[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ja przymknę za sobą drzwi - odezwał się Altra.- Tyle, żeby nie zauważył kogoś nadchodzącego korytarzem.Może nie zwróci uwagi.Przez kilka następnych chwil Celandine wprowadzał Karala do pracowni z tyloma ukłonami, że Altra bez trudu wślizgnął się za nimi i ogonem przymknął drzwi.Pracownię wypełniały niedokończone obrazy, sztalugi, posągi na postumentach, farby, czyste płótna naciągnięte na ramy - wszystko zaś pokrywała gruba warstwa kurzu.Karal wątpił, czy którykolwiek służący odważył się tu sprzątać.Malarz chciał tylko doprowadzić Karala do kilku obrazów stojących na sztalugach, zasłoniętych tkaniną.Usadowił Karala naprzeciwko i po chwili ustawiania swego dzieła we właściwym świetle odrzucił zasłonę.Karal nie musiał udawać.Kimkolwiek był mężczyzna, na pewno był też prawdziwym artystą.Uchwycił Ulricha w jednej z rzadkich chwil odprężenia, z uśmiechem na ustach i iskierką humoru błyszczącą w oczach.Dwie łzy spłynęły po policzkach Karala.Bezwiednie postąpił krok do przodu; z bliska obraz jeszcze zyskiwał.Celandine uśmiechnął się, ukazując ostre zęby w wyrazie chciwości i satysfakcji.- Mistrzu, jesteście.- Jeszcze jedna łza spłynęła po twarzy Karala; potrząsnął głową.- Nie ma na to słów.Muszę mieć ten obraz.Celandine krzątał się wokół i niepotrzebnie wycierał sztalugę.- Muszę przyznać, że dobrze mi wyszły szaty.Ci, którzy noszą czerń - wybaczcie, panie, ale artyście tak trudno prawidłowo ją oddać! Ten szczególny odcień sebeline wzdłuż zakładki na przykład - to mój sekret na oddanie połysku czarnego aksamitu.Gadał dalej, ale Karal zamarł na dźwięk obco brzmiącego słowa, określającego smugę białobłękitnego koloru biegnącą wzdłuż rękawa.To nie było słowo valdemarskie!Nie.- Cichy szelest za plecami ustał; Altra również zamarł.- Zajmij go czymś, Karalu! Potrzebuję czasu, by porozumieć się z ekspertem!- Jak udało wam się uczynić oczy tak.tak.- wykrztusił Karal.To wystarczyło, by Celandine zagłębił się w szczegółowych wyjaśnieniach.Karal czekał i z dreszczem przebiegającym przez plecy usiłował sobie przypomnieć, czy Celandine był kiedyś w ich kwaterze.Nagle, kiedy pochylił się do przodu, oglądając portret, przypomniał sobie.“Owszem, był.Nie tylko po to, by zrobić przygotowawcze szkice do portretu! Złapałem go na manipulowaniu przy dekoracji kominka.Narzekał, że kiedy tylko odpadnie kawałek gipsu, seneszal każe mu go naprawiać, jako artyście!”Celandine był także rzeźbiarzem i prawdopodobnie umiał wyrzeźbić, co tylko chciał.Miał dostęp do gipsu.Mógł dotrzeć wszędzie, naprawiając uszkodzone dekoracje! Wystarczyło jedynie odłamać kawałek stiuku podczas malowania portretów, by zjawić się ponownie w danej komnacie.Karalu! - zawołał Altra z paniką w głosie; po raz pierwszy kot okazał taki strach.- To słowo pochodzi z Imperium, co więcej - ten pigment wydobywa się tylko na wschód od Hardornu!Celandine krzątał się za plecami Karala, nadal rozprawiając o farbach i malarstwie.Dreszcze na plecach stawały się nie do zniesienia.Karal próbował kątem oka podejrzeć ruchy malarza.KARAL!Nie potrzebował ostrzeżenia Altry; poczuł nagły ruch malarza o mgnienie oka wcześniej.Uchylił się od ciosu i jednocześnie obrócił, potem zanurkował pod sztalugę i zasłonił się nią i obrazem, odwracając je w kierunku artysty.Nie - agenta.Artysta zniknął; na jego miejscu stał ktoś o wiele bardziej groźny, w niczym nie przypominający kreta - raczej złapanego w potrzask szczura.Oczy mężczyzny błyszczały; w jednej ręce trzymał młotek, w drugiej nóż malarski o ostrzu zabrudzonym jadowicie zieloną substancją.Karal miał nieprzyjemne przeczucie, że nie była to farba.- Wiesz, on mnie zabije - odezwał się mężczyzna złowróżbnie spokojnym głosem.- Kto? - spytał Karal.- Co się dzieje? Dlaczego ktoś miałby cię zabić? - “Graj na zwłokę.Pomoc jest już w drodze.”- Wielki książę.Tremane.Nie jestem jednym z jego ludzi, można mnie zastąpić.Nie ukończyłem zadania.Wypuściłem ptaszki, a one dotarły tylko do dwóch celów.- Błysk w jego oku nie oznaczał zagrożenia, ale szaleństwo.Zrobił ruch, jakby chciał zaatakować; Karal uchylił się, ale tamten pozostał w miejscu.- Zabije mnie; ma moją podobiznę, moje włosy, może.to zrobić.Chyba że szybko dokończę zadanie.Ruszył znów; Karal uchylił się.Celandine wiedział, co robi, widać było, że umie walczyć nożem.Karal mógł jedynie zająć go rozmową.Jednak mężczyzna napierał i Karal musiał się cofać.Z trudem unikał jednocześnie ciosu nożem i uderzenia młotkiem w głowę.- Kiedy cię zabiję, zostawię cię w ogrodzie z nożem Elspeth w sercu - ciągnął Celandine
[ Pobierz całość w formacie PDF ]