[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedyś mówił mi, że mnie kocha, a przez cały ten czasromansował z Neli.Więc jeśli mam być szczera, to nie jestemzainteresowana tym, co twój ojciec ma mi do powiedzenia.Beth wyglądała na zaskoczoną.Anneliese wiedziała, że powinnaprzeprosić.To nie była wkońcu wina jej córki, poza tym nigdy nie mówiłado Beth w taki sposób, ale dość miała stawiania uczuć innych ludzi przedwłasnymi.To była dawna Anneliese.- Beth - oświadczyła stanowczo.- Nie chcę rozmawiać z twoim ojcem.A teraz wyproś go z mojego domu.- Proszę, mamo.- Oczy Beth napełniły się łzami.Wyglądała takżałośnie i Anneliese wiedziała już, że pójdzie na dół porozmawiać zEdwardem.- Jak go tutaj ściągnęłaś? - zapytała.- Powiedziałam, żeby zrobił to dla mnie.Nie chciał przyjechać, alewiem, że rozmowa okaże się pomocna.Anneliese wzniosła oczy ku niebu.Wiedziała, że Edward, tak jak iona, nigdy nie odmówiłby niczego córce.Nawet teraz, kiedy nie mogłaznieść myśli, że będzie przebywać w tym samym pomieszczeniu, co on,wiedziała, że to przetrwa, ponieważ to uszczęśliwi Beth.Nikt inny nie byłby w stanie tego dokonać.Nie znajdowali się naetapie mediacyjnym, chyba że za mediację uznać można było rzucanietalerzami i darcie się wniebogłosy.No cóż, porozmawia z nim przez pięćminut i tyle.Anneliese przejrzała się w lustrze.Włosy miała potargane, atwarz zmęczoną.Wyglądała jak wtedy, gdy wracała z długiego spacerupo smaganej wiatrem plaży, tyle że wtedy miewała zarumienionepoliczki, a teraz wyglądała na wycieńczoną.Nie było sensu stroić się iupiększać.Edward odszedł.Mało prawdopodobne, by wrócił dlategotylko, że ona pomaluje usta szminką.262- Jestem gotowa - rzekła.- Ale twoje włosy.- zaczęła Beth.- Moje włosy są także gotowe - odparła ponuro Anneliese.Gdy zeszły, zobaczyła, że Edward stoi niedaleko drzwi i wygląda naniespokojnego.Na jednym z foteli siedział Marcus i wyglądał na jeszczebardziej niespokojnego.Anneliese bardzo lubiła swego zięcia.Byłżyczliwy i łagodny, a także bystry i troskliwy.Prawdopodobnie lękiemnapawała go perspektywa przyglądania się, jak jego teściowie krzyczą nasiebie, ale Marcus był kolejną osobą, która dla Beth zrobiłaby wszystko.Bez wątpienia jego także przyparła do muru, by wziął udział w tymzwariowanym planie.- Chcesz wejść? - zapytała Anneliese swego męża.- Chciałem zaczekać, aż mnie zaprosisz do środka - odparł sztywnoEdward.- Chyba czas na ceremonie się skończył - warknęła.Edward przysiadłna skraju fotela naprzeciwko Marcusa.- Chodz, kochanie, przejdziemy się po plaży - rzekła Beth, łapiącMarcusa za ramię i ciągnąc do góry.- Jasne.Będziemy niedaleko, gdybyście nas potrzebowali - Marcusposłał pełne udręki spojrzenie Edwardowi i Anneliese.Na ustach Anneliese pojawił się lekki uśmiech.- Nie zamierzam go zabić - powiedziała uspokajająco.- Tylko go trochę poturbuję, dobrze?Nim Marcus zdążył coś odpowiedzieć, Beth wypchnęła go na dwór.- Naprawdę cię przepraszam za to najście, Anneliese- rzekł Edward, nadal w sposób oficjalny.- Ale Beth nalegała.- Wiem.Rozumiem, że to nie twoja wina.- Jesteś bardzo wielkoduszna.263- W ogóle taka nie jestem - odparła Anneliese.- Jestem po prostuzmęczona i nie mam energii na wykłócanie się.Jesteśmy tutaj, ponieważkochamy Beth, ona jest w ciąży i nie chcemy jej denerwować.- To wspaniała wiadomość, prawda? - rzekł z przejęciem Edward, poczym urwał, tak jakby nagle przypomniał sobie, że nie są normalnymiprzyszłymi dziadkami, rozmawiającymi o swym wnuku.Anneliese pomyślała o tym samym.W przeszłości pozwalała sobiemyśleć o tym, jak ona i Edward zareagują na wiadomość, że Bethspodziewa się dziecka, ale ten scenariusz przeszedł jej najśmielszewyobrażenia.- To cudowne - kontynuował Edward - że w tym wszystkim dzieje sięcoś dobrego.- Mówisz tak, jakby wydarzyła się jakaś klęska żywiołowa i żadne znas nie było za nią odpowiedzialne - warknęła Anneliese.- Nie ma w tymnic naturalnego.Zdradziłeś mnie, zostawiłeś dla Neli.Neli! Na litośćboską, jak mogłeś to zrobić, Edwardzie? Neli była naszą przyjaciółką.Miałam nawet wyrzuty sumienia, że tak ją ciągle zapraszam, na wypadekgdybyś ty miał dość tego piątego koła u wozu podczas kolacji.Jaka jabyłam głupia, ty przecież byłeś zachwycony tym, że ją gościmy.To jabyłam prawdopodobnie tą, której chciałeś się pozbyć.- Nie, to nie było tak - zaprotestował Edward
[ Pobierz całość w formacie PDF ]