[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Candy wstała i podeszła do okna.- Przypuszczam, że obaj wyprowadzicie się teraz do Xanadu - powiedziała.Sean odchrząknął.- Apartamenty Wiktorii przejmą bracia Heynsowie - ciągnęła szybko dalej.- Już o tym ze mną rozmawiali, więc nie musisz się martwić.W Xanadu będzie wam się świetnie mieszkać, to wspaniałe miejsce.Założę się, że co wieczór będziecie tam urządzać bankiety, z tłumami ludzi.Mnie to nie przeszkadza.już się z tym pogodziłam.Sean wstał.Podszedł do niej i ujął delikatnie pod ramię.Wyjął z kieszonki na piersi jedwabną chusteczkę i podał jej, żeby wydmuchała nos.- Chcesz się z nim znowu zobaczyć, Candy? Potrząsnęła głową przecząco, nie ufając własnemu głosowi.- Będę się nim opiekował, tak jak obiecałem.Uścisnął ją i odwrócił się, żeby wyjść.- Sean! - zawołała.Obejrzał się.- Przyjdź czasem mnie odwiedzić.Zjemy kolację i trochę pogadamy.Wciąż przecież jesteś moim przyjacielem, prawda?- Oczywiście, Candy.Oczywiście, moja droga.Uśmiechnęła się przez łzy.- Jeżeli zapakujesz swoje rzeczy i rzeczy Duffa, wyślę je wam do Xanadu.29.Sean popatrzył na Duffa siedzącego po drugiej stronie stołu, szukając u niego poparcia.Charleywood wypuścił z ust gęsty krąg cygarowego dymu, który zawirował i rozpłynął się niczym fale na wodzie.Sean, nieco rozgoryczony, zdał sobie sprawę, że Duff nie ma zamiaru go poprzeć.Spierali się o tę sprawę przez pół ubiegłej nocy.Do ostatniej chwili miał jednak nadzieję, że jego wspólnik zmieni zdanie.Teraz wiedział, że tego nie zrobi.Po raz ostatni zaapelował do zebranych.- Poprosili o dziesięcioprocentową podwyżkę płac.Uważam, że na nią zasługują: ceny w mieście skoczyły w górę, a płace pozostały takie same.Ci ludzie mają żony i dzieci, panowie.Czy nie powinniśmy wziąć tego pod uwagę?Duff wypuścił z ust kolejne kółko dymu, a Hradsky wyjął z kieszeni zegarek i popatrzył nań znacząco.Max zakaszlał.- Sądzę - wtrącił się - że dosyć już mówiliśmy na ten temat.Czy możemy poddać wniosek pod głosowanie?Sean patrzył, jak Hradsky głosuje przeciwko niemu.Nie chciał patrzeć na Duffa.Nie chciał patrzeć, jak Charleywood głosuje razem z Hradskym, ale zmusił się i obrócił głowę.Ręce Duffa spoczywały na stole.Wypuścił z ust kolejny krąg dymu i patrzył, jak rozpływa się nad stołem.- Kto jest za przyjęciem wniosku? - zapytał Max i Sean razem z Duffem podnieśli jednocześnie ręce.Sean wiedział, jak ważne było to, że Charleywood głosował tak samo jak on.Duff puścił do niego oko i Sean nie mógł powstrzymać uśmiechu.- Trzydzieści głosów za, sześćdziesiąt przeciw - podsumował Max.- Oznacza to, że wniosek pana Courteneya nie przeszedł.Zawiadomię związek górników o decyzji.Czy ktoś zgłasza jeszcze jakieś sprawy przed zamknięciem obrad?Sean przeszedł razem z Duffem do swego gabinetu.- Poparłem cię tylko dlatego, że byłem pewien wygranej Hradsky'ego - poinformował go żartobliwym tonem Duff.Sean parsknął niecierpliwie.- On ma oczywiście rację - ciągnął nie zrażony tym Duff i otworzył drzwi do gabinetu.- W wyniku dziesięcioprocentowej podwyżki płac koszty produkcji wzrosłyby o dziesięć tysięcy miesięcznie.Sean zamknął nogą drzwi, nic nie odpowiadając.- Na litość boską, Sean, nie doprowadzaj tej swojej manii do absurdu.Hradsky ma rację: Kruger może nam w każdej chwili dowalić jeden z tych swoich podatków, a poza tym musimy sfinansować nowe kopalnie w East Randzie.Nie możemy teraz sobie pozwolić na wzrost kosztów produkcji.- W porządku - burknął Sean.- Sprawa jest rozstrzygnięta.Mam tylko nadzieję, że nie grozi nam strajk.- Ze strajkiem też można sobie poradzić - stwierdził Duff.- Hradsky ma po swojej stronie policję, a poza tym możemy w każdej chwili sprowadzić kilkuset ludzi z Kimberley.- Do diabła, Duff, tak nie można.Wiesz chyba sam, że tak nie można.Ten groteskowy Budda ze swoimi małymi oczkami nie ma racji.Ale co ja mogę na to poradzić? Co ja mogę zrobić, do jasnej cholery? - wybuchnął Sean.- Czuję się taki bezradny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]