[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Niech was Los błogosławi - powiedział na pożegnanie i szybko wyszedł.Panienka w milczeniu oczekiwała słów nagany, ale gdy podniosła wzrok na Opiekunkę, ta patrzyła na nią jedynie z litościwym smutkiem.- Tęsknisz do ludzi - szepnęła.- Doskonale cię rozumiem.Ale jeszcze musimy ich unikać.Nie martw się, w końcu ich poznasz i oby to było dobre spotkanie.Skoro świt opuściły dom.A gdy Wieś już im znikła sprzed oczu, Panienka odwróciła się i rzuciła ostatnie spojrzenie na miejsce, w którym po raz pierwszy poznała cudowny smak przyjaźni drugiego człowieka.ROZDZIAŁ XIZbliżał się wieczór, gdy Czarownica z Panienką weszły wreszcie do Lasu i tu dopiero odetchnęły z ulgą.W nim zawsze czuły się bezpieczne i nikt niepowołany nie mógł tu się zjawić.Od setek lat cała przyroda dawnego Wielkiego Królestwa jakby sprzysięgła się przeciw Najeźdźcom.Rzeki lubiły niespodziewanie wzbierać, zalewając przejezdne wcześniej drogi; niewielkie mokradła nagle rozprzestrzeniały się, grożąc utopieniem każdemu, kto by się do nich zbliżył.Ale najszybciej i najwyraziściej zbuntowały się lasy.Te same Wielkie Lasy dawnego Wielkiego Królestwa, które Najeźdźca zamierzał wyciąć w całości, by zużyć na budowle swoich mostów, baraków roboczych dla zniewolonych pracowników i wreszcie by je spalać w swoich ogniskach.Te Wielkie Lasy były chlubą rodu Luilów i nikt w całym Królestwie nie miał prawa ich ciąć lub niszczyć bez zgody króla.Ród Luilów widział bowiem w lasach wartość samą w sobie - dla Najeźdźców to, co nie było dla nich bezpośrednio użyteczne, nie miało żadnej wartości.Więc zaczęli wstępować do Lasów całą armią i z potężnymi siekierami.Wówczas to Lasy zaczęły się buntować.Potężne dęby tak rozkładały swe konary, że cień w ich sąsiedztwie stawał się głęboki i mroczny, że strach było się do nich zbliżać.Buki, wiązy, sosny i świerki wykręcały swe korzenie w dziwaczne i najmniej przewidywalne kierunki, tak że idący z pozoru bezpieczną ścieżką, nagle potykał się o nie i upadał - a jeszcze wówczas złośliwe korzenie wplątywały się napastnikom we włosy lub chwytały znienacka za nogi.Leśne ptactwo i zwierzyna na widok Obcych zmieniały swe głosy - i nawet skowronek pohukiwał złowrogo jak puchacz, a niedźwiedź nigdy nie mruczał, lecz wydawał z siebie najgroźniejsze dźwięki.Najwięcej jednak zabawy miały strzygi i latawice.Ukryte zazwyczaj głęboko przed ludzkim wzrokiem i nie nękające wieśniaków zbierających jagody czy grzyby, ani mieszczuchów udających się na spacer - na widok Najeźdźców opuszczały bagna, mokradła i spróchniałe dziuple i ujawniały się natychmiast ze złowieszczym chichotem i w najstraszliwszych postaciach.Ba, zdarzało się, że nawet upiory, acz niechętnie, lecz przychodziły w sukurs swym dalekim kuzynkom - strzygom i opuszczały, wprawdzie na krótko, swe Podziemne Królestwo, by ukazać się znienacka natrętom.Wycinane siekierami drzewa zawsze - było to niemal regułą - padając niespodziewanie zmieniały kierunek i przywalały swym ciężarem leśnych zabójców.Gdy rozeźleni Najeźdźcy postanowili Lasy podpalać - rzadko udawało się im ujść przed rozżarzonymi iskrami, gdyż wiatr złośliwie kierował je nie w głąb Lasu, lecz akurat w ich stronę.Gwałtowny deszcz - zjawiający się nie wiadomo skąd - natychmiast gasił pożar.Nic zatem dziwnego, że bardzo szybko Najeźdźcy nie tylko dali Lasom spokój, ale zaprzestali wszelkich prób wkraczania na ich rozległe tereny.Mimo upływu setek lat i setki razy ponawianych starań zniszczenia Wielkich Lasów - to one zwyciężyły, nigdy nie poddając się Najeźdźcy, i stały się ostatnimi enklawami wolności.-.po co w ogóle opuszczamy Lasy? - westchnęła Panienka.- Jesteśmy tu bezpieczne i szczęśliwe.Mamy jagody, źródlaną wodę, wygodne pieczary.Dlaczego każda z was, Sióstr Czarownic, tak ciągnie w kierunku ludzkich siedzib, choć przynosi to same kłopoty?- Urodziłaś się dla ludzi, nie dla Lasów - odparła krótko Czarownica.- I wkrótce znowu powrócimy do Ludzi.Tym razem zamieszkamy w Miasteczku.- W Miasteczku?! - wykrzyknęła zdziwiona Panienka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]