[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdzie wędrowałam w tym czasie, gdy przebywałam poza swoim poranionym ciałem? Nie pogrążyłam się bowiem w nicości głębokiego snu.Nie, wykonywałam jakieś zadania i oglądałam dziwne widoki, a potem wróciłam do bólu stanowiącego życie, niosąc ze sobą naglącą potrzebę działania, która miała mnie pobudzić do czynu, którego jeszcze nie rozumiałam.Po powrocie nie patrzyłam oczami tego ciała, które teraz było dla mnie tak mizernym schronieniem.Być może ono już straciło wzrok.Raczej dotarła do mnie myśl Kripa i zrozumiałam wtedy, że to on mnie obudził i zrobił to z jakiejś bardzo ważnej przyczyny.Jego niepokój przypomniał mi o zaciągniętym długu, więc wiedziałam, że muszę odpowiedzieć.Zobowiązani jesteśmy zawsze spłacać swoje długi, aby Szale Molastera pozostawały w równowadze.Tylko że po tym wezwaniu moje ciało przeszył taki ból, że na czas jednego oddechu, albo czterech, albo sześciu, straciłam zdolność udzielenia odpowiedzi.Zerwałam kontakt, aby użyć swojej siły do odcięcia łączności między moim ciałem i umysłem.Zrobiłam to szybko, tak że ból przycichł do znośnego poziomu, zostawiając po sobie tylko odległe, smętne zawodzenie wichru, które nią miało nic wspólnego ze mną.Tak uzbrojona, znów odszukałam Kripa.— Czego pragniesz?— …zamiana… ciał…Nie rozumiałam go dobrze.Zamiana ciał? Coś mi się zaczynało przypominać.Zamiana ciał! Znajdowałam się w rannym ciele, które nie miało szans na przeżycie.Nowe ciało? Jak długo przebywałam w tym innym miejscu? Czas jest zawsze rzeczą względną.Czyżbym wróciła na Yiktor i oczekiwało na mnie nowe ciało? Czyżby aż tyle czasu upłynęło w prawdziwym świecie? Teraz bowiem wydawało mi się, że nie jestem już ściśle związana ze światem Kripa, choć niegdyś była to rzeczywistość, którą również ja znałam najlepiej.— Jaka zamiana ciał?— Maelen! — Usłyszałam jeszcze silniejszy impuls myślowy.Odnosiłam wrażenie, jakby próbował obudzić kogoś śpiącego wołaniem na alarm, tak jak strażnik z rogiem na murach fortu, gdzie wróg z mieczem może się zakraść pod osłoną nocy, jeśli bystrooki wartownik nie wypatrzy go wcześniej i nie wyśle ostrzeżenia.— Jestem tutaj… — Najwyraźniej nie usłyszał mojej poprzedniej odpowiedzi.— Czego chcesz ode mnie?— Tego… — Jego myśl nabrała jasności.Opowiedział mi o tym, co się stało z załogą „Lydis” i ich sprzymierzeńcami.Część tej opowieści była dla mnie nowa.W miarę jak w moim umyśle ukazywały się przesyłane przez niego mentalne obrazy, wracała mi ostrość wspomnień.Jeszcze bardziej się oddaliłam od tej nieprzeniknionej mgły, w której ostatnio przebywałam duchem.Wymiana ciał — trzech ludzi na trzech obcych.Ale przecież… była jeszcze czwarta nieludzka istota.Czwarta! Nagle wyraźnie stanęła przed moimi oczami, włosy spływały jej na ramiona jak płaszcz z ciemnego ognia, a na jej głowie… NIE!Instynktownie zerwałam kontakt myślowy.Jej korona stanowiła niebezpieczeństwo, wiecznie obecne niebezpieczeństwo.Niemniej jednak ona tam była… czekała… wiecznie czekała.Nie mogła zawładnąć żadnym z pozostałych ani nawet wyssać ich siły witalnej, gdyż byli mężczyznami — żeby dokonać zamiany, potrzebowała istoty własnej płci.W tym rzecz! Zawołała mnie (teraz już wyraźnie pamiętałam).Aczkolwiek dopóki trzymałam się z dala od niej, nie mogła nade mną zapanować ani wymusić zamiany, tak jak to uczynili jej pobratymcy; wymusić zamiany? Nie, nie takie było jej pragnienie, kiedy ostatnio je odebrałam — ona pożądała mojej siły witalnej, nie mojego ciała.— Maelen? — Krip wyczuwał moje zainteresowanie kobietą, chociaż przypuszczalnie nie znał jego przyczyny.— Maelen, słyszysz mnie? Maelen ? — Z jego myśli odczytałam teraz nieskrywany strach.— Słyszę cię.Czego chcesz?— Zmieniłaś mnie.Czy możesz nam powiedzieć, jak odmienić ich?— Czyż nadal jestem Księżycową Śpiewaczką? — spytałam z goryczą.Nie był to prawdziwy dług, gdyż nie byłam w stanie go spłacić.— Czy Sotrath świeci nad naszymi głowami w koronie z Trzech Pierścieni? Gdzie jest moja różdżka? I czy z tego zwierzęcego pyska i gardła mogą popłynąć Wielkie Pieśni? Nie mogę ci pomóc, Kripie Vorlundzie.Ci, do których musisz się zwrócić, dumnie spacerują na Yiktor.— Co oznacza, że do nich nigdy nie dotrzemy.Posłuchaj mnie, Maelen… — Zaczął komunikat, śpiesząc się jak osoba, która ma do przekazania ważną wiadomość, lecz potem jego myśli się rozproszyły.Zrozumiałam jednak, co chciał mi powiedzieć.Może od samego początku wiedziałam, że nie uniknę swego przeznaczenia, pomimo wszelkich jego starań.— Jeśli chcesz powiedzieć, że ciało, które teraz noszę, długo mi już nie posłuży, sama się tego domyśliłam.Czy masz dla mnie jakąś odpowiedź, skoro udzieliłam ci takiej, z której nie masz pożytku?— Ta kobieta w kociej koronie — ona jest ciałem! Znów posłużyłam się swoją mocą i sprawdziłam, czy to nie ona podsunęła mu podstępnie te słowa i zaszczepiła tę myśl w jego głowie.Więc tak miał wyglądać jej atak? Chciała posłużyć się Kripem, żeby dotrzeć do mnie z pokusą.Jest bowiem niezaprzeczalną prawdą, że żywe stworzenia, postawione przed wyborem życia lub nieznanych ścieżek śmierci, wybiorą życie.Sądzę też, że ludzie, z którymi w przeszłości miała do czynienia, byli od niej dużo słabsi, dlatego stała się pyszna i arogancka.Nie odkryłam jednak żadnych takich podszeptów w umyśle Kripa.Byłam również pewna, że nie potrafiłby zataić ich przede mną; znałam go zbyt dobrze i zbyt blisko.Wyczułam jedynie troskę i smutek, które wiązały się z jego psychicznym obrazem takiej Maelen, jaką widział mnie na Yiktor, kiedy tak bardzo wierzyłam w siebie i w swoje zdolności.Upewniwszy się, że nie był to podsunięty pomysł, zaczęłam się zastanawiać.Mogłam poddać się mgle i ciemności, odrzucić wszystko, co mnie trzymało w tym ciele, którego nie można było uleczyć pomimo wszystkich osiągnięć nauki.Lud Molastera nie obawia się wejść na Białą Drogę, świadomy faktu, że jest ono zaledwie pierwszym, niezdarnym krokiem na długiej ścieżce wiodącej do cudów, których nie jesteśmy w stanie poznać tu i teraz.Prawdą jest jednak także, że wiemy, kiedy nadchodzi czas odejścia, a ja nie dostałam takiego wezwania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]