[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A chcemy, prawda? Jeśli na przykład zażądam, żebyście oddali broń cicho i spokojnie wiedząc, że oczekują was długoletnie wyroki więzienia, jeśli nie kara śmierci za morderstwo, to czy tak postąpicie? Nie wierzę w to.Jeśli powiem, że pozwolę wam odejść, ale naukowcy i ich rodziny zostają, to czy się na to zgodzicie? Wątpię.Byli przecież świadkami waszych przestępstw, co automatycznie zrobi z was osoby poszukiwane w całej Europie Zachodniej, a na wschodzie będziecie mieli szczęście, jeśli skończycie w obozie na Syberii.Komuniści nie będą mieli litości dla porywaczy ich najlepszych naukowców.Krótko mówiąc, nigdzie w Europie nie moglibyście się pokazać.Pozostaje “Canton" i droga do Chin.Osobiście wątpię, czy życie w Chinach spodoba się wam tak bardzo, jak podoba się Chińczykom.Nie chce mi się wierzyć, że zaryzykujecie życie, by nie pozwolić na odejście moje i tych dwóch dziewcząt.To przecież tylko głupiutkie romantyczne turystki, które myślały, że się trochę zabawią.Przyznaję, że mógłbym wam zaszkodzić, ale niewiele bym osiągnął.Cóż znaczy moje słowo przeciwko waszemu.Nie mam nawet cienia dowodu, żeby was oskarżyć o morderstwo w jaskini.Naukowcy z rodzinami, czyli żywe dowody, będą w połowie drogi do Chin, zanim zdołam cokolwiek zrobić.No więc?- Wcale rozsądne myślenie - przyznał z ociąganiem książę.- Gdybyś próbował uciec lub uwolnić naukowców i ich rodziny, nie wyszedłbyś stąd żywy.Ty i te dwie idiotki to inna sprawa.Nie chcę ryzykować życia naukowców czy moich ludzi.- Albo i twojego - dodał Bowman.- Ta możliwość nie uszła mojej uwagi.- A ty jesteś gwarancją numer jeden naszego bezpieczeństwa - uśmiechnął się Bowman.- Tak też myślałem - de Croytor wstał z widocznym ociąganiem.- Nie podoba mi się to - oznajmił zdecydowanie Czerda.-- Co jeśli.- Chcesz jako pierwszy przenieść się w zaświaty? - spytał zmęczonym tonem książę.- Zostaw myślenie mnie.Czerda najwyraźniej miał na ten temat własne zdanie, ale posłusznie zamilkł.Na znak Bowmana obie dziewczyny opuściły kabinę, przeszły przez pokład i trap.Gdy znalazły się na molo, Bowman ruszył za nimi.Szedł tyłem, trzymając pistolet wymierzony w brzuch de Croytora.Przed trapem polecił dziewczętom:- Ukryjcie się!Odczekał dziesięć sekund, a następnie polecił de Croytorowi: - Odwróć się!Ten posłusznie wykonał polecenie.Bowman popchnął go silnie na pokład, a sam zbiegł na dół i padł plackiem na ziemię.Bał się, że któryś z Cyganów nie wytrzyma i sięgnie po broń.Nikt jednak nie strzelał, nikt nawet ich nie gonił.Bowman podniósł głowę i usłyszał warkot silników.Motorówka była już dwadzieścia metrów od pomostu i nadal przyspieszała.Czym prędzej wstał i podbiegł do rolls-royce'a, a Cecile i Lila za nim.Carita spojrzała na nich zaskoczona.- Wysiadaj! - polecił jej Bowman.Zanim zdołała zaprotestować, gwałtownie otworzył drzwi i wysadził ją z samochodu.Sekundę potem sam siedział za kierownicą.- Czekaj! - ocknęła się Cecile.- Zaczekaj! Jedziemy z.- Nie tym razem - sprzeciwił się Bowman i niespodziewanie wyrwał jej torebkę dodając, zanim zdążyła otworzyć usta.- Idź do miasta.Zadzwoń na policję w Saintes-Maries, powiedz im, że w zielono-białym cygańskim wozie jest ranna.Wóz parkuje o półtora kilometra na północ od miasta.I niech się lepiej pospieszą, bo trzeba ją jak najszybciej umieścić w szpitalu.Nie przedstawiaj się, nie mów im nic więcej, po prostu odłóż słuchawkę.-- Spojrzał na Lilę i Caritę: - One dwie wystarczą na początek.- Do czego? - zdziwiła się Cecile.- Na druhny.Droga pomiędzy Aigues-Mortes a Le Grau-du-Roi ma ledwie parę kilometrów długości i przez większą część biegnie równolegle do kanału, oddalona od niego zaledwie około metra.Jedyną granicą, o ile to można tak szumnie nazwać, były wysokie zaro§la.Przez nie właśnie Bowman dostrzegł motorówkę, znajdującą się jakieś sto metrów przed nim.Płynęła z niedozwoloną szybkością, rozpryskując wysoko wodę.Rufa była głęboko zanurzona w wodzie, a dziób mocno zadarty do góry.Fala, wywołana poruszaniem się łodzi, kołysała wodą kanału, omywając wysoko oba jego brzegi.Za sterem stał Searl.Masaine, El Brocador i Ferenc siedzieli w kabinie, uważnie obserwując więźniów, a de Croytor i Czerda w wejściu cicho rozmawiali.Czerda był zdecydowanie nieszczęśliwy.- A skąd mam pewność, że on nam nie może zaszkodzić? - spytał.- Bo to prawda - upływ czasu działał kojąco na pewność siebie księcia.- Przecież pójdzie na policję.- I co z tego? Słyszałeś, co powiedział, a mówił wyjątkowo logicznie.Jego zeznania przeciwko naszym? Żaden sąd nam nic nie zrobi, a dowody będą już na statku w drodze do Chin.Nie będą w stanie niczego nam udowodnić.- Nadal mi się to nie podoba - Czerda był wyjątkowo uparty.Myślę, że.- Myślenie to ty lepiej zostaw mnie - przerwał mu niezbyt uprzejmie de Croytor.- Dobry Boże!Rozległ się strzał, brzęk tłuczonej szyby i wrzask bólu Searla, który puścił koło sterowe i złapał się za lewe ramię.Łódź skręciła gwałtownie w stronę lewego brzegu i gdyby nie Czerda, uderzyłaby w niego z całą siłą.Mimo że najstarszy, błyskawicznie dopadł koła sterowego i ostro nim zakręcił.Udało mu się uniknąć zderzenia, a motorówka tylko otarła się burtą o cementowe nabrzeże.Wszyscy poza nim znaleźli się błyskawicznie na podłodze.W tym momencie Czerda zerknął przez przestrzelone boczne okienko i dostrzegł Bowmana za kierownicą rolls-royce'a jakieś pięć metrów od łodzi.W dodatku celował w nich z pistoletu, który zabrał de Croytorowi.- Padnij! - ryknął Czerda.- Na pokład!Znów huknęło.Rozprysnęło się tłuczone szkło, ale tym razem nikt nie został trafiony.Czerda przyklęknął, zmniejszył gaz i oddał ster Masaine'owi, który zdołał już dotrzeć do sterówki.Sam zaś dołączył do Ferenca i de Croytora, którzy na czworakach wydostali się na pokład.Wszyscy trzej wyjrzeli ostrożnie ponad nadburciem, po czym wyprostowali się, starannie chowając broń za plecami.Rolla zwolnił nieco i był trzydzieści metrów za motorówką - został zablokowany przez traktor ciągnący sporą przyczepę, którego wyminięcie uniemożliwiał mu sznur wozów nadjeżdżających z południa.- Szybciej - polecił Czerda Masaine'owi.- Ale nie za szybko.trzymaj się trochę przed tym traktorem.O tak, właśnie tak.Spokojnie obserwował, jak traktor mija ostatni z jadących na północ samochodów i mruknął:- No to zaczynamy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]