magazynu ładunek srebra.Pytała nawet, czy nie mogłaby od razu przenieść się na pokład statku i tamzaczekać, lecz pokręcił z żalem głową.- Obawiam się, że to niemożliwe, droga pani.Musimy przestrzegaćprzepisów.Poza tym ocean jest bardzo wzburzony, żadna z tych małych łodziwiosłowych nie zechce wypłynąć z portu!Musiała więc czekać, większość czasu spędzając w małym pokoiku, któryudało się jej wynająć w niewielkiej nędznej gospodzie.Smród dochodzący z ulicynie zachęcał do otwierania okien.Poza tym bała się, że mogłaby podłapać jakąśzarazę.Na szczęście gospoda mogła pochwalić się własnym, ogrodzonym patio.Stałotam skupisko rozhuśtanych krzeseł i stołów, każdy z innego kompletu.Było tamjednak przyjemnie, gdyż żar słońca nie lał się prosto na głowę, skarłowaciałe palmy- rzucały trochę cienia.Zamawiała zawsze napój z pomarańczy zwany naranjada,zawsze prosząc kelnera, by wpierw przegotował wodę.Czasami, kiedy dzień był wyjątkowo pogodny, a niebo czyste, można byłodostrzec w oddali szczyt góry w Orizabie, pokryty błyszczącym w słońcu śniegiem.Piękna, tonąca w winoroślach Orizaba, małe miasteczko u stóp góry, radosne dni,Anula & Polgara & ponaousladansctańce nad stawem wśród gardenii, na życzenie cesarza - dni, kiedy przypominałapięknego motyla, nie myślącego za wiele, korzystającego z płytkich przyjemnościżycia.Agnes i jej hałaśliwa radość, przystojny Miguel, czarujący kochanek.Ginnymyślała czasem o Miguelu.Wspomnienie o nim miało powstrzymać ją przedmyśleniem o Stevie.Miguel był teraz w Queretaro razem z nieszczęsnymMaksymilianem - wokół nich zaciskający się pierścień wojsk Juaristas. Schwytaniw pułapkę jak szczury" - powiedział z triumfem Salvador.Wydawało jej się, że byłoto bardzo dawno temu.Co też się z nimi wszystkimi stanie?Ginny udało się spotkać kilku ludzi, których poznała wcześniej lub pamiętałaz przyjęć i balów, w Mexico City, gdzie bywała prawie każdej nocy.Obojętnie i bezentuzjazmu dołączyła do tego towarzystwa.Wzruszające były ich próby, bydostarczyć sobie choć trochę rozrywki.Zrobiliby wszystko, byleby tylko odsunąć odsiebie narastające napięcie i rozpaczliwą myśl, że wciąż trzeba czekać - czekać.Marcowe dni ciągnęły się w nieskończoność.Od kogoś, kto dopiero co przybył doVera Cruz, dowiedziała się, że generał Marquez wraz z doborowym oddziałemkawalerii zdołał przedrzeć się przez oddziały oblegające Queretaro, a teraz był wdrodze do Mexico City, żeby zgromadzić posiłki.- Kogo tam znajdzie? - skomentował sucho nowo przybyły.- Ci wszyscyprzerażeni politycy, którzy tam pozostali, powiedzą mu, żeby jechał powstrzymaćJuaristas przed najazdem na miasto.Za każdym razem, kiedy mówili o Juaristas, wzdrygała się mimo woli.Czyktokolwiek z nich mógłby przypuszczać, że właśnie ona - bliska przyjaciółkaksiężnej du Salm, zaręczona niegdyś z francuskim kapitanem, pózniejsza kochankaMiguela Lopeza - może być żoną jednego z tych Juaristas, o których mówili z takimprzerażeniem?Jakżeby mogła przestać myśleć o Stevie? Zastanawiała się bez przerwy, dokądpojechał tamtego ranka, kiedy opuścił ją tak nagle, bezlitośnie, nawet nie całując jejna pożegnanie.Gdzie mógł być teraz? W okolicach Puebli z resztą armii Diaza? Czyod tamtego czasu zjawił się w hacjendzie? Czy przeczytał długi list, który muzostawiła?Anula & Polgara & ponaousladansc Kiedy w oceanie odbijał się ciemny błękit nieba, przypominały się jej jegooczy.Czasem płonęły namiętnością, czasem, kiedy się złościł, nabierały zimnychszafirowych odcieni.Ilekroć próbowała skupić się na czytaniu, stawała jej przedoczami jego twarz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]