[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jeden konik został zbity, tylko jeden.Biały konik.Pozostałe trzy, jeden biały i dwa czarne, wciąż znajdują się na szachownicy.Tak więc pytanie Quis necavit equitem odnosi się do tego jednego.- A kto go zbił?Antykwariusz skrzywił się.- Twoje słowa dotyczą właśnie owego quis - uśmiechnął się jak wtedy, kiedy będąc małą dziewczynką siadywała mu na kolanach.- Na razie ustaliliśmy wiele niewiado­mych: kto zniósł jajeczko, kto je znalazł.Ale ciągle nie wiemy, co za drań je zbił.- Nie odpowiedziałeś mi.- Nie zawsze umiem sypać cudownymi odpowiedziami z rękawa.- Kiedyś umiałeś.- Kiedyś potrafiłem kłamać.- Popatrzył na nią czule.- Teraz ty dorosłaś i już cię tak łatwo nie nabiorę.Julia położyła mu dłoń na ramieniu jak przed piętnastu laty, gdy błagała go, żeby wymyślił historię o jakimś obrazie albo naczyniu z porcelany.W jej głosie zabrzmiało echo tamtych dziecięcych próśb.- Muszę to wiedzieć, Cesar.- Aukcja jest za dwa miesiące - odezwała się z tyłu Menchu.- Nie mamy dużo czasu.- Do diabła z aukcją - odparła Julia.Nadal wpatrywała się w Cesara, jakby ten dzierżył klucz do zagadki.Antykwariusz znów zaczął wolno wzdychać, otrzepał deli­katnie dywan i usiadł, zakładając ręce za kolana.W za­myśleniu zmarszczył czoło i przygryzł różowy koniu­szek języka.- Mamy na początek parę wskazówek - rzekł po chwili.- Ale same wskazówki nam nie wystarczą.Trzeba jeszcze wiedzieć, jak z nich skorzystać - popatrzył na namalowa­ne wypukłe lustro i odbitych w nim szachistów.- Za­zwyczaj uważamy, że dany przedmiot i jego odbicie w lustrze to elementy tej samej rzeczywistości, a to nieprawda - pokazał palcem zwierciadło z obrazu.- Wi­dzisz? Już przy pierwszych oględzinach możemy się przekonać, że obraz został odwrócony.Na szachownicy kierunki gry zostały też odwrócone, zatem w lustrze tym bardziej.- Głowa zaczyna mi pękać od waszego gadania - ję­knęła Menchu.- To za skomplikowane jak na mój spłaszczony encefalogram, więc muszę się czegoś napić.- Podeszła do barku Julii i nalała sobie sporą porcję wódki.Zanim jednak wzięła szklankę, wyciągnęła z to­rebki gładki, płaski onyks, srebrną rurkę, małe puzderko i przygotowała sobie cieniutką kreskę kokainy.- Apteka czynna.Ktoś reflektuje?Nikt nie odpowiedział.Cesar, pochłonięty obrazem, nie zwracał uwagi na otoczenie, a Julia tylko zmarszczyła czoło z niezadowoleniem.Menchu wzruszyła więc ramio­nami i pochyliła się, żeby wciągnąć działkę szybko i precy­zyjnie, na dwa razy.Kiedy się wyprostowała, była już uśmiechnięta, jej błękitne oczy lśniły, a wzrok wydawał się bardziej nieobecny.Cesar zbliżył się do van Huysa i wziął Julię pod ramię, jakby chciał ją nakłonić, by nie zwracała uwagi na Menchu.- Już samo przekonanie - powiedział, też ignorując obecność właścicielki galerii - że jakieś rzeczy na obrazie są lub nie są realne, wpędza nas w pułapkę.Postacie i szacho­wnica pojawiają się w naszej kompozycji na dwa sposoby, jeden w pewnym sensie jest mniej realny od drugiego.Rozumiesz.? Przyjęcie tego faktu każe nam wtopić się w komnatę z obrazu i zaciera granice między tym, co rzeczywiste, a tym, co namalowane.I jedynym sposobem, żeby się przed tym obronić, jest nabranie takiego dystansu, by postrzegać co najwyżej plamy kolorów i same szachy.Ale po drodze zbyt często układ ulega odwróceniu.Julia wpatrywała się w obraz, po czym pokazała lustro weneckie wiszące na przeciwległej ścianie pracowni.- Tam nie - oświadczyła.- Jeżeli patrząc na obraz posłużymy się drugim lustrem, może zdołamy odtworzyć prawdziwą sytuację.Cesar dłuższą chwilę spoglądał na nią i milczał, chcąc przemyśleć słowa, które właśnie usłyszał.- Trafna uwaga - odezwał się w końcu z rześkim uśmiechem wyrażającym aprobatę.- Obawiam się jednak­że, księżniczko, że obrazy i lustra kreują światy zbyt niespójne, owszem, zajmujące, jeśli obserwuje się je z zewnątrz, ale bardzo kłopotliwe, gdy trzeba wniknąć do wewnątrz.Do tego potrzebny jest specjalista, który potrafi spojrzeć na obraz innym wzrokiem niż my.I chyba wiem, gdzie takiego szukać.Nazajutrz rano Julia wydzwaniała do Alvara, ale bez­skutecznie.W domu też go nie zastała, więc nastawiła Lestera Bowie na gramofonie, kawę w ekspresie, spędziła sporo czasu pod prysznicem i zdążyła wypalić ładnych parę papierosów.Następnie z mokrymi włosami, jedynie w rozciągniętym starym swetrze, wypiła kawę i zabrała się do pracy nad obrazem.Pierwsza faza renowacji polegała na usunięciu całej warstwy pierwotnego werniksu.Malarz, chcąc zapewne uchronić dzieło przed wilgocią, jaka towarzyszy północnoeuropejskim zimom, zastosował werniks tłusty, rozpuszczony w oleju lnianym.Roztwór miał właściwe proporcje, ale nikt, nawet taki mistrz jak Pieter van Huys, nie był w stanie zapobiec zżółknięciu tłustego werniksu w ciągu pięciuset lat, przez co z kolei przygasły kolory nałożonych farb.Julia najpierw wypróbowała rozmaite rozpuszczalniki w rogu obrazu, po czym przygotowała mieszaninę acetonu, spirytusu, wody i amoniaku - i przystąpiła do zmiękczania werniksu za pomocą wacików i pesety.Zaczęła od frag­mentów o największej konsystencji, niezwykle ostrożnie, na koniec zostawiwszy miejsca najjaśniejsze i najsłabsze.Co chwila przerywała i badała kolor wacików, nie chcąc wraz z werniksem usunąć farby.Niestrudzenie pracowała całe przedpołudnie; w popielniczce Benlliurego piętrzyły się niedopałki.Tylko parę razy przestawała z robotą i mrużąc oczy, oceniała postępy.Z wolna spod usuwanego starego werniksu wyłaniał się obraz w całej swojej magii pierwotnych barwników, niemal dokładnie w takiej postaci, w jakiej zostały zmieszane na palecie dawnego flamandz­kiego mistrza: sieny, zieleni miedziowej, bieli ołowianej, ultramaryny.Julia z całym szacunkiem patrzyła, jak spod jej palców wyłania się ów cud, niczym najskrytsza tajemnica sztuki i życia.O dwunastej zadzwonił Cesar i umówili się na popołu­dnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •