[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ten zabity.Jeden z naszych najlepszych agentów i mój przyjaciel odwielu lat.Mia³ pilne i, jak przypuszczam, bardzo wa¿ne informacje, którechcia³,przekazaæ mi osobiœcie na lotnisku.By³em w Anglii jedyn¹ osob¹, którawiedzia³a, ¿e tam bêdzie.Ale ktoœ to wiedzia³ w tym mieœcie.Moje spotkaniez Duclosem zosta³o zaaran¿owane dwoma zupe³nie odrêbnymi kana³ami, ale_ktoœ nie tylko wiedzia³, ¿e przyje¿d¿am, lecz tak¿e zna³ dok³adnie numer lotui godzinê, wiêc by³ na miejscu, aby siê dostaæ do Duclosa, zanim on dostaniesiê do mnie.Przyznasz, Belindo, ¿e nie zmieni³em tematu? Zgodzisz siê, ¿eskoro tyle wiedzieli o mnie i jednym z moich wspó³pracowników, mog¹ byærównie dobrze poinformowani i o niektórych innych.Przez chwilê popatrza³y na siebie, a Belinda spyta³a cichym g³osem:_ - Duclos by³ jednym z nas?- Czy jesteœ g³ucha? - odpar³em z irytacj¹.- I ¿e my.to znaczy Maggie i ja.- W³aœnie._ Wyda³y siê przyjmowaæ implikowane zagro¿enie w³asnego ¿ycia dosyæspokojnie, ale te¿ zosta³y przeszkolone do wykonywania pewnej robotyi by³y tu po to, by j¹ wykonaæ, a nie popadaæ w dziewczyñskie omdlenia.- Przykro mi z powodu pañskiego przyjaciela - powiedzia³a Maggie.Kiwn¹³em g³ow¹.- A mnie jest przykro, ¿e g³upio siê zachowa³am - rzek³a Belinda.Mówi³a szczerze, ca³kiem skruszona, ale nie mog³o to trwaæ d³ugo.Nieby³a tym typem.Spojrza³a na mnie swymi niebywa³ymi, zielonymi oczymapod ciemnymi brwiami i powiedzia³a z wolna:- Oni dybi¹ na pana, prawda?.- Dobra dziewczynka - odrzek³em z aprobat¹.- Martwi siê o swegoszefa.Na mnie? Ano, je¿eli nie, to w takim razie po³owa personeluw "Rembrandcie" ma na oku nie tego, kogo trzeba.Nawet boczne wejœcias¹ obserwowane: mia³em anio³a stró¿a, kiedy wyszed³em dziœ wieczorem.- Na pewno nie doszed³ za panem daleko.- Lojalnoœæ Maggie by³azdecydowanie ¿enuj¹ca.- By³ nieudolny i rzuca³ siê w oczy.Tak samo jak ci inni tutaj.Ludziedzia³aj¹cy na peryferiach krainy narkotyków czêsto bywaj¹ tacy.Z drugiejstrony mog¹ umyœlnie staraæ siê sprowokowaæ reakcjê.Je¿eli taki jest ich2zamiar, odnios¹ olœniewaj¹cy sukces.- Prowokacja? - G³os Maggie by³ smutny i zrezygnowany.Maggiemnie zna³a.- Nieustanna.Mo¿na wleŸæ, wbiec czy natkn¹æ siê na wszystko.Z za-mkniêtymi oczami.- To mi siê wydaje bardzo m¹drym czy naukowym sposobem prowa-dzenia œledztwa - powiedzia³a Belinda z pow¹tpiewaniem.Jej skruchaszybko topnia³a.- Jimmy Duclos by³ m¹dry.Najm¹drzejszy, jakiego mieliœmy.I dzia³a³naukowo.Teraz jest w miejskiej kostnicy.26 27Belinda popatrza³a na mnie dziwnie.- I pan chce po³o¿yæ g³owê na topór?- Pod topór, moja droga - _>oprawi³a j¹ Maggie w zamyœleniu.- I niemów swojemu nowemu szefowi, co mo¿e robiæ, a czego nié.Jednak¿e nie w³o¿y³a serca w te s³owa, bo w oczach mia³a troskê.- To samobójstwo - upiera³a siê Belinda.-Tak? Przejœcie na drug¹ stronê ulicy w Amsterdamie te¿ jestsamobójstwem, albo na nie wygl¹da.A robi¹ to co dzieñ dziesi¹tkitysiêcy ludzi.Nie powiedzia³em im, ¿e mam powody przypuszczaæ, i¿ mój przed-wczesny zgon nie jest pierwszy na liœcie priorytetów u tych ³ajdaków- nie dlatego, ¿ebym pragn¹³ umocniæ mój heroiczny obraz, ale poniewa¿prowadzi³oby to jedynie do dalszych wyjaœnieñ, których chwilowo niechcia³em udzielaæ.- Nie przywióz³ pan nas tutaj bez potrzeby - powiedzia³a Maggie.- Tak jest.Ale wszelkie deptanie po piêtach nale¿y do mnie.Wy siê niepokazujcie.Dzisiaj jesteœcie wolne.Jutro te¿, tylko chcê, ¿eby Belindawybra³a siê ze mn¹ wieczorem na spacer.A potem, je¿eli obie bêdzieciegrzeczne, zabiorê was do nieprzyzwoitego nocnego lokalu.= Przyje¿d¿am a¿ z Pary¿a, ¿eby iœæ do nieprzyzwoitego nocnegolokalu? - Belinda znów by³a rozbawiona.- Dlaczego?- Powiem wam, dlaczego.Powiem wam takie rzeczy o nocnych loka-lach, których nie wiecie.Powiem wam, dlaczego tu jesteœmy.W istocie- doda³em wylewnie - powiem wam wszystko.- Przez "wszystko"rozumia³em to, co moim zdaniem powinny by³y wiedzieæ, a nie wszystkoto, co by³o do powiedzenia; ró¿nica jest du¿a.Belinda spojrza³a na mniez nadziej¹, a Maggie ze znu¿onym, czu³ym sceptycyzmem.Ale Maggiemnie zna³a.- Najpierw dajcie mi whisky.- Nie mamy whisky, majorze.- Maggie mia³a niekiedy w sobie coœbardzo purytañskiego.- Nie jesteœ wprowadzona nawet w podstawowe zasady wywiadu.Musisz nauczyæ siê czytaæ w³aœciwe ksi¹¿ki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]