[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Robię się kurewsko sentymentalny, Bill - rzekł.Amerykanin zamknął z trzaskiem notes i podniósł się na nogi.- To mało prawdopodobne, Ericu - odparł, wyciągając rękę.- Dziękuję ci.Jeśli mi się poszczęści, to będzie reportaż mojego życia.- Po chwili dorzucił poważniejszym tonem: - Chyba już pora wracać do domu.Mam do wykonania robotę, ale nie zapomnę o tym wszystkim, nawet jeśli któregoś dnia będziemy musieli zostać wrogami.- To możliwe - dodał cicho Eric, ściskając jego dłoń.- Ale ja również nie zapomnę.Choćby dlatego, że tu właśnie zrozumiałem, iż ja także mam do wykonania robotę.- Popatrzył na Sofie, która paliła papierosa, opierając się o fragment muru.Spotkała jego spojrzenie, mrugnęła znacząco i przesłała mu całusa.- Są też inne powody, ale ten jest najważniejszy.- Robotę? - zapytał Dreiser, starannie ukrywając zapał.Musiał przyznać, że czuje coś więcej niż zwykłą ciekawość reportera.Twarz Erica wyglądała inaczej.Nie była łagodniejsza, lecz z jakiegoś powodu bardziej ożywiona.- Napiszę te książki, o których mówiliśmy.Bill.Wiem już, jak powinny wyglądać.Ponadto.- zaciągnął się dymem papierosowym -.postanowiłem, że po wojnie zajmę się polityką.- Świetnie! - Dreiser klepnął go w ramię.- Kiedy władzę obejmie ktoś taki, jak ty, w tej waszej Dominacji będzie można przeprowadzić trochę bardzo potrzebnych zmian.Eric gapił się na niego przez chwilę.Wreszcie wybuchnął śmiechem i grzmotnął go lekko pięścią w ramię.- Nie miej takiej zdumionej miny, przyjacielu.Pomyślałem sobie tylko, jak.jak bardzo amerykańskie były twoje słowa.Jak bardzo amerykański jesteś ty sam, pod tą maską cynicznego reportera.Korespondent uniósł brwi, lekko poirytowany.- Jak mocno wierzysz w “postęp" - wyjaśnił Eric z poważniejszym wyrazem twarzy.- Jak wielkim jesteś indywidualistą, meliorystą, optymistą i moralistą.Kimś, kto nie wierzy, że historia może się przydarzyć również jemu.Nad ich głowami przemknęła kolejna seria rakiet, przerywając rozmowę na dziewięćdziesiąt sekund.Eric von Shrakenberg oparł stopę na przewróconym kamieniu pochodzącym z murów meczetu i wsparł się na jednym kolanie, by obserwować, jak pancerna pięść Dominacji prze na północ.Wieże czołgów obracały się ze ślepym mechanicznym zapałem, a w otwartych włazach transporterów stali żołnierze piechoty.Hałas opadł do dającego się znieść poziomu.- Co z kolei pokazuje mi, w jak wielkim stopniu ja jestem Drakaninem.Jak mocno wierzę w decydujące znaczenie woli i w to, że najważniejsze w życiu jest zdobycie honoru drogą spełnienia obowiązku.- Uśmiechnął się raz jeszcze, raczej dobrodusznie niż z autentycznego rozbawienia.Żółtozielone siniaki nadawały jego twarzy lekko złowieszczy wyraz.- Zawsze kochałem swój naród, Bill.Wystarczająco mocno, żeby za niego zginąć.Teraz, cóż, odkryłem w nim coś, co da się lubić.To wystarczy, żeby żyć i pracować dla niego, jeśli będę w stanie.Bill.- zacisnął dłoń na swym kolanie.- Nie ma rzeczy nieuniknionych.Drakanie zawsze byli twardym narodem.Narodem panów i ciemiężycieli, mogę to przyznać.Ale to jest ludzkie zło.Barierę stawiają mu granice ludzkich możliwości.Próbowałem zajrzeć w naszą przyszłość, Bill, i dostrzegłem.perspektywy, od których porzygaliby się nawet łowcy głów z bezpieczeństwa, gdyby mieli wystarczającą wyobraźnię.Przeczytaj kiedyś jeszcze raz Naldorssen, ale wyobraź sobie, że nauka pewnego dnia umożliwi przekucie jej majaczeń w rzeczywistość.- Skrzywił twarz z niesmakiem.- Nie musi tak się stać.Dreiser zmarszczył brwi.- Jak już mówiłem, Eric, zmiany.- Och, Bill.- Drakanin zmiażdżył nogą papierosa.- Pragnąć celu znaczy pragnąć środków.Jeśli nie jesteś gotowy uczynić tego, co konieczne, by osiągnąć swój cel, to znaczy, że wcale go nie pragnąłeś.To jest drakańska filozofia i ja w nią wierzę.Żeby mieć jakąkolwiek szansę osiągnięcia znaczącej pozycji, będę musiał zdobyć szacunek moich rodaków w sposób dla nich zrozumiały.Dopuszczać się.wątpliwych rzeczy.- Jego twarz stężała w twardym wyrazie.Wskazał otwartą dłonią w stronę wioski, na żałosny fragment stojącego jeszcze muru.- Takich jak to! Nie wystarczy, że jestem gotowy zginąć za swoich rodaków.Muszę być gotowy za nich zabijać.To tylko znają i szanują.A zmiany? W najlepszym razie, jeśli poświęcę na to całe życie, okażę wielki spryt i będę miał mnóstwo szczęścia, mogę żywić nadzieję, że.stworzę podwaliny fundamentu, na którym będą mogli budować inni.Urojenia wszechmocy to jedna z naszych narodowych wad, aleja akurat nie padam ich ofiarą.Na początek, żeby Drakanie się zmienili, musieliby przestać się bać, co oznacza, że wszyscy zewnętrzni wrogowie musieliby zostać pokonani.Wtedy może potrafią stawić czoło wewnętrznemu wrogowi za pomocą czegoś innego niż bicz ze skóry nosorożca.Wiem.- dodał łagodniejszym tonem -.że można tego dokonać na indywidualną skalę.Może za sto albo za tysiąc lat.Kompetentny agent, pomyślał chiliarcha Dyrektoriatu Bezpieczeństwa.Jeśli chcesz mieć kompetentnego agenta, wykonaj robotę sam.Zaskoczyło go, jak.niepokojąco wygląda z bliska ofensywa.Zwłaszcza teraz, gdy mijali najdalej wysunięte stanowiska artylerii.Nawet w opancerzonym pojeździe rozpoznawczym huk był ogłuszający.Wkrótce jednak wszystko powinno się skończyć.Wróci do Archony, do centrum wydarzeń.A w jego dossier znajdzie się świadczący o sukcesie zapis, który zauważą nawet najwyżsi szefowie.Stary dureń już się skończył, pomyślał z zadowoleniem, po czym zaklął, gdy samochód przechylił się nagle.Odbili daleko od odgałęzienia szosy i strumienia pojazdów zjeżdżających w dół z gór Kaukazu.Czy naprawdę liczył na to, że pozwolę, by zasługa przypadła jemu?Eric podniósł wzrok ku trzem obdartym postaciom, które weszły utykając do zburzonego meczetu.Na wszechmocnego Thora, partyzant Iwan! - pomyślał, szukając wzrokiem Dreisera.Amerykanin zagłębił się bez reszty w swych notatkach.Zdąży go jeszcze poinformować.Wydostanie ocalałych Rosjan za granicę będzie trudne, ale nie niemożliwe.Zdążył już usłyszeć zachwyt w głosach nowo przybyłych żołnierzy.Jego legenda będzie rosła.Podobne mity były użyteczne dla Dominacji.A w tym przypadku również dla mnie.Rosjaninowi towarzyszyły dwie kobiety.Jedna z nich miała na sobie elegancki, lecz pokryty błotem strój, który nie był w stanie zamaskować jej niemal oszałamiającej urody, druga zaś odziana była w strzępy munduru Sił Powietrznych, który pocięto na bandaże spowijające jej prawą rękę, nogę oraz bok twarzy.Była wysoka, włosy miała blond, a oczy uderzająco szare.Sofie pisnęła, gdy uścisk jego dłoni nabrał miażdżącej siły.Potem pobiegł przed siebie, całkiem jakby zmęczenie opuściło go nagle
[ Pobierz całość w formacie PDF ]