[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była alkoholiczką i jeśli chciała pić, to nie mógł nic na to poradzić.Przyjadę do niej jutro wieczorem, postanowił, wypijemy kawę i porozmawiamy.Dzisiaj jednak potrzebuję chwili dla siebie.Dochodziła trzecia, gorąco promieniowało z asfaltu, pola były zakurzone i wyschnięte, maszyny rolnicze powolne, ruch na szosie niewielki i leniwy.W pewnej chwili Adam zjechał na pobocze i podniósł składany dach saaba.Zatrzymał się przy chińskim sklepie w Ruleville i kupił puszkę mrożonej herbaty, a potem popędził pustą szosą w kierunku Greenyille.Miał zadanie do wykonania, zapewne nieprzyjemne, czuł jednak, że musi je spełnić.Żywił nadzieję, że wystarczy mu odwagi.Trzymał się bocznych dróg, małych wiejskich gruntówek i jechał pozornie bezsensownymi zygzakami po Delcie.Zgubił się dwukrotnie, ale zdołał odnaleźć właściwą drogę.Dotarł do Greenville parę minut przed piątą i ruszył w stronę centrum, szukając miejsca przeznaczenia.Dwa razy miną) Park Kramerów.Znalazł synagogę, stojącą naprzeciw Pierwszego Kościoła Baptystów.Zaparkował na Main Street, koło nadrzecznego wału strzegącego miasta przed powodzią.Poprawił krawat i przeszedł trzy skrzyżowania ulicą Washington, aż dotarł do starego murowanego budynku z napisem „Magazyn Kramera” nad wejściem.Ciężkie przeszklone drzwi otworzyły się do środka, a stare deski podłogi skrzypiały głośno, kiedy szedł po nich.Przedmą cześć budynku zaprojektowano tak, by przypominała staromodny sklep, ze szklanymi ladami umieszczonymi przed szerokimi półkami biegnącymi aż do sufitu.Półki i lady zapełnione były skrzynkami i pudełkami z artykułami spożywczymi, które już dawno przestano produkować.Na jednej z lad stała antyczna metalowa kasa.To małe muzeum było jednak nowoczesnym sklepem.Resztę budynku odnowiono i sprawiała wrażenie bardzo porządnej.Ściana szklanych szyb przecinała wejściowe foyer, a szeroki, wyłożony dywanem korytarz biegł przez środek budynku, prowadząc niewątpliwie do gabinetów urzędników i pokojów sekretarek.Gdzieś w głębi musiał znajdować się magazyn.Adam podziwiał staroświeckie przedmioty wystawione na szklanych ladach, kiedy nagle z tyłu wyłonił się młody mężczyzna w dżinsach.— W czym mogę panu pomóc? — zapytał.Adam uśmiechnął się i poczuł, że jest nieco zdenerwowany.— Chciałbym się widzieć z panem Kramerem — powiedział.— Sprzedaje pan coś?— Nie.— Kupuje?— Również nie.Młody człowiek trzymał w ręku ołówek i najwyraźniej był zajęty.— A zatem czy mogę zapytać, czego pan potrzebuje?— Chciałbym spotkać się z panem Kramerem.Czy go zastałem?— Pan Kramer spędza większość czasu w głównym magazynie na południe od miasta.Adam zrobił trzy kroki w stronę mężczyzny i podał mu swoją wizytówkę.— Nazywam się Adam Hall.Jestem prawnikiem z Chicago.Naprawdę muszę spotkać się z panem Kramerem.Mężczyzna wziął wizytówkę i studiował ją przez kilka sekund, a potem spojrzał na Adama podejrzliwie.— Chwileczkę — powiedział i odszedł.Adam oparł się o ladę i podziwiał zabytkową kasę.Czytał w którymś ze zgromadzonych przez siebie artykułów, że rodzina Marvina Kramera od pokoleń zajmowała się handlem na terenie Delty.Jeden z przodków zsiadł z parowca w porcie Greenville i postanowił tam osiąść.Otworzył mały sklepik z artykułami spożywczymi i tak się to zaczęło.Dziennikarze opisujący tragedię Kramera zawsze podkreślali bogactwo jego rodziny.Po dwudziestu minutach czekania Adam zdecydował się już odjechać i czuł sporą ulgę.Zrobił wymagany wysiłek.Jeśli pan Kramer nie chce się z nim spotkać, to trudno.Nagle usłyszał kroki na drewnianej podłodze i odwrócił się na pięcie.Starszy dżentelmen stał przed nim z jego wizytówką w dłoni.Wysoki i szczupły, z falistymi siwymi włosami, ciemnobrązowymi, podkrążonymi oczami i pociągłą, mocną twarzą, na której nie było uśmiechu.Stał wyprostowany, patrzył z niechęcią na Adama i milczał.Przez moment Adam żałował, że nie wyszedł pięć minut wcześniej.Potem zapytał siebie, dlaczego tu w ogóle przyjechał, i postanowił mimo wszystko spróbować.— Dzień dobry — powiedział, kiedy stało się oczywiste, że starszy dżentelmen nie przemówi pierwszy.— Czy pan Elliott Kramer?Mężczyzna skinął głową, ale tak wolno, jakby już samo pytanie stanowiło dla niego wyzwanie.— Nazywam się Adam Hall.Pracuję w kancelarii adwokackiej w Chicago.Sam Cayhall jest moim dziadkiem, a ja go reprezentuję.— Było oczywiste, że Kramer już się tego domyślił, ponieważ słowa Adama nie zaskoczyły go.— Chciałbym z panem porozmawiać.— Porozmawiać o czym?— O Samie.— Mam nadzieję, że Sam zgnije w piekle — powiedział Kramer, jakby nie miał wątpliwości co do kierunku pośmiertnej podróży Sama.Oczy miał niemal czarne.Adam spuścił wzrok, próbując wymyślić jakąś nie zadrażniającą odpowiedź.— Tak jest, sir — powiedział wreszcie, pamiętając, że znajduje się na głębokim Południu, gdzie grzeczność jest formą obowiązującą.— Rozumiem, co pan czuje.Nie dziwię się panu, chciałbym tylko porozmawiać przez kilka minut.— Czy Sam przysyła swoje przeprosiny? — zapytał Kramer.Fakt, że użył imienia Sama, wydał się Adamowi dziwny.Nie pan Cayhall, nie Cayhall, po prostu Sam, tak jakby byli dwoma starymi przyjaciółmi, którzy pokłócili się kiedyś i postanowili się wreszcie pogodzić.Powiedz tylko przepraszam, Sam, i wszystko będzie okay.Myśl o gładkim kłamstwie przemknęła Adamowi przez głowę.Mógł znaleźć parę słodkich słów, opowiedzieć, jak okropnie czuje się Sam teraz, kiedy zostało mu już tak niewiele czasu, jak rozpaczliwie pragnie przebaczenia.Ale nie potrafił się do tego zmusić.— Czy to by cokolwiek zmieniło? — zapytał w zamian.Pan Kramer powoli schował wizytówkę do kieszeni koszuli i spojrzał obok Adama na coś za oknem.— Nie — odparł.— To by nic nie zmieniło.Należało to zrobić dawno temu.— Mówił z ciężkim akcentem Delty i chociaż jego słowa nie były przyjemne, ich dźwięk miał działanie kojące.Padały wolno i po namyśle, jakby czas nic nie znaczył.Pobrzmiewała w nich nuta cierpienia, a także przeświadczenie, że życie zakończyło się przed wieloma laty.— Nie, panie Kramer.Sam nie wie, że tu jestem, nie przesyła wice przeprosin.Ale ja to robię.Wzrok skierowany za okno i w przeszłość nie drgnął ani na moment.Ale ojciec Marvina słuchał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •