[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzięki kamerzeskierowanej na drzwi dawało się jednoznaczniezidentyfikować Guya.Nagranie pochodziło z miejsca, gdzieewidentnie opracowywano oprogramowanie, którewyglądało na system operacyjny zarządzający Koherencją.Jak wysokie było prawdopodobieństwo, że Giuseppe Fortijeszcze kiedy indziej znalazł się w samym środku podobnegosplotu okoliczności?Jasne, mogli szukać dalej.Aż do końca dnia, mieliprzecież wystarczająco dużo danych.Ale czy nabiorąwiększej pewności, niż mieli właśnie teraz?Christopherowi przyszła do głowy jeszcze jedna myśl.Pomysł, na który nie wpadł wczoraj.Pytanie o to, dlaczegonie wiedział o widocznym na filmie programie.Przecieżkiedyś stanowił części Koherencji no, tak mniej więcej.W każdym razie, tkwił w niej wystarczająco głęboko, bywiedzieć o wszystkim, o czym i ona wiedziała.Oczywiście,w chwili, gdy się odłączył, utracił wiedzę posiadaną przezinnych& ale wciąż pamiętał, że kiedyś wiedział dużo.Ale tego nie.Nigdy nie miał z czymś takim do czynienia.Albo już nie pamiętał, że o tym wiedział.Także możliwe.Z tyłu kampera dobiegły jakieś westchnienia oraz jęki,a potem rozsunęły się zasłony i pojawił się Guy.Miał nasobie jedynie bokserki, a na widok jego nagiego tułowia,mięśni oraz włosów na piersiach, Christopher niechętniewspomniał swój sen. Wciąż przy tym siedzisz czy już do tego siadłeś? Fortizapytał zaspanym głosem. Dopiero co wstałem. No, to już jestem spokojny. Guy stoczył się z posłania,założył protezę i pokuśtykał do toalety.Christopher starał sięignorować odgłosy dochodzące zza plastykowych drzwi.Guy, po powrocie stamtąd, wciąż jeszcze utykał.Ranopotrzebował trochę czasu, by zacząć normalnie chodzić. I co? zapytał Doznałeś nocą jakiegoś olśnienia? Nie odparł Christopher.Guy zbliżył się, pochylił nad nim, dusząc ostrymzapachem potu, tytoniu, uryny i jeszcze czegoś. Po co w ogóle Koherencja programuje w ten& hmm,dosyć tradycyjny sposób? zapytał. Przecież mówiłeś, żeich mózgi są bezpośrednio połączone z komputerami?Christopher uniósł głowę, patrząc z niedowierzaniem. Co za głupie pytanie! Nie, no poważnie.Najwyrazniej rankiem także umysł Guya potrzebowałnieco czasu, aby przestać utykać. Może dlatego że dokładne ułożenie w głowie proceduryprogramu byłoby zbyt meczące? Na pewno wiesz, jak to jest.Zastanawiasz się, oczyma duszy już całkiem wyrazniewidzisz jakąś funkcję, a kiedy tylko zapisujesz to w edytorze,od razu zauważasz, że brakuje jeszcze mnóstwa rzeczy.Szczegółów, na których to wszystko się opiera. Ale Upgraderzy nie muszą korzystać z klawiatury.Mogąmyślą przekazywać kody od razu na monitor, prawda? Tak, tylko wcale nie jest wtedy szybciej.Kiedy jeszczebyłem w Koherencji, też najczęściej używałem klawiatury.Chodzi o to, że wtedy nie trzeba tyle sprawdzać.Jedna myśl,jedno pytanie i już się wie. No dobra.No to wiem już wszytko.Chociaż& Guywskazał tekst programu. Nie mieści mi się w głowie, żeKoherencja stresuje się czymś takim.Co w tym jest aż takstrasznie groznego?Christopher przyjrzał się ramieniu, którym obok niegopodpierał się Guy, patrzył na okrywające je gęste, ciemnewłosy. Może po prostu jesteśmy za głupi, aby to zrozumieć. Może to jest tylko, no wiesz& jakiś sterownik drukarki,czy coś w tym rodzaju. Guy wyciągnął głowę, skupił się naprogramie z ekranu. Przecież na to właśnie wygląda,prawda? Na to, że rozprowadza dalej jakieś dane. Bzdura odparł Christopher. To jest część jądrasystemu operacyjnego, coś takiego jak main loopw programach okienkowych. A co ci da samo main loop, jak nie znasz całejarchitektury? Guy zakasłał gwałtownie, kaszlem palacza.Masz pojedynczy kawałek układanki, ale nie masz pojęcia,jak wygląda cały obraz. Fragment zawsze mówi coś na temat całości odparłChristopher. Jeśli ta procedura znajduje się na najniższejpłaszczyznie, można powiedzieć, w jądrze jądra, toKoherencja nie zdoła tego zmienić bez żadnychkonsekwencji.Inaczej dawno by to już zrobiłai zaoszczędziła sobie całego wysiłku związanegoz wysadzeniem w powietrze centrów obliczeniowych.Alejeśli zmienia się procedurę jądra, to trzeba zmienić całyoparty na niej system, a on przecież cały czas działa!Koherencja od niego zależy.Majstrowanie przy nim to jakprzeprowadzanie na samym sobie operacji mózgu.Guy w zamyśleniu wpatrywał się w ekran.Jego brzuchznalazł się obok ramienia Christophera.Mógłbym mu terazwbić nóż, przyszło chłopcu do głowy.Przeraził się tej myśli. Jeśli o mnie chodzi powiedział wreszcie Fortii wyprostował się to najpierw pójdę zapalić.Potem poczłapał na tył kampera, wyciągnął swójwyświechtany brązowy szlafrok, poszukał cygareteki wyszedł na dwór.Drzwi zostawił otwarte.Ledwie to zrobił, obudziła się Serenity i też zeszła na dół.Przycupnęła na siedzisku obok Christophera, tak blisko, żemógłby ją pocałować.Jednak nie to miał teraz w głowie. Dzień dobry powiedziała zaspanym głosem. Dobry. I jak? Cały czas nie masz pomysłu, co z tym możnazrobić? Nie mam.Milczeli.Christopher wpatrywał się w tekst programu, aletak naprawdę nie był w stanie się nad nim zastanawiać.Teraz, kiedy Serenity siedziała tuż obok, po prostu nie chciałmu wyjść z głowy tamten obraz ze snu, to jak leżała napodłodze całkiem naga, nad nią Guy&Jasna cholera! Gwałtownie zaczerpnął powietrzai potrząsnął głową, chcąc wyzbyć się wspomnienia. Wiesz co? stwierdziła Serenity. Tutaj w środku ranozawsze strasznie śmierdzi.Powinniśmy otwierać wszystkieokna. Być może.Odpowiedz chyba jej się nie spodobała. To najpierw sama wyjdę na dwór oznajmiła, potemwstała. Potrzebuję świeżego powietrza.Spojrzał na nią, sam nie wiedząc, co ma zrobić.Tylko sen,przypomniał sobie.Może będzie lepiej, jeśli zacznie to sobieregularnie powtarzać.Usłyszała, jak na zewnątrz Guy mówi coś do Serenity.Niesłyszał co dokładnie, jednak odpowiedziała dzwięcznymśmiechem.Zraniło go to prosto w serce. 75 | Gdyby tylko potrafił się skoncentrować! Gdybytylko był w stanie spokojnie pomyśleć! Christopherwpatrywał się w ekran, w kod zródłowy programu, ale taknaprawdę wciąż widział coś innego, bo chaos w jegownętrzu wszystko mu przysłaniał.Koncentracja! Do jasnej cholery, przecież właśnieskupienie zawsze stanowiło jego siłę!Dobra.Ten dostęp do banku danych to było jakieśdziwne.Bardzo specyficzne.Przypominał mu coś, powinnomu to coś mówić.Był już bliski uchwycenia tego czegoś,jednak wciąż na to po prostu nie wpadał&I znowu nie umiał się powstrzymać przed zerwaniem sięz miejsca i sprawdzeniem, co też robią Serenity i Pentabyte-Man.Na oknie za umywalką wisiała firanka, dzięki którejmógł szpiegować tych dwoje, sam pozostając niezauważony.Czuł się podle, ale po prostu nie potrafił inaczej.Nic.Nic nie robili.Od obiadu siedzieli tylko w cieniukampera i rozmawiali.Guy palił swoje duszne cygaretki,opowiadał anegdoty związane z innymi filmami, w którychpojawiał się jako statysta.Wymieniał sławnych aktorów orazreżyserów, których w ten sposób poznał.Z kim pił piwo, ktobył zarozumiały, a kto przystępny i tak dalej. Zróbmy sobie dzisiaj dzień przerwy zaproponowałrano Guy, bo przypuszczalnie miał już tego wszystkiego podziurki w nosie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]