[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale z Różą Elliot nigdy nie mogłam dojść do ładu.Powiedzmy od razu: była zepsutym, samolubnym, rozleniwionym i wiecznie jęczącym stworzeniem.Frank także nie lubił pracować i oboje byli biedni jak myszy kościelne.Biedni! Żyli samymi kartoflami, i basta, niech mi pani wierzy.Mieli dwoje dzieci: Ewę i Karola.Ewa miała urodę matki, rozum ojca i jeszcze coś, czego nie odziedziczyła po żadnym z nich.Wrodziła się w babkę West: wspaniałą starszą damę.Jako dziecko była najweselszym, najmilszym, wiecznie uśmiechniętym stworzeniem.Wszyscy za nią przepadali.Była beniaminkiem ojca i ogromnie go kochała.Byli „kolegami” — jak sama mówiła.Nie widziała w nim żadnych, wad.A był to do pewnego stopnia mężczyzna, który mógł się podobać.Otóż, jak Ewa miała dwanaście lat, zdarzył się pierwszy straszny wypadek.Ubóstwiała swego braciszka, młodszego od niej o cztery lata i najmilszego dzieciaka.Pewnego dnia mały zabił się.Spadł z wielkiej fury z sianem w chwili, kiedy ta wjeżdżała do stodoły, i koła przejechały przez jego małe ciałko i po prostu zgniotły go tak, że na miejscu wyzionął ducha.Ewa była świadkiem tego wypadku.Krzyknęła przeraźliwie — najęty woźnica zapewniał, że nigdy nie— słyszał takiego krzyku i że będzie go miał w uszach do końca życia.A potem ani nie krzyczała, ani nie płakała.Zeskoczyła ze strychu na wóz, z wozu na ziemię i chwyciła na ręce biedne, skrwawione, ciepłe jeszcze ciałko.Aniu, wie pani, musieli siłą ją oderwać.Nie chciała go puścić.Posłali po mnie… nie, ja nie mogę o tym mówić.Panna Kornelia otarła łzy, które zaperliły się w jej poczciwych, piwnych oczach, i zapamiętale zaczęła szyć.Przez kilka minut trwało milczenie.— Tak, tak — podjęła na nowo.— Pochowali małego na cmentarzu za przystanią, a Ewa wróciła do swych, książek i nauki.Nigdy nie wspominała więcej swego brata i nie słyszałam do dnia dzisiejszego, aby kiedykolwiek wymówiła jego imię.Mam wrażenie jednak, że ta stara rana niekiedy boli ją i pali.Ale ona była dzieckiem, a dla dzieci czas jest bardzo łaskawy.Po jakimś czasie znów zaczęła się śmiać, jej śmiech jest taki ładny, nieczęsto go pani teraz usłyszy.— Słyszałam go ostatniego wieczoru — wtrąciła Ania — doprawdy cudowny śmiech.— Frank West zaczął podupadać po śmierci syna.Mocny nigdy nie był, a śmierć małego była dlań wielkim ciosem, bo bardzo kochał chłopca, choć jak wspomniałam, Ewa była jego ulubienicą.Stał się zamknięty i ponury i nie mógł czy też nie chciał pracować.Aż pewnego dnia, Ewa miała wówczas czternaście lat, powiesił się w gościnnym pokoju, i to w samym środku pokoju, na haku od lampy.Czy nie po męsku? A była to akurat rocznica jego ślubu.Odpowiedni dzień wybrał sobie na to, prawda?… I właśnie biedna Ewa musiała go pierwsza zobaczyć wiszącego.Weszła tego dnia z piosenką na ustach do pokoju, z kwiatami do wazonów na ręku, i ujrzała ojca zwisającego od sufitu z twarzą czarną jak sadza.To coś straszne go, niech mi pani wierzy.— Boże, co za okropna rzecz! — zawołała Ania.— Biedne, biedne dziecko!— Ewa nie płakała na pogrzebie ojca, tak samo jak nie płakała na pogrzebie brata.Natomiast Róża zawodziła za dwoje.Ewa musiała użyć wszystkich sił, aby uspokoić i pocieszyć matkę.Postępowanie Róży było zarówno w moich oczach, jak i w oczach innych bardzo niesmaczne.Ewa jednak ani na j chwilę nie straciła cierpliwości.Kochała matkę.Ewa jest córką swego rodu.W jej oczach nikt w rodzinie nie mógł popełnić nic niewłaściwego.Tak oto pochowano Franka Westa obok Karolka.Róża postawiła tam później duży pomnik, większy, aniżeli wymagał tego charakter jej męża, niech mi pani wierzy.W każdym razie był większy, niż Róża mogła sobie na to pozwolić, ponieważ musiała wskutek tego zadłużyć mająteczek ponad jego wartość
[ Pobierz całość w formacie PDF ]