[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem zniknął nagle nie wiadomo jak i nie wia-domo także, gdzie się podział. Czy miał jakieś zwierzęta? Tylko jednego konia.Zresztą szukano tu pana Marshalla onegdaj. Ach, kto taki? Trzej ludzie.Dwaj biali i jeden Mulat.Dopytywali się u mnie o niego, a i wy pewnie goznacie. Trochę, dlatego chcielibyśmy się z nim spotkać.Dokąd udali się ci trzej? Odszukali miejsce, w którym stał jego namiot, a wróciwszy tu, siedzieli długo nad papie-rem, który tam, zdaje się, znalezli.Rzuciłem okiem na ten papier i spostrzegłem, że to jakaśmapa albo plan. A potem? Pytali o dolinę Short Rivulet42.Gdy im ją opisałem i wyjaśniłem, jaka droga do niej wie-dzie, zaraz tam pojechali. Na podstawie samego opisu nie zdołają chyba dostać się do Short Rivulet? A wy znacie tę dolinę? Byłem tam raz.Ale czy nie moglibyście pokazać nam miejsca, w którym stał namiot Al-lana? Możecie je zobaczyć stąd.Leży po prawej stronie na zboczu, przy krzakach tarniny.Jeślitam pójdziecie, zauważycie od razu stad po ognisku. A jak się nazywa człowiek, który był służącym Allana? Fred Buller.Pracuje w drugiej płuczkarni na lewo, jeśli się idzie z góry.Skinąłem na Bernarda i wyszedłem z nim ze sklepu.Puściliśmy się w górę potoku i za-trzymaliśmy się na oznaczonym miejscu.Pracowali tam tylko dwaj ludzie. Dzień dobry, moi panowie! Który z was jest master Buller? zapytałem. Ja! odrzekł jeden z nich. Czy macie czas odpowiedzieć mi na kilka pytań? Jeśli mi się to opłaci.Wiecie, że przy tej pracy każda minuta kosztuje pieniądze. Ile chcecie za dziesięć minut? Trzy dolary. Macie! rzekł Marshall podając mu pieniądze. Dziękuję, sir! Jesteście szczodrymi dżentelmenami. Skorzystacie jeszcze więcej z naszej szczodrości, jeśli szczerze odpowiecie na pytania! rzuciłem mu na przynętę. Well, sir! Pytajcie!Aotrostwo patrzyło mu z oczu.Jak miałem go zmusić do mówienia? Postanowiłem zagraćwobec niego rolę równego mu draba. Czy nie poszlibyście razem z nami cokolwiek na stronę? Do diabła, sir! Macie dobrą broń!Aha, ten łotr ma widocznie nieczyste sumienie! Dobrą broń dla wrogów, a dobre pieniądze dla przyjaciół.Idziecie?42S h o r t R i v u l e t (ang.) Krótka Rzeczka135 A niech tam!Wyszedł z wody i oddalił się z nami od brzegu. Byli u was przedwczoraj trzej ludzie? Tak. Dwaj biali i jeden Mulat? Istotnie, a dlaczego pytacie? Biali to byli ojciec i syn? Tak, a Mulat to mój i ich znajomy. Ach nie wiem, skąd mi to przyszło nagle na myśl tego Mulata ja znam także.Ma naprawym policzku ranę od noża? Rzeczywiście, znacie kap.znacie sir Shelleya? Gdzieżeście się z nim zetknęli? Swego czasu mieliśmy z sobą różne interesy, dlatego chciałbym się dowiedzieć, gdzie onsię teraz znajduje. Nie wiem, sir!Widać było po nim, że powiedział prawdę. Czego ci ludzie od was chcieli? pytałem dalej. Sir, dziesięć minut upłynęło już chyba! Jeszcze nie.Ale ja wam powiem, że wypytywali was o waszego dawnego pryncypała ma-ster.Marshalla.Zresztą dostaniecie za dokończenie rozmowy z nami jeszcze pięć dolarów.Bernard sięgnął do kieszeni i zapłacił. Dziękuje, sir! Jesteście zupełnie innymi ludzmi niż ci Morganowie i ten Shelley.Udzielęwięc wam lepszych wskazówek aniżeli jemu.Skoro mieliście z nim interesy, to wiecie za-pewne, jaki to sknera.Miał on towarzysza z Sid.Utknął, przerażony niemal tym słowem, które zaczął wymawiać. Sidney Coves, chcieliście powiedzieć! Znam i to także. Tak? Sądzę zatem, że potraficie ocenić, co znaczą drobne przysługi.Gdzie są teraz citrzej, tego nie wiem, ale wiem, że szukali tu czegoś długo i znalezli w końcu jakiś papier.Gdyby sir Shelley inaczej ze mną rozmawiał, dostałby jeszcze i inne papiery. A jak należy z wami mówić, aby je dostać?Na to on roześmiał się nikczemnie i dodał: Jak dotąd!Miał więc na myśli rozmowę dolarami, szczwany drab! Jakież to są papiery? Listy. Od kogo i do kogo? Hm, sir, boję się zaczynać, skoro nie jestem pewny, czy pomówicie ze mną moim języ-kiem! Oznaczcie cenę! Sto dolarów! Czy trochę nie za dużo? Podchwytujecie listy swego pryncypała, aby je sprzedać kapita-nowi rozbójników, a gdy ten daje wam za nie zbyt mało, zatrzymujecie je sądząc, że to, o cosię usilnie stara sir Shelley, może wam przynieść niezły dochód.Przestrzegam jednak, że mo-żecie na tym zle wyjść! Czy nie zadowolilibyście się pięćdziesięcioma dolarami?Wypowiedziałem przypuszczenie, które mi się nasunęło na podstawie tego, co dotychczasusłyszałem.Poznałem jednak natychmiast, że trafiłem w sedno, gdyż przystał od razu na mojącenę. Teraz widzę istotnie, że mieliście wspólne interesy z kapitanem, ponieważ wszystko wie-cie.Nie będę już was naciskał i przyjmę pięćdziesiąt. Gdzie są te papiery?136 Chodzcie do naszego namiotu!Wróciliśmy do tego ,,namiotu , który w rzeczywistości składał się tylko z czterech ścianziemnych i rozciągniętej nad nimi podziurawionej, pilśniowej dery.W każdym z czterechrogów znajdowała się jedna dziura.Dziury te widocznie służyły za schowki, bo Buller sięgnąłręką do jednej z nich i wydobył podartą chustkę, pełną rozmaitych przedmiotów.Rozwinąw-szy chustkę wyciągnął dwa listy, które mi podał.Chciałem je wziąć, lecz on cofnął czym prę-dzej rękę i oświadczył: Za pozwoleniem, sir! Najpierw pieniądze! Nie, przedtem muszę przynajmniej przeczytać adres! Dobrze! Ja potrzymam listy, a wy się im przypatrzycie!Potrzymał je istotnie przed nami, a my spojrzeliśmy na wypisane na kopertach słowa. Dobrze! zawołałem. Bernardzie, daj mu pieniądze!Listy były adresowane do ojca Bernarda, ponieważ Allan.nie wiedział jeszcze, że go za-mordowano.Bernard dobył pośpiesznie pieniądze, chociaż widać było, że wydało mu się toco najmniej osobliwym płacić taką sumę za umyślne, na jego szkodę nawet obliczone zagar-nięcie cudzej własności.Buller zadowolony schował pieniądze i chciał już zawinąć chustkę,kiedy nagle błysnęło z niej coś złotego.Bernard sięgnął natychmiast i wyrwał mu z ręki zega-rek w szczerozłotych kopertach. Dlaczego zabieracie się do mojego zegarka? zapytał Buller. %7łeby zobaczyć, która godzina odrzekł Marshall. Nie nakręcony odpowiedział Buller, skwapliwie wyciągając rękę. Oddajcie, sir! Zaraz! zawołałem przytrzymując jego rękę. Jeśli nawet stoi, to dowiecie się przy-najmniej, którą godzinę ostatnio wybił. Zegarek Allana! zauważył Bernard zmieszany. Naprawdę? Skąd ten zegarek znalazł się w waszym ręku, człowieku? zapytałem. Co was to obchodzi? odburknął zuchwale. Nawet bardzo mnie to obchodzi, gdyż ten dżentelmen jest bratem dawnego właścicielazegarka.Skąd zatem macie zegarek master Marshalla?Drab znalazł się w wielkim kłopocie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]