[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wprawiły one Maximiliana Fischera w nastrójgorszy niż zazwyczaj. Tylko popatrz  powiedział do swego kuzyna Leona Laita, prawnika, któregoostatnio mianował prokuratorem generalnym.Rzucił mu raport.Jego sytuacja była niewesoła.Wszystko wskazywało na to, że Briskin odniesie w wy-borach łatwe i spektakularne zwycięstwo. Dlaczego tak się dzieje?  zapytał Lait.Podobnie jak Max był potężnym mężczy-zną z wydatnym brzuchem, przez lata piastującym awaryjną posadę; nieprzyzwyczajo-ny do aktywności fizycznej doświadczał obecnie niemałych trudności.Jednakże z uwa-gi na rodzinną lojalność zdecydował się pozostać na stanowisku. Dlatego że trzymaw garści wszystkie stacje telewizyjne?  zapytał, popijając piwo z puszki. Nie, bo pępek fosforyzuje mu w ciemnościach  odgryzł się Max. Jasne, żechodzi o stacje, ty głupku  dzień i noc kreują jego wizerunek. Zamyślił się posęp-nie. To pajac.Ta jego czerwona peruka nadaje się do telewizji, ale nie na fotel prezy-dencki. Z przygnębienia głos uwiązł mu w gardle, zamilkł.Najgorsze miało jeszcze nastąpić.O dziewiątej wieczorem Jim  Jam Briskin rozpoczął siedemdziesięciodwugodzin-ny maraton jednocześnie na wszystkich swoich kanałach telewizyjnych w ramach ostat-niej wielkiej nagonki mającej na celu zwiększenie jego popularności i zapewnienie muzwycięstwa.Max Fischer siedział na łóżku w swojej sypialni w Białym Domu i podjadał ze stoją-cej przed nim tacki, spoglądając ponurym wzrokiem w telewizor.Ten Briskin, pomyślał ze złością po raz nie wiadomo który. Popatrz  rzucił do swego kuzyna; prokurator generalny siedział naprzeciw nie-go na fotelu. Jest ten dureń. Wskazał na ekran. Ohyda  stwierdził Leon Lait, pogryzając cheeseburgera. Wiesz, skąd on nadaje? Z przestrzeni kosmicznej, zza Plutona.Z najdalszego na-dajnika, do którego twoje FBI nie dotrze za milion lat. Właśnie że dotrze  zapewnił go Leon. Powiedziałem im, że muszą to zrobić,bo tak osobiście przykazał prezydent, mój kuzyn.369  Ale trochę to potrwa  odparł Max. Leon, jesteś zbyt cholernie ślamazarny.Powiem ci coś.Wysłałem tam statek,  Dwight E.Eisenhower.Jest gotów, by znieść nanich jajo, no wiesz, wielkie bum, jak tylko wydam rozkaz. Jasne, Max. Wcale się do tego nie palę  odrzekł Max.Program nabierał tempa.Rozbłysły reflektory i na scenę powolnym krokiem we-szła śliczna Peggy Jones ubrana w połyskliwą suknię z odkrytymi ramionami.Jej wło-sy lśniły.Teraz otrzymamy striptiz jak się patrzy, uświadomił sobie Max.W wykonaniusuperlaski.Znieruchomiał i zapatrzył się na ekran.Cóż, może nie chodziło o prawdzi-wy striptiz, ale opozycja, Briskin i spółka, wprowadziła do swej kampanii element zmy-słowości.Jego kuzyn prokurator generalny przestał przeżuwać cheeseburgera, mlaska-nie ustało, ale po chwili zabrzmiało równie donośnie jak przedtem.Tymczasem na ekranie Peggy zaśpiewała:Oto Jim  Jam, na którego głosuję.Człek, co go cały naród miłuje.Najlepszy, jakiego znam.Jim  Jamie, panuj nam! O, Boże  jęknął Max.A jednak sposób, w jaki to zaśpiewała, każdy skrawek jejsmukłego, długiego ciała.nie pozostawiał nic do życzenia. Chyba wydam rozkaz Eisenhowerowi  powiedział, nie spuszczając wzroku z telewizora. Skoro tak uważasz, Max  odrzekł Leon. Zapewniam cię, że uznam, iż działa-łeś zgodnie z prawem, nie zawracaj sobie tym głowy. Podaj mi czerwony telefon  zakomenderował Max. To strzeżona linia do wy-łącznego użytku głównodowodzącego, służąca do przekazywania ściśle tajnych rozpo-rządzeń.Niezle, co?  Wziął od prokuratora generalnego telefon. Zadzwonię do ge-nerała Tompkinsa, a on przekaże rozkaz załodze statku.Współczuję, Briskin  dodał,kierując ostatnie spojrzenie na telewizor. Sam jesteś sobie winien, nie musiałeś tegorobić, po co ci było ze mną zadzierać?Dziewczyna w srebrzystej sukience znikła i w jej miejsce pojawił się Jim  JamBriskin.Max zawahał się. Witajcie, kochani towarzysze  powiedział Briskin, uciszając gestem publiczność;sztuczne oklaski  Max wiedział, że w tak odległym miejscu nie istniała żadna publicz-ność  ucichły, po czym wybuchły ze zdwojoną siłą.Briskin uśmiechnął się przyjaznie,czekając na ciszę. Chała  mruknął Max. Ta publiczność to chała.Są sprytni, Briskin i jego kli-ka.Jego notowania od razu skoczyły.370  Pewnie, Max  przyznał prokurator generalny. Od razu zauważyłem. Towarzysze  podjął rzeczowo Jim Briskin. Jak wam wiadomo, początkowestosunki pomiędzy prezydentem Maximilianem Fischerem a mną układały się bez za-rzutu.Trzymając rękę na telefonie, Max przyznał mu w duchu rację. U podstaw naszego konfliktu  ciągnął Briskin  tkwiła sprawa użycia siły, bru-talnej, bezlitosnej siły [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •