[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawdę mówiąc, zaledwie przed kilkoma tygodniami wraz ze swoim asystentem, doktorem Clarkiem Nelsonem, natknął się na pochodną butyrofenolu, która spowolniła czynność elektryczną jedynie w tworze siatkowatym badanej małpy.Rygorystycznie powstrzymywał się od nadmiernego entuzjazmu w tak wczesnej fazie badań, zwłaszcza że wyniki osiągnął zaledwie na jednym zwierzęciu.Ale potem zaczęły się one mnożyć.Dotąd poddał próbom osiem małp i wszystkie zareagowały tak samo.Doktor Goodman wolałby porzucić wszelkie inne zajęcia i poświęcać dwadzieścia cztery godziny na dobę swojemu nowemu odkryciu.Gorąco pragnął zająć się bardziej skomplikowanymi doświadczeniami ze swoim środkiem, zwłaszcza zaś wypróbować jego działanie na ludziach.Doktor Nelson tryskał jeszcze większym entuzjazmem i był bardziej do tego skory niż on.Goodman z trudem wyperswadował mu zażycie niewielkiej, farmakologicznie obojętnej dawki specyfiku.Ale zdawał sobie sprawę, że podstawą prawdziwej nauki jest pedantycznie przestrzegana metodologia.Należało prowadzić badania powoli, obiektywnie.Przedwczesne próby, twierdzenia bądź ujawnienie odkrycia mogły się okazać fatalne w skutkach dla wszystkich zainteresowanych.Goodman musiał więc ostudzić zapał i utrzymać normalny rozkład zajęć i obowiązków aż do chwili, gdy będzie gotów ogłosić swoje odkrycia, na to zaś było jeszcze za wcześnie.Tak więc tego ranka musiał podać „raz gaz”, jak nazywali to anestezjolodzy w swoim żargonie.poświęcić czas typowej narkozie.- O, do diabła - powiedział prostując się.- Mary, zapomniałem zabrać rurkę dotchawiczą.Czy mogłabyś skoczyć do pokoju znieczuleń i przynieść rurkę numer osiem?- Już biegnę - odpowiedziała Mary Abruzzi, znikając za drzwiami.Doktor Goodman rozdzielił załączki przewodów gazowych i włożył je do wbudowanych w ścianę ujść podtlenku azotu i tlenu.Sean Berman był czwartym i ostatnim pacjentem, którego 23 lutego 1976 roku uśpił doktor Goodman.Znieczulił już tego dnia gładko troje pacjentów.Tylko z ważącą 122 kilogramy rozdętą kobietą z kamieniami żółciowymi mogły wyniknąć jakieś problemy.Obawiał się, że ogromna masa jej tkanki tłuszczowej pochłonie wielkie ilości środka nasennego, że może być bardzo trudno wyprowadzić ją z narkozy.Ale do tego nie doszło.Pomimo przedłużenia się operacji pacjentka obudziła się bardzo szybko i rurkę z tchawicy wyjęto jej niemal tuż po zawiązaniu ostatniego szwu.Pozostałe dwie operacje tego ranka - usunięcie żyły i hemoroidów - przebiegły najnormalniej w świecie.Ostatniemu jego pacjentowi, Hermanowi, miano usunąć łękotkę z prawego kolana, tak więc doktor Goodman spodziewał się, że najpóźniej o 1.15 znajdzie się w swoim laboratorium.Każdego poniedziałku rano dziękował swoim szczęśliwym gwiazdom, iż wykazał tyle przezorności, by nie rezygnować z zainteresowań naukowych.Tradycyjnie praktykowana narkoza nudziła go - była za łatwa, zbyt sformalizowana, potwornie monotonna.Miał tylko jeden sposób, żeby w poniedziałkowe ranki zachować zdrowy rozsądek, jak mawiał swojemu koledze, a mianowicie, różnicować technikę, żeby zająć czymś umysł, a nie siedzieć i myśleć o niebieskich migdałach.Jeśli nie było żadnych przeciwskazań, to najbardziej lubił utrzymywać narkozę w równowadze, a więc zamiast usypiać pacjenta za pomocą końskiej dawki jednego środka, wolał równoważyć potrzeby używając pewnej liczby różnych leków.Najbardziej lubił stosować narkozę neuroleptyczną, ponieważ pod pewnymi względami była ona prymitywną zwiastunką takich środków znieczulających, jakich poszukiwał.Mary wróciła z rurką dotchawiczą.- Kochana z ciebie dziewczyna - powiedział Goodman, sprawdzając, czy wszystko jest należycie przygotowane.- No, jesteśmy gotowi.Może byś sprowadziła pacjenta?- Z przyjemnością.Dopiero kiedy z nim skończymy, będę mogła zjeść obiad - odparła i znowu wyszła.Ponieważ w przypadku Bermana nie było żadnych przeciwwskazań, Goodman postanowił zastosować znieczulenie neuroleptyczne.Wiedział, że Spallekowi jest to obojętne.Jak zresztą większości chirurgów.- Niech pan znieczuli na tyle, żebym mógł założyć opaskę - brzmiała zwykle odpowiedź ortopedy na pytanie o pożądany środek znieczulający.Znieczulenie neuroleptyczne polegało na zrównoważeniu różnych leków.Pacjentowi podawało się silny środek neuroleptyczny, czyli uspokajający, oraz silny środek przeciwbólowy.Ubocznym działaniem obu preparatów było to, że pacjent łatwo zasypiał.Z leków dopuszczonych do użytku dr Goodman najbardziej lubił droperidol i fentanyl.Po ich zaaplikowaniu usypiano pacjenta pentotalem i utrzymywano we śnie za pomocą gazu rozweselającego, czyli podtlenku azotu.Kurarę stosowano po to, żeby sparaliżować mięśnie szkieletowe, a tym samym umożliwić założenie rurki dotchawiczej i wywołać rozluźnienie operacyjne.Podczas zabiegu stosowano, w miarę potrzeby, minimalne dawki środka uspokajającego i przeciwbólowego, żeby utrzymać odpowiednio głęboką narkozę.Przez cały ten czas trzeba było bardzo uważnie obserwować pacjenta, a to odpowiadało doktorowi Goodmanowi.Kiedy był zajęty, prędzej upływał mu czas.Drzwi otworzyły się.Jeden z sanitariuszy, pchając wózek z Bermanem pomagał Mary Abruzzi wprowadzić go do sali.- Ma pan tu swego pupila, doktorze.Śpi jak zabity - powiedziała pielęgniarka.Z wózka usunięto boczne pręty.- Panie Berman, pora przenieść się na stół - powiedziała Mary, delikatnie potrząsając ramię uśpionego.Berman odemknął oczy do połowy.- Musi pan nam pomóc.Z pewnym trudem przeniesiono go na stół.Berman mlasnął, obrócił się na bok i podciągnął przykrywające go prześcieradło pod szyję, zachowując się tak, jakby myślał, że jest w domu i leży we własnym łóżku.- No, śpiochu, na plecy.Nakłoniwszy pacjenta do obrócenia się na plecy, Mary Abruzzi ułożyła jego prawą rękę wzdłuż boku i unieruchomiła.Berman spał nieświadomy, co się wokół niego dzieje.Na prawe udo założono mu mankiet pneumatycznej opaski uciskowej i sprawdzono go.Piętę prawej nogi włożono mu w pętlę i podwieszono na stalowym drążku nad końcem stołu operacyjnego, unosząc w ten sposób całą nogę.Teraz asystent chirurga, Ted Colbert, zabrał się do szorowania prawego kolana pacjenta emulsją phisohexu.Doktor Goodman od razu zabrał się do roboty.Było dwadzieścia po dwunastej.Ciśnienie wynosiło 110 na 75, a tętno 72 i było regularne.Zręczność, z jaką Goodman założył kroplówkę, podawała w wątpliwość trud posługiwania się kaniulą dożylną dużego rozmiaru.Cała procedura, począwszy od nakłucia skóry, aż do unieruchomienia taśmą rurki, trwała niecałą minutę.Mary Abruzzi umocowała przewody monitora pracy serca i sala rozbrzmiała wysokimi sygnałami o małej amplitudzie.Mając aparat do narkozy nastawiony i gotowy, dr Goodman wbił w wąż kroplówki strzykawkę.- No, panie Berman, proszę się rozluźnić - zażartował, uśmiechając się do pielęgniarki.- Jeżeli bardziej się rozluźni, to spadnie ze stołu - odparła ze śmiechem.Doktor Goodman wstrzyknął Bermanowi dożylnie 6 centymetrów sześciennych innovaru, mieszankę droperidolu i fentanylu, której wcześniej użyto przy premedykacji, i sprawdził odruch rzęskowy, stwierdzając, że pacjent pogrążył się już w głębokim śnie, wobec czego zrezygnował z użycia pentotalu.Potem nałożył mu na twarz czarną gumową maskę, przez którą płynął podtlenek azotu zmieszany z tlenem.Ciśnienie krwi wynosiło 105/75, tętno 62 i było równe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]