[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była przeraźliwie chuda, miała wręcz boleśnie ostre kości policzkowe, nieregularną szopę zielonych włosów i najpiękniejsze z pięknych, przenikliwe zielone oczy.Choć niewątpliwie wzięła wszystko naraz, sprawiała wrażenie chłodnej, całkowicie opanowanej.Szybko odkryłem jednak, że to złudzenie.Ulatywała.- Słuchaj uważnie, co ma ci do powiedzenia - poradził mi Sam.- Po lataczu prorokuje.Nie, nie jest oszustką.Ona to robi naprawdę.Emily padła mi w ramiona.Przytrzymałem ją; nie wiedziałem, co robić, a jej usta tymczasem szukały moich.Miękko opadliśmy na dywan, który pod ciężarem naszych ciał wydał z siebie słodki akord gitary.Emily miała na sobie szatę z delikatnych miedzianych drutów, przeplatających się pod szyją.Cierpliwie szukałem pod drutami jej piersi, a ona tymczasem powiedziała bezdźwięcznym, proroczym głosem:- Czeka cię daleka podróż.- Tak.- Ruszysz pod prąd.- Tak.- Do.Bizancjum.- Tak, do Bizancjum.- To nie kraj dla starców! - krzyknął ktoś z przeciwnego kąta pokoju.- Na młodego czekają wyciągnięte ramiona, ptaki w gałęziach drzew.- Bizancjum - wymamrotała zmordowana tancerka, rozciągnięta u mych stóp.- Złote kuźnie cesarza! - wrzasnął Shigemitsu.- Duchy, o duchy! Kuźnie łamią fale potopu! Płomienie nie znają pedała, a stal się w nich zapala!- Pijaństwo żołnierzy cesarza z nóg zwala - zakończyłem za niego.Emily drżała.Ugryzła mnie w ucho.- W Bizancjum spotkasz marzenie swego serca - powiedziała.- Sam jest tego samego zdania.- I tam też je stracisz.Będziesz cierpiał, żałował, pokutował i nigdy już nie będziesz taki jak przedtem.- Brzmi to całkiem poważnie.- Strzeż się miłości w Bizancjum! - krzyknęła nagle prorokini.- Strzeż się! Strzeż się miłości!-.szczęk gryzących, drapiących pazurów! - zaśpiewał Shigemitsu.Obiecałem Emily, że będę ostrożny, w jej oczach zgasło już jednak prorocze światło.Usiadła, zamrugała nieprzytomnie.- Kim jesteś? - spytała.Uda miała mocno zaciśnięte wokół mej lewej ręki.- Gościem honorowym.Nazywam się Jud Elliott.- Nie znam cię.Co robisz?- Jestem.będę kurierem czasowym.Jutro zaczynam służbę.- A tak, coś sobie chyba przypominam.Ja jestem Emily.- Tak, wiem.Pracujesz w salonie genspirali?- Ktoś ci o mnie opowiadał!- Niewiele.Nie wiem na przykład, co tam robisz.- Dzielę - wyjaśniła mi Emily.- Dzielę geny.No bo rozumiesz, jeśli ktoś ma na przykład gen rudych włosów, który chciałby przekazać potomstwu, ale jest on połączony z genem, powiedzmy, hemofilii, dzielę geny i odrzucam ten niewłaściwy.- To chyba bardzo trudne?- Nie, oczywiście jeśli wiesz, co robisz.Miałam sześciomiesięczny kurs przygotowawczy.- Długi.- Tak, ale to interesująca praca.Wiele uczysz się o ludzkiej naturze widząc, jakie ludzie chcą mieć dzieci.Nie każdy chce wprowadzić ulepszenia.Czasami proszą nas o przedziwne rzeczy.- Wszystko zależy chyba od tego, co rozumie się przez ulepszenia.- No, przecież istnieją pewne normy dotyczące wyglądu.Zakładamy, że lepiej jest mieć błyszczące, gęste włosy niż w ogóle nie mieć włosów.Dla mężczyzny lepiej jest mieć dwa metry wzrostu niż metr.Lepiej mieć proste zęby niż krzywe.Co byś jednak powiedział, gdyby przyszła do ciebie kobieta i zażądała dla syna nie wykształconych jąder?- A kto chciałby czegoś takiego dla swojego dziecka?- Martwiła ją sama myśl o tym, że będzie się zabawiał z dziewczętami.- Zrobiliście to dla niej?- Jej żądanie było dwa pełne punkty poniżej normy w indeksie dewiacji seksualnych.Wszystkie takie prośby odsyłamy do Rady Przeglądu Genetycznego.- A oni.zgodzą się?- Och, nie, oczywiście, że nie.Nie aprobują takich nieproduktywnych mutacji.- Więc nieszczęsna kobieta musi pogodzić się z tym, że będzie miała chłopca z jajami.Emily uśmiechnęła się pobłażliwie.- Może iść do nielegalnego salonu, jeśli jej to odpowiada.Oni zrobią wszystko, dla każdego.Wiesz coś o nich?- Nie.Niewiele.- Produkują zaawansowane mutacje dla awangardy.Pokryte łuską dzieci ze skrzelami.Dzieci o dwudziestu palcach dłoni.Dzieci ze skórą w paski, jak u zebry.Nielegalni rozdzielą każdy gen.za odpowiednią cenę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]