[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co gorsza, “Pierdoła" - Amarillo po ostatnich nominacjach miał poparcie większości korpusu oficerskiego i policji.Ba, zalegalizowane organizacje opozycyjne z ruchem im.Mantineza na czele popierały go i gotowe były samoograniczać się w żądaniach, aby nie prowokować reakcji.Co robić? Ryzykować przewrót samymi tylko siłami marynarki? A jeśli się nie uda?- Jest jeden sposób - powiedziała donna Marina - trzeba skompromitować tego sklerotyka.- Ale jak? - ozwał się “król orzeszków ziemnych" - przecież to dupa, nie prezydent.Nie pije, nie kradnie, nawet własnej żony nie używa.- Trzeba zmusić go do działań niepopularnych, żeby odciął się od reform, skompromitował w oczach Etanii, a wtedy wystarczy mały pstryczek i sam padnie.- Łatwo mówić - żachnął się admirał Ouesada - czy wiecie, że on w ogóle zamyśla o zniesieniu kary śmierci?- Trzeba go więc zmusić - uśmiechnęła się donna Marina i wyciągnęła z szuflady zdjęcie formatu legitymacyjnego - wiecie, kto to jest?- Chyba ten psychopata, “Nowy Cortez" - zaśmiał się arcyksiążę boksytów.- Nikt go nie traktuje poważnie, klepie obecnie biedę gdzieś w Europie.- A gdyby tak mały zastrzyk pieniędzy? Parę statków i jakieś lądowanko na Nizinie Aligatorów, małe ruchawki w miastach.- szepnęła wdowa po el Presidente.- Pani jest naszą Joanną d'Arc - powiedział admirał całując rękę tłustej Kreolki.Jedenaście miesięcy później oddziałek liczący stu dwudziestu trzech ludzi i tyleż koni, pod wodzą Nowego Corteza, wylądował na Cyplu Żółwia.Po krótkim marszu dołączyła doń gmina cortezjańska z bagien.W garnizonie Tortugas odbywały się akurat imieniny komendanta.Placówka została zajęta bez wystrzału.W całym kraju objawiły się zaplanowane niepokoje.Niestety, Amarillo znów sprawił zawód.Zamiast ruszyć pełną siłą na buntowników, wdał się w idiotyczne rokowania.Samemu Bandollerowi zaproponowano do wyboru fotel senatora lub Ministerstwo Oświaty.Przerażeni spiskowcy donny Mariny postanowili nie czekać.Piechota morska zeszła na świętujące rozejm miasto.i nastąpiła słynna “Noc Maczety".Mówią, że Amarillo, widząc bezmiar okrucieństw, nie wytrzymał nerwowo i wyskoczył z tarasu swej rezydencji.Wersji tej przeczyłoby siedemnaście kuł wydobytych później z ciała prezydenta.Wieści o wydarzeniach w stolicy przeniosły się na prowincję.Nagłe załamanie nadziei na zmianę podziałało jak zapalnik.Kraj stanął w ogniu.Bandollero, ponoć przerażony i zaszokowany własnymi sukcesami, ruszył na południe, a kraj otwierał się przed nim jak kurtyzana na widok kochanka.Jego armia rosła.Umiejętności pragmatyczne nakazywały mu nie tworzyć jednego pospolitego ruszenia, obok armii masowej ciułał, najchętniej z ludzi “z hakami", z eks - policjantów, kryminalistów i banitów, żandarmerię Świętej Wiary.W dwa tygodnie stanął pod Cuidad Mortes (tydzień potem zmieniono nazwę stolicy na Punta Libertad).Oddziały morskie kapitulowały jeden po drugim, a publiczne egzekucje wyzwalały w społeczeństwie uczucia zasłużonej satysfakcji.Wahających się szybko przekonywali kapłani lub żandarmi.Donna Marina i jej klika umknęli razem z etanijskimi doradcami.Zresztą parę potężnych monopoli prawie nazajutrz wpadło na pomysł, że interesy można robić nawet z Arcykapłanami.Ukuto wówczas slogan: “Lepsza prężna teokracja niż zmurszała demokracja".Kiedy po dwóch dniach walk skapitulował ostatni punkt oporu - lotnisko - zamknął się cały etap historii.Od tego dnia żadna nie kontrolowana informacja nie opuściła już szczęśliwej i błogosławionej przez Opatrzność - jak zapewniały informatory - Pobożnej Republiki Cortezji, prowadzonej przez nieustraszonego nauczyciela wuefu, Ojca Narodu,Wujka Ojczyzny i Teścia.(dajmy spokój z pokrewieństwami!).Dzień po dniu czas mierzyły dzwony na wieżach świątyń, w których Duch Święty miał postać Ouecalcoatla, dzień po dniu pracowicie krzątały się wsie i miasta zorganizowane w Święte Gminy Wspólnej Posługi.Hasło: “Praca - modlitwa - ofiara" - wyznaczało sens egzystencji, szczegółami zajmowały się inne służby.Albowiem Nowy Cortez realizował Zmianę przez Syntezę.“Pożerając Serca Montezumów, wzięliśmy ich w siebie".“Przyszłość to Przeszłość Dziś".“Jedna myśl, jedna wiara, jeden Cortez".“Tęp skorpiony jak heretyków".“Z wiarą i dyscypliną - Cortezjańczycy nie zginą!"Do takiego to pięknego zakątka miał udać się Agent Piekielny, Matteo Diavolo vel Meff Fawson, w poszukiwaniu ostatniego wilkołaka.VIII.Był jeden pewny sposób dotarcia do Cortezji.Tak przynajmniej twierdził baron Frankenstein.Szatan dyżurny postanowił skorzystać z jego rady.Jeszcze tego samego popołudnia, nie ryzykując powtórnego posiłku w towarzystwie gościnnego kombatanta, wrócił do stolicy.Tam skierował swe krokj do ambasady Republiki Cortezji.Szary gmach otaczały wprawdzie trzy linie zasieków z drutu kolczastego, mur i fosa, ale dzięki rekomendacji (Organizacja miała swe wpływy również w kołach konsularnych) signore Diavolo już o szesnastej piętnaście ściskał dłoń w skórkowej rękawiczce, należącą do ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego Republiki.Przedstawił się jako boss przemysłu sardynkowego, zainteresowany rozwojem narodowym sardynkarstwa na wodach Bahia Dios Gracias, który gotów jest nieomal bezinteresownie udzielić kredytów i rozwiniętej technologii, kontentując się skromnymi udziałami w dalekiej przyszłości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]