[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wpadł do pokoju.Roseta i Amy rozpaczały nad pustym łożem hrabiego.- Gdzie jest hrabia? - zapytał.- Nie wiem, nie wiem - powtarzała Roseta.- Panie spały?- Niestety.Spałyśmy obie.- Hrabia nie mógł odejść daleko, jest zbyt słaby.- Nie widział go pan w przedpokoju?- Nie.- Więc jest z pewnością w bibliotece.- Doktor otworzył drzwi do biblioteki, przeszukał dokładnie oba pomieszczenia - ani śladu.- Nie rozumiem, w jaki sposób zdołał zejść z łóżka, zwłaszcza wyjść z sypialni - rzekł do siebie.- Był tak osłabiony.Okna są pozamykane od zewnątrz, więc nie mógł przez nie wyskoczyć.Trzeba rozpocząć poszukiwania.Zwołano wszystkich mieszkańców zamku.Nikt nie widział hrabiego.Przeszukano cały zamek.Bez najmniejszego rezultatu.Wszyscy byli zdenerwowani, podnieceni, tylko notariusz, Clarisa i Alfonso - stoicko spokojni, oni nie brali udziału w poszukiwaniach.Roseta - rozdrażniona w najwyższym stopniu - weszła do pokoju brata, w którym znajdował się również Cortejo i zawołała:- Alfonso! Ojciec zginął, a ty siedzisz tu najspokojniej!? Alfonso wzruszył ramionami.- Cóż mam począć? Odebrano mi przemocą prawo mieszania się do czegokolwiek, a nawet prawo zabierania głosu.- Co ty opowiadasz? Jaki to ma związek?- Nie spierajmy się.Musicie teraz ponosić konsekwencje własnego postępowania.To ty i twoi przyjaciele jesteście za wszystko odpowiedzialni, ja umywam ręce.- Ależ ojca nie ma w całym zamku!- W takim razie jest poza zamkiem.Proszę pana, senior Cortejo, jako zastępcę mego ojca, o zajęcie się odszukaniem hrabiego.Notariusz zapytał z godnością i namaszczeniem:- Jak hrabia był ubrany, condeso?- Prawie wcale nie był ubrany.Czuł się tak osłabiony, że nikt nie przypuszczał aby się mógł podnieść z łóżka.- Takie jest zdanie doktora Sternaua.O ile mi jednak wiadomo, obłąkani potrafią zdobyć się na ogromny wysiłek.Każę szukać wszędzie, wyznaczę nagrodę za znalezienie hrabiego.- Dobrze, niech pan dołoży wszelkich starań - rzekła Roseta odchodząc.- Czy nie miałem racji? - Cortejo zwrócił się do syna.- Występuję teraz jako zastępca hrabiego i chciałbym zobaczyć tego, kto mi odmówi posłuszeństwa.Sternau działał na własną rękę.Uważał za niemożliwe, aby osłabiony przez upust krwi hrabia mógł opuścić pokój, a tym bardziej zamek.Domyślał się, że najprawdopodobniej uprowadzono go.Szukał śladów, niestety, na próżno.Cortejo również zajął się poszukiwaniem zaginionego.Rozesłał po okolicy gońców pieszych i konnych, naznaczył pięćset duros nagrody za odnalezienie hrabiego.Nic to jednak nie dało.Przeszedł dzień, przeszła noc, a hrabiego ani śladu, choć setki ludzi, zwabionych wysoką nagrodą, nie ustawało w poszukiwaniach.Nazajutrz, gdy wszyscy mieszkańcy zamku zebrani byli przy śniadaniu - pod wpływem nieszczęścia bowiem znikły animozje i antypatie dzielące notariusza i jego rodzinę od otoczenia Rosety - wszedł służący i oświadczył, że przyszedł jakiś Cygan, który twierdzi, że ma do przekazania pewną wiadomość.Wpuszczono go natychmiast.Był to Garbo.Ubrany w krótkie, podarte spodnie i postrzępioną kurtkę, miął nerwowo w rękach swój wysoki kapelusz, aby wywołać wrażenie, że w ten sposób stara się pokonać zmieszanie, wywołane widokiem hrabiowskiej rodziny.- Kim jesteś? - zapytał Cortejo.- Jestem biedny gitano.Chciałbym coś powiedzieć.Czy jaśnie państwo pozwolą?- Słuchamy.Garbo grał swoją rolę znakomicie.Minę miał uczciwą i szczerą, niemal dobroduszną.Chrząknąwszy kilkakrotnie, zaczął opowiadać.- Jestem biednym Cyganem.Zarabiam na chleb leczeniem ludzi i zwierząt ze wszystkich chorób.Często bywam więc w górach, gdzie szukam ziół i leków.Poszedłem tam i dzisiejszego ranka.Przy jednej ze skał zobaczyłem na drzewie strzępek przepięknej bielizny.Umieszczona była na tym strzępku hrabiowska korona i litery R.S.- Na Boga! To nasz herb rodowy.Człowieku, czy masz ten skrawek przy sobie? - wykrzyknął Alfonso.- Tak, słyszałem, że zginął jakiś wielki pan, więc go zabrałem na wszelki wypadek.Potem zszedłem w kotlinę i znalazłem tam, znalazłem.- Mówże dalej.Znalazłeś.- Czekaj! - wtrącił Sternau.- Zanim ten człowiek zacznie opowiadać, niech panie się oddalą.- Nie, nie ruszę się stąd - głos hrabianki był tak stanowczy, że Sternau nie nalegał więcej.- Czy mam mówić dalej? - zapytał Cygan [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •