[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Proszę nie czytać nam wszystkiego – poprosił agent dospecjalnych poruczeń.– Mamy zbyt mało czasu.Wystarczy,jeśli streści pan najważniejsze punkty.– Oczywiście, oczywiście – tu radca prawny zamilkł na chwilę,szybko przebiegając tekst wzrokiem.– Otóż może najpierwwyjaśnię, że pani Radziejowska odziedziczyła po mężu, zresztąmoim wieloletnim przyjacielu, całkiem pokaźny majątek.Składały się nań głównie pieniądze w gotowiźnie, któredoradziłem jej trzymać w banku, oraz nieruchomości w mieściei na wsi.Nieruchomość w mieście to kamienica, w którejmieszkała.Oczywiście zajmowała tylko część, resztę budynkujuż dawno podzielono na odrębne lokale i odnajmowanolokatorom.– Czy miała kłopoty z jakimś lokatorem? – przerwał muJezierski.– Nie, lokatorami są starsi, zamożni ludzie.O ile wiem, niktnie zalegał z czynszem, nikt się nie skarżył, nikogo nie trzebabyło eksmitować.– A nieruchomość na wsi?– To nieduży mająteczek tuż pod Kaliszem, w okolicy wsiMajków.Tam właśnie, przy drodze do Warszówki, znalezionokiedyś skarb – radca się ożywił, wstał zza biurka, podszedł dojednej z gablot i wyjął jakieś naczynie.– To było w 1865 roku,skarb składałsięz ozdób bizantyjskich i monetśredniowiecznych, wśród których był denar cesarza OttonaI i takiż Ottona III – opowiadał, z lubością przyglądając siętrzymanemu w ręku naczyniu.– Znalazły się tam także monetykróla Stefana: niemieckie, czeskie i węgierskie.Wszystkoznajdowało się w naczyniu z czarnej gliny31.Proszę, oto właśnieto naczynie, a w nim monety.Mój ojciec je odkupił.Byłemwtedy dzieckiem i zrobiło to na mnie tak wielkie wrażenie, żesam zacząłem kolekcjonować różne osobliwości i cenneprzedmioty.W tej gablocie możecie panowie obejrzeć także… –urwał, widząc zniecierpliwioną minę Jezierskiego.Zaif z twarząbez wyrazu wpatrywał się w zegarek, który wyjął z kieszonki.Radca pojął aluzję, odstawił szybko naczynie i wrócił za biurko.– W majątku od dawna nikt nie mieszka, a ziemię i inwentarzoddano w dzierżawę – rzekł, wracając do tematu wdowy.– Z tego tytułu pani Radziejowska miała całkiem przyzwoitydodatkowy dochód.– Biżuteria? Wartościowe przedmioty? – zapytał Jezierski.Na wzmiankę o biżuterii radca tęsknie spojrzał na gablotę,w której spoczywał skarb.– Istotnie, wdowa miała piękną biżuterię, ale nie wiem, czytrzymała ją w domu, czy w banku.W salonie była specjalniewzmacniana kasetka wmurowana w ścianę.Zakryto jąobrazem, a konkretnie portretem Jana Antoniego Bajera.Wiem, że tam pani Radziejowska trzymała biżuterię,a przynajmniej jej część.– Ten Bajer to jakiś krewny wdowy lub jej męża? – zapytałJezierski, choć świetnie pamiętał z wyjaśnień Zaifa, że był topoprzedni właściciel, który odbudował swą kamienicę,31 O tym skarbie pisał Władysław Kościelniak w „Kalisia Nowa’ , 5/2001.adaptując ją dla potrzeb kaliskiego wolnomularstwa.– Cóż, prawdę mówiąc, nie wiem – radca wyglądał naodrobinę zmieszanego.– Nie wydaje mi się jednak.Mąż paniRadziejowskiej kupił tę kamienicę od rodziny Bajerów, więcmoże i obraz także.Co nie znaczy, że nie mógł być krewnym.Doprawdy, nie umiem panu odpowiedzieć.Co do innychwartościowych przedmiotów, to też nic mi na ten temat niewiadomo.Oczywiście meble i inne sprzęty można zapewnesprzedać, uzyskując niezłą sumkę.– A kto dziedziczy po pani Radziejowskiej?– Testament nie precyzuje tego dokładnie, bowiem paniRadziejowska nie miała, jak się zdaje, żadnej bliskiej rodziny,nie znała także dobrze rodziny męża.W dokumencie jest zatemzapis „dla najbliższego krewnego, który to udokumentuje”.– To jak pan znajdzie takiego krewnego?– Dam ogłoszenie w prasie.To normalna i dość częstapraktyka w naszym zawodzie.Zazwyczaj wyznacza się przy tymokres zgłaszania roszczeń.W przypadku pani Radziejowskiejupływa on po roku od momentu ukazania się pierwszychogłoszeń.– A jeśli nikt się nie zgłosi?– Wtedy majątek trafia na licytację, a dochód do skarbupaństwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]