[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zacząłem od nawiązania kontaktu z rezydującym wtedy, w Zu­rychu wysokim urzędnikiem brytyjskim, który wyraził gotowość rozpoczęcia rozmów wstępnych z upoważnionym przedstawicielem Rzeszy.Później przesłał nam wiadomość, że ma upoważnienie sa­mego Churchila do prowadzenia takich nieoficjalnych rozmów po uzyskaniu pewnych gwarancji i jest nawet gotów przyjechać do Niemiec celem prowadzenia dalszych rozmów na odpowied­nim szczeblu służb wywiadowczych6.Był on dobrze poinformowany o mnie i o moim stanowisku w tej sprawie.Po zakończeniu tych przygotowań złożyłem raport Himmlero-wi o wstępnych krokach, jakie przedsięwziąłem z jego upo­ważnienia.Moim celem było uzyskanie jego zgody na podjęcie dalszych kroków, ale tutaj spotkało mnie pierwsze rozczarowanie.Omawiał ze mną całą rzecz przez kilka godzin i wkrótce dostrze­głem, że jego poglądy na tę kwestię stawały się coraz bardziej skomplikowane i niezdecydowane.Najpierw nie pojmowałem, dlaczego zachowuje się w ten sposób, ale wkrótce uświadomiłem sobie, że przerażony był własnym zuchwalstwem.Łatwo sobie wyobrazić moje rozczarowanie, a nawet wstręt, kiedy Himmler6 W żadnym ze źródeł brytyjskich nie ma najmniejszej wzmianki, by rzecz dotarła do samego Churchilla.W ogóle do całej tej części wspomnień Schellen-berga należy odnosić się z duża rezerwa.Autor przedstawia tu siebie jako zdecydowanego zwolennika rokowań pokojowych już w latach 1942-43.jednak wiadomo, że tak nie było i wyraźne uaktywnienie się w tej dziedzinie szefa wywiadu RSHA nastąpiło dopiero od drugiej połowy 1944 r., czyli w obliczu klęski III Rzeszy.214na swój najlepszy belferski sposób wyszedł z sugestią, abyśmy rzecz całą przedyskutowali wpierw z Ribbentropem.Wskazałem mu, że byłoby to wbrew linii postępowania, jaką sam ułożył i wypracował.Było niemożliwością, aby Ribbentrop przy­stał na nasz plan, gdyż cała rzecz zasadzała się przecież na wyeli­minowaniu go z akcji.Gdyby zaś nasz projekt odrzucił — co było bardziej prawdopodobne — zwrócilibyśmy jego uwagę na nasze plany.Zupełnie nie mogłem zrozumieć motywów postępowania Himmlera i jego pragnienia wtajemniczenia Ribbentropa w nasze zamiary.Na to odparł: Dręczy mnie to całe spiskowanie przeciw Fuh-rerowi7, pragnąłbym współpracować z nim.Taka jest moja ostatecz­na decyzja i będzie się pan musiał z nią pogodzić.Tak więc cała sprawa została przedstawiona Ribbentropowi.O ile mogłem się zorientować żaden z nich nie wyszedł poza uprzejme i nic nie znaczące frazesy — zachowując się jak szabliści, którzy walczą w maskach.Żaden z nich nie wyjawił drugiemu swych rzeczywistych myśli.Wszystko to — jak się obawiałem — wzmogło baczność Ribbentropa.Postanowił przedyskutować rzecz całą z Hitlerem.Himmler przyglądał się wszystkiemu apatycznie, wykazując tchórz­liwy brak zdecydowania i nie czyniąc nic, podczas gdy Ribben­trop, jak to się mówi, “zyskiwał teren".Było jasne, że Hitler omawiał następnie tę sprawę z Himmlerem.Później otrzymałem od Ribbentropa notatkę, w której znajdo­wał się passus, którego nigdy nie zapomniałem: Zabraniam poli­tycznemu wydziałowi służb zagranicznych na kontaktowanie się z obywatelami państw nam wrogich.Traktuję to jako defetyzm, który odtąd będzie surowo karany.Z drugiej strony, jeżeli jakiś Anglik zapragnie z nami rozmawiać, musi nam najpierw wręczyć akt kapitulacji — było to echo własnych słów Hitlera na ten temat.Kiedy znów omawialiśmy tę sprawę, Himmler był ponury i nie-7 Znowu dość charakterystyczne ujmowanie spraw przez Schellenberga, któ­ry swoim intrygom usiłował po wojnie nadać rangę omalże konspiracji prze ciwko Hitlerowi, i to konspiracji uprawianej wespół.z Himmlerem.215rozmowny, może trapiły go wyrzuty sumienia.W pełnym pasji oświadczeniu stwierdziłem, że sprawy nie mogą przebiegać dalej w ten sposób.Wskazywało to na zupełne niezrozumienie natury działania służby wywiadowczej.Można było tego oczekiwać od Ribbentropa, Himmler jednak powinien wykazywać więcej zrozumienia dla moich usiłowań, dla mnie osobiście i dla planów, które sam przecież zaaprobował.Reichsfuhrer wypowiadał się długo i mgliście, aż wreszcie rzekł: Wie pan, Schellenberg, może jednak zrobił pan błąd, ale nie mam o to do pana urazy.Może było rzeczą nierozsądną kontaktowanie się bezpośrednio z Brytyjczykami.Należało może posłużyć się kimś neutralnym.Oczywiście była to tylko próba ratowania twarzy, ale momental­nie skorzystałem z okazji i odparłem zdawkowo: Dobrze, w przy­szłości dopilnuję tego, aby te sprawy załatwiać przez osoby trzecie.Chciałem w ten sposób uratować przynajmniej część koncepcji uzgodnionych z Himmlerem w Żytomierzu.Himmler wyraził na to zgodę.Jego reakcja była typowa, zwalnia­ła go od wyrzutów sumienia, dlatego stał się nagle łaskawy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •