[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wencel podniósł się spiesznie.- Uznajmy więc sesję za zamkniętą, panowie - rzekł do zebranych.Kunze wszedł w asyście oficera do przyległego po­koju, gdzie czekał Dorfrichter, i zakomunikował mu o decyzji komisji.Porucznik wysłuchał wszystkiego z powagą i w całkowitym milczeniu.Poproszono go, by zdał szablę i pistolet, jeśli ma przy sobie.Powie­dział, że nie ma, ale go nie rewidowano.Był nadal oficerem i jego słowo traktowano jako wystarczający dowód.Pod eskortą kapitana Kunze i młodego porucznika odwieziono Dorfrichtera fiakrem do koszarowego aresz­tu, ponurego budynku o grubych murach, który znaj­dował się na dalekim końcu strzeżonego podwórza wybrukowanego kocimi łbami.Były tam trzy cele prze­znaczone dla oficerów i Dorfrichtera umieszczono w jednej z nich.Podczas jazdy fiakrem siedział nieruchomy i mil­czący.Teraz, kiedy Kunze miał wychodzić z celi, za­niepokoił się.- Moja żona, kapitanie! Czy będzie mogła mnie od­wiedzić? Co jej powiecie? Muszę z nią mówić! - Sło­wa wylatywały z jego ust jak kamyki rzucane o mur.- Niestety, nie będzie jej wolno widywać się z pa­nem.Nikomu zresztą, z wyjątkiem nas.- Jest w dziewiątym miesiącu ciąży! To może ją zabić.Panie kapitanie, jestem mężczyzną i mam dość siły, żeby znieść to wszystko, co się może zdarzyć.Ale ona nie da rady.Kunze poczuł, jak złość, którą przedtem odczuwał, ustępuje miejsca litości.To nagłe i niczym nie dające się wytłumaczyć współczucie dla tego człowieka za­niepokoiło kapitana bardziej niż poprzednio żywiona niechęć.Postanowił mieć się na baczności w kontak­tach z Dorfrichterem i nie poddawać się nieodpartemu urokowi porucznika.Byli w celi sami.Na zewnątrz, za ciężkimi dębowymi drzwiami czuwał profos.- Nie jestem wprawdzie upoważniony do udziela­nia informacji - odezwał się Kunze możliwie jak naj­bardziej obojętnym tonem - ale jest w tej chwili właśnie w pańskim domu pułkownik von Instadt z małżonką.Postanowił on osobiście przekazać żonie wiadomość o osadzeniu pana w areszcie, pani puł­kownikowa zaopiekuje się nią aż do przyjścia na świat dziecka, toteż nie będzie porzucona na pastwę losu.- Dzięki Bogu, że istnieją jeszcze dobrzy ludzie na tym świecie! - Bladość znikła z twarzy Dorfrichte­ra.- Wiem, że nie wolno przekazywać stąd żadnych wiadomości, ale jeśli będzie się pan widział z moją żo­ną, proszę jej powiedzieć, że naprawdę nic złego nie może mi się stać, dopóki ona będzie przy mnie.Kunze nie dał poznać po sobie, że słyszał te słowa.Kiedy wyszedł z celi, ciężkie drzwi zamknęły się za nim z hukiem.ROZDZIAŁ TRZECIGenerał Wencel oraz inspektor Weinberger wrócili popołudniowym pociągiem do Wiednia, kapitan Kunze natomiast pozostał w Linzu do wieczora, aby dopilno­wać przekazania do sądu wojskowego w Wiedniu wszelkich dokumentów oraz ich kopii z dowództwa pułku w Linzu oraz w Innsbrucku.Szedł już właśnie na dworzec, kiedy zatrzymał go na korytarzu dyżurny sierżant.- Co będzie z psem, panie kapitanie?- Z jakim psem?- Trollem porucznika Dorfrichtera.Generał Wen­cel przyprowadził go tutaj.Jest u mnie w pokoju już od południa.Dałem mu wody, dwie parówki, ale nie chce ani jeść, ani pić.Przed paroma dniami komisja uzgodniła, że Klinika Weterynaryjna Uniwersytetu w Wiedniu zbada, czy pies ma robaki, i ustali, czy istotnie przyjmuje tylko lekarstwo podawane w kapsułkach.- Jakiej rasy jest pies? - spytał Kunze.- Nie wiem, panie kapitanie.Wygląda, jakby był po trosze z każdej.Jego matka widać nie miała żad­nych przesądów w tym względzie.Sierżant zaprowadził Kunzego do pokoju, gdzie w kącie leżał sporych rozmiarów pies z kagańcem na pysku, mieszaniec wszystkich istniejących w Austrii ras, w efekcie ładne zwierzę, ale w danym momencie bardzo nieszczęśliwe.- Porucznik Dorfrichter mówił, że ćwiczy Trolla na psa obronnego - wyjaśnił sierżant.- Używał dziwnych metod.Nigdy psa nie bił, nie krzyczał, tyl­ko mówił do niego jak do dziecka.Nie widziałem je­szcze, aby kto tak kochał psa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •