[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczywiście namiot zwierzęcia też był strzeżony; jednak dwóchCeltów, którzy wyprosili dla siebie zaszczyt chronienia wysłanniczki Diany, ktoś musiałodurzyć silnym narkotykiem, przespali bowiem całą noc jak zabici.Sertoriusz dał wiarę ichpłaczliwej skrusze, ale nie udało mu się wydobyć z nich żadnej użytecznej informacji.Poprosiłem, by pokazano mi namiot sarny.Sertoriusz zaprowadził mnie tam osobiście,ale zanim weszliśmy do środka, zatrzymał się i zerknął na Ekona.- Czy twój syn widział już śmierć? - spytał.- Tak.Dlaczego pytasz?- Widok nie jest makabryczny.a na takie to ja się napatrzyłem.ale przyjemnie tonie wygląda.Więcej nic nie powiedział, tylko wprowadził nas do namiotu.Stał w nim mały kojec, aw nim wiadra z wodą i świeżą trawą.Dookoła rozsypane były zdzbła siana.Na małym łóżkuleżała dziewczynka, którą widzieliśmy poprzedniego dnia.Miała na sobie tę samą białą szatę,ale włosy, nieskrępowane chustą rozlały się czarną kałużą wokół białej twarzy.Spoczywaławyprostowana jak na marach, z rękami skrzyżowanymi na piersiach.Można by pomyśleć, żeśpi, gdyby nie nienaturalny woskowy odcień cery i siny krąg na szyi.- Czy tak ją znalezliście? - spytałem.- Nie - odrzekł Sertoriusz.- Leżała tam, przed kojcem, skręcona na ziemi.- Kim ona była?- To zwykła dziewczyna z jednego z celtyckich plemion.Ich kapłani orzekli, że tylkodziewica może karmić i pielęgnować białą sarnę, a ona się zgłosiła sama.To wielki zaszczytdla jej rodziny.Nazywała się Liria.- Gdzie jest jej biała chusta?- Rzeczywiście jesteś spostrzegawczy, Gordianusie.Chusta zniknęła.- Sądzisz, że.- Wyciągnąłem rękę, by dotknąć znaków na jej szyi.- Zwinięta chustamogłaby posłużyć jako narzędzie zbrodni.Sertoriusz skinął głową. - Musiała próbować ich powstrzymać.Strażników uśpiono, więc i ona powinna dostaćten sam narkotyk.Jadła zawsze to samo co oni.Być może wczoraj jednak pościła.czasemsię to zdarzało.Mawiała wtedy, że to z rozkazu sarny, dla zachowania czystości.Myślę, żekiedy przyszli po sarnę, dziewczyna mogła się obudzić, więc ją udusili, żeby nie podniosłaalarmu.- Ale dlaczego po prostu nie uśmiercili zwierzęcia, zamiast je porywać?Sertoriusz westchnął ciężko.- Ten kraj jest przesiąknięty zabobonami, Gordianusie.Ludzie się dopatrują znaków iwróżb w każdym oddechu.Nie można tu się spokojnie wysiusiać, bo zawsze ten czy inny bógzagląda ci przez ramię.Podejrzewam, że ktokolwiek to zrobił, nie miał zamiaru nikogozabijać.Chcieli tylko, żeby moja biała sarna zniknęła, nie rozumiesz? Jak gdyby sama odemnie uciekła.Jak gdyby Diana nagle odwróciła ode mnie swą łaskę.Co by wtedy sobiepomyśleli moi hiszpańscy żołnierze? Pojmujesz, jaka to byłaby dla mnie katastrofa,Gordianusie?Patrzył przez długą chwilę na martwą dziewczynę, po czym w końcu oderwał od niejwzrok i zaczął krążyć tam i z powrotem po namiocie.- Porywacze dodali zbrodnię do swych win.Już to jest dostatecznymświętokradztwem, choć Liria właściwie nie była kapłanką.Ot, prosta dziewczyna z biednegodomu, która przypadkiem zachowała jeszcze dziewictwo.Sprawcy jednak nigdy by się niepoważyli na zabicie sarny.To by się obróciło przeciw nim samym.Zabicie wysłanniczkibogini byłoby zbrodnią nie do wybaczenia i tylko by utwierdziło miejscowe plemiona w woliwalki z takim bezbożnym wrogiem.Dlatego jestem przekonany, że zwierzę jest całe i zdrowe.Starałem się trzymać to w tajemnicy, Gordianusie, ale pogłoski o zniknięciu sarny chyba jużsię zaczęły szerzyć w obozie.Rzymscy żołnierze, jak przypuszczam, domyślą się prawdy.żeporwano ją z powodów politycznych.Ale tubylcy.ci na pewno pomyślą, że bogowieobrócili się przeciwko mnie.- Ich wiara w białą sarnę jest naprawdę tak wielka?- O, tak! Właśnie dlatego ją wykorzystywałem, jako potężne narzędzie, by związać ichze sobą.Potężne, lecz niebezpieczne.Przesąd można łatwo obrócić przeciwko człowiekowi,który się nim posługuje.Powinienem lepiej jej strzec!- A ty, Sertoriuszu? Czy też wierzysz w jej moc i słyszysz jej głos?Wódz spojrzał na mnie bystro.- Dziwię się, że w ogóle o to pytasz, Poszukiwaczu.Jestem rzymskim wodzem, a niełatwowiernym Iberyjczykiem.Biała sarna jest dla mnie tylko środkiem politycznym.Czyż muszę ci to tłumaczyć? Jednego dnia szpiedzy donoszą mi o ruchach Pompejusza, drugiegoogłaszam, że biała sarna szepnęła mi na ucho, iż armia rzymska znajdzie się o pewnym czasiew pewnym miejscu.i oczywiście proroctwo się spełnia.Za każdym razem, kiedy odkrywamjakiś sekret albo dowiaduję się o przyszłym zdarzeniu, oficjalnie zawdzięczam to białejsarnie.Ilekroć muszę wydać rozkaz, który miejscowym trudno przełknąć.jak spalenie jednejz ich własnych wiosek czy uśmiercenie popularnego człowieka.tłumaczę im, że muszą tozrobić, bo taka jest wola białej sarny.Tak jest mi o wiele łatwiej.A kiedy sprawy wyglądająnietęgo i moi żołnierze zaczynają tracić ducha, oznajmiam im, że Diana obiecała mi przez niązwycięstwo.Biorą się wtedy w garść, biją się jak szaleni i rzeczywiście zwyciężamy.Czyuważasz, że bluznię, odwołując się do takich metod? Najlepsi wodzowie zawsze tak robili, bywesprzeć morale swoich wojsk [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •