[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Delikatnie koniuszkami palców wodziła poszyi, czując, jak napięta skóra zaczyna drżeć, jak pulsuje, gdy przesuwała dłoniena brzuch i biodra, i niżej, na uda.Nigdy nie ośmieliła się dotknąć ich wewnętrz-nej strony, to było zbyt niebezpieczne, przerażające.I te sny, nie dające jej spoko-ju! Coraz częściej śniła o miłosnych schadzkach, które kończyły się zdyszanymoddechem i ciężką słodyczą w ciele.Miała jednak wrażenie, że jej podświado-mość omija niebezpieczne obszary.Osoby zjawiające się w snach pozostawałyniewyrazne, nie mogłaby nawet określić ich jako mężczyzn, nie wiedziała, kimani czym były.Czasami istoty te przypominały elfy, prawie dzieci, czasami miałybardziej zwierzęcą postać, choć z całą pewnością nie były zwierzętami, zawszejednak okazywały jej dobroć i nie naruszały spokoju ducha.To wprawdzie irytowało, lecz jednocześnie dawało poczucie bezpieczeństwa.Tiril nie była jeszcze gotowa, by przyznać się sama przed sobą, że interesujeją ktoś konkretny.Dopiero stawała się kobietą.Wróciła Ester i głośnym beknięciem przerwała jej intymne rozważania. Wiesz, kiedy pogoda się trochę uspokoi, mogłybyśmy wyprawić się na So-trę i obie zafundować sobie odrobinę uciechy zaproponowała, ciężko opadającna ławę. Ester, zapewniam cię, że.Nagle Nero poderwał się i nastawił uszu. Pst! Słyszałaś? szepnęła Ester.W jej oczach zapłonął nowy blask. Nie odparła Tiril. Akurat mówiłam. To teraz zamknij gębę!Czekały w milczeniu.Nero podczołgał się pod drzwi.Widać było, jak jestspięty, ale najwidoczniej i on uszanował nakaz Ester.Tiril jednak poznała, że piesze wszystkich sił powstrzymuje się od warczenia.Ogień rzucał migotliwe cienie na nędzną izdebkę, którą Tiril usiłowała utrzy-mywać w jako takim porządku.Była to niemal syzyfowa praca, przedsięwzięciez góry skazane na niepowodzenie, ponieważ Ester ciskała wszystko tam, gdziestała, a lepkie dłonie wycierała w to, co akurat wpadło jej w rękę.Tiril na zimęmusiała przeprowadzić się do chaty, w szopie na łódz za dużo było szpar, przezktóre wpadał wicher.Dzieliła teraz izbę z Ester i Nerem, jakoś się to układało.Sypiała na podłodze, na środku pomieszczenia, w jedynym dostępnym miejscu.Nero za to bardzo sobie chwalił fakt, że jego ukochana pani zeszła nagle dobardziej psiego poziomu.Jego zdaniem miło było sypiać przytulonym do jej ple-45ców, w ten sposób także ogrzewali się nawzajem.Dla wielu psów bliskość czło-wieka ma bardzo duże znaczenie, inne nic a nic to nie obchodzi.W blasku ognia małe oczka Ester płonęły niepokojąco.Kobieta siedziała nie-ruchomo, pochylona w przód, jakby gotując się do skoku.Tiril nie bardzo mo-gła się zorientować, co się dzieje, ona bowiem niczego nie słyszała.Nie znaławyrażenia żniwa w szalejącej burzy , nic w tym dziwnego, wywodziło się onoz wód leżących bardziej na południu, gdzie, proceder, z którym się wiązało, byłpowszechniej uprawiany. Reap the wild wind.Tak! Oto znów rozległ się ten dzwięk, który wcześniej usłyszeli Ester i pies:wystrzał armatni dobiegający z morza.Ester natychmiast się poderwała. Nareszcie! zawołała z radością. Pospiesz się, Tiril! %7łar, wez trochężaru do wiadra!Potężna kobieta chwyciła swe rybackie ubranie i wybiegła w ciemność no-cy.Nero nie odstępował jej na krok.Tiril wciąż nie wiedziała, o co chodzi, leczwsypała trochę żaru do wiaderka i ruszyła za nimi.Na zewnątrz było ciemno choć oko wykol.Gwałtowny powiew wichru rzuciłnią o ścianę, deszcz siekł po twarzy. Ester? zawołała, starając się przekrzyczeć wichurę.Nero poprowadziłją za sobą, wskazując drogę.Kolejny wystrzał armatni sprawił, że Tiril wreszcie zrozumiała, w czym rzecz.Jakiś statek znalazł się w niebezpieczeństwie.Ester zmierzała do ogniska.Tiril poczuła ogarniającą ją radość.Może uda im się uratować komuś życie!Nero pociągnął ją ku wielkiemu, nigdy nie zapalanemu ognisku na północ-nym krańcu wyspy.Nareszcie więc miało zapłonąć! Wspaniale! Małe ognisko napołudniu paliło się nieustannie dzień i noc.Takie zobowiązanie wobec władz Es-ter odziedziczyła wraz z wyspą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]