[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zupełnie bez sensu przyszedł mu do głowy strzęp wersu z jednego z jego starych katechizmów: Skończona bitwa ze Smokiem czarnym, Mistrz nasz, Chrystus, pomieszał zastępy jego; sfory piekielne złamane są i okiełznane.Parsknął głośno.Chrystusem raczej nie był, a “bitwa ze Smokiem czarnym” nie skończy się, dopóki nie zginie ostatnia z piekielnej sfory.Rozległ się głuchy odgłos, a po nim przekleństwo - Mark Cavendish zeskoczył z dachu przedniego wagonu, przewracając się na ziemię.Rzucił się ku nim, Daniel tymczasem zapalił drugi motor.- Na tył! - wrzasnął Harry wskazując kciukiem za siebie.Szukając po omacku stopą, udało mu się w końcu włączyć napęd i maszyna z niemal łamiącym kark szarpnięciem ruszyła.Harry poczuł stalowy hak Marka obejmujący go mocno i głośno wypuścił powietrze.- Przepraszam! - krzyknął weteran.Motocykl uderzył w tory tuż przed lokomotywą i wyskoczył w powietrze, spadając na ścieżkę z drugiej strony.- Gdzie my, do cholery, jedziemy?- Powiedziałeś, że spudłowałeś! - wrzasnął Harry przez ramię.- Chcę ci dać jeszcze jedną szansę.- Gdzie ona pojechała?- Skąd mam wiedzieć, do diabła! Jest tu tylko ta ścieżka, więc musi gdzieś tam dalej być.Tymczasem otwarty teren wokół wsporników mostu zwęził się i zaczął opadać po zboczu góry.Ścieżka była ledwo wystarczająca dla motoru, po obu jej stronach rósł gęsty zagajnik cedrowy.Silnik najwyraźniej cierpiał, ale Harry nie miał czasu uczyć się zmieniania biegów, więc po prostu jechał dalej, otwierając przepustnicę prawie maksymalnie.Z tyłu słyszał maszynę Daniela i wdzięczny był przyjacielowi za to, że znalazł włącznik reflektora.Światła drugiego motoru nie były zbyt mocne, ale wystarczały, by ukazać najgorsze nierówności terenu.Mimo to jazda urwistą ścieżką, wijącą się pośród skał i krzewów jeżyny, była koszmarem.Nagle, niczym pod wpływem czarów, dróżka otwarła się na gładką przestrzeń Autostrady Transkanadyjskiej.Harry'emu nawet do głowy nie przyszło zwolnić.Shenker z całą pewnością nie pojechała w żadną stronę pustą, oświetloną blaskiem księżyca asfaltową szosą.Skoczył przez autostradę między drzewa po drugiej stronie, mając ciągle za sobą pędzącego na łeb, na szyję Daniela.Przez całą minutę po zatrzymaniu się pociągu na moście wyglądało, jakby wszyscy w nim wstrzymali oddech.Poza metalicznym szczękiem stygnących podwozi wagonów panowała absolutna cisza.Potem pasaże­rowie stłoczeni w tylnych wagonach zaczęli odzywać się do siebie, najpierw cicho, stopniowo jednak coraz głośniej.Jeden przez drugiego brali się za odsłanianie okien, a kiedy do ich świadomości dotarło niebezpieczne ustawienie pociągu wysoko nad wąwozem, zaczęła narastać panika.Gdy zaś uszu ich doszły z oddali przytłumione odgłosy strzałów, wybuchła histeria.W ciągu kilku sekund każdy, kto mógł, zerwał się z miejsca i ruszył w stronę tyłu pociągu, intuicyjnie czując, że zbliża się punkt kulminacyjny koszmaru, w jakim ostatnio żyli.Przejścia między fotelami zostały prawie natychmiast zablokowane.Rozległy się krzyki ludzi tratowanych przez innych, usiłujących dotrzeć do jakiegokolwiek wyjścia, które pozwoliłoby im uciec od horroru mostu i ziejącej pod nim otchłani.Było to jak scena żywcem przeniesiona z Dantego i musiało skończyć się tragicznie.Gdy horda pasażerów cisnęła się w kierunku końca pociągu, zniknęła wszelka logika i zdrowy rozsądek.Nie było tu miejsca na żadne akty heroizmu, wszechwładnie panował strach i wszelkie szlachetne myśli w rodzaju: “najpierw kobiety i dzieci” - zagłuszyło przemożne pragnienie przeżycia.Wielu słabszych pasażerów zostało zepchniętych na bok w przedsionku między dwoma pierwszymi wagonami sypialnymi w składzie VIA i jakaś kobieta zahaczyła łokciem o drut będący detonatorem ładunku założonego na drzwiach zewnętrznych.Mina wybuchła z potwornym hukiem, zmieniając przedsionek w kłębowis­ko poszarpanych metalowych fragmentów wnętrza wagonu wrzynających się w ludzkie ciała i kości [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •