[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie zobaczył nikogo.- Pusto - zawiadomił wachmistrza.- Gdzie oni są, do cholery? - warknął Mroczek.Hirsz wlepił wzrok w kontury budynków, ledwiemajaczące za szarą zasłoną mgły.- Zaraz się przekonamy.Daj znak - rozkazał.Mroczek przyłożył dłonie do ust i zahukał jaksówka.Sześć sylwetek poderwało się z ziemi.Od zabudowań dzieliło ich ledwie kilkanaście metrów.Hirsz zdołał przejść tylko kilka kroków, zanim trafił go pocisk.Siła impetu wybiła mupowietrze z płuc.Odrzucony do tyłu, runął z plaśnięciem w błoto.Przez kilkadziesiąt uderzeń sercależał sparaliżowany, niezdolny zaczerpnąć tchu.Wtem obręcz zaciskająca klatkę piersiową rozluzniłasię, umożliwiając dopływ tlenu do spragnionych płuc.Chwytał powietrze spazmatycznymihaustami, nie zważając na popękane żebra.Spróbował podnieść się i oprzeć na rękach i kolanach.Wysiłek okazał się ponad jego siły.Woczach mu pociemniało i na powrót wylądował w brunatnoczerwonej brei.Z pewnym zdziwieniemskonstatował, że to jego własna krew.Jęknął żałośnie i obrócił głowę, żeby obserwować toczącą sięwokół niego walkę.Ryczącą masę napastników przywitała palba z rusznic i pistoletów.Na kilka chwil tłumzafalował niczym wzburzone morze, po czym natarł z wściekłym impetem.Szczęk stali i wycieokaleczanych ludzi zlały się w jedną piekielną kakofonię.Hirsz nie widział, kto bierze górę w starciu.Siła ataku rozproszyła jego drużynę.Postacie walczących wyglądały jak ciemne plamy na tle mlecznej zasłony.Nagły podmuch wiatru rozdarł nieco opary, odsłaniając Birkuta otoczonego przez zgraję czeladzi.Wielkolud ryczał jak osaczony niedzwiedz.Zgubił gdzieś szablę i teraz trzymał w rękach osadzonąna sztorc kosę.Z boku przez mgłę przebijały się stłumione przekleństwa Hańczy, z każdą sekundągłośniejsze.Czeladz osaczająca Birkuta również słyszała nadciągającą odsiecz.Chłopi zacisnęli krąg, byprzypuścić jednoczesny atak.Kozak dopuścił ich na odpowiednią odległość, po czym wyprostowałręce i wykonał błyskawiczny obrót wokół własnej osi, trzymając ostrze kosy przed sobą.Sześćrozpłatanych ciał osunęło się na ziemię w bryzgach krwi.Dwóch pechowców wciąż żyło i niemrawoporuszało kikutami.Porucznik usłyszał za plecami trzask łamanej gałęzi.Poczuł, jak włosy jeżą mu się na karku.Wykręcił szyję i spojrzał w tył.Trzy kroki od niego z mgły wyłonił się pleczysty chłop.W łapachściskał siekierę osadzoną na długim trzonku.Kmieć zastygł w bezruchu i zasapał zaskoczony.Najego otępiałej mordzie zagościł paskudny uśmiech.Porucznik zerknął na pistolety zatknięte za pasem.Chłop dostrzegł to spojrzenie.Nie czekając,aż Hirsz sięgnie po broń, doskoczył do niego z uniesioną siekierą.Panika odblokowała mięśnie i nerwy.Odrętwienie nagle ustąpiło.Porucznik płynnym ruchemwyszarpnął krócicę, nie zdołał jednak wystrzelić.Kopnięcie wybiło mu z dłoni broń.Drugi kopniakpowalił go na plecy.Hirsz poczuł przejmujący ból, gdy zrogowaciała pięta naparła na jego pierś.Chłop wykonałzamach siekierą do ciosu, mającego rozpłatać czaszkę bezbronnej ofiary.Upiorne wycie rozdarło mgłę.Kmieć zamarł na ułamek oddechu, by spojrzeć w kierunku zródładzwięku.Wtedy z mgły wystrzelił olbrzymi cień i uderzył z impetem w mężczyznę, zbijając go znóg.Krótki, rozpaczliwy krzyk zakończył się trzaskiem łamanych kręgów.Wszystko rozegrało się tak szybko, że Hirsz nawet nie zdążył się obejrzeć.Gdy to uczynił,natychmiast tego pożałował.Wielki jak cielak basior stał nad drgającym w agonii trupem.Wilk odwrócił łeb od ofiary ispojrzał na porucznika.W czarnych oczach pląsała śmierć i szaleństwo.Hirsz poczuł, jak włosy jeżą mu się na głowie.Znał te oczy, ciemne, skośne i nazbyt ludzkie.Nagle wilk szarpnął łbem w bok, warknął przeciągle i obnażył kły.Wielkie węzły mięśninapięły się pod sierścią.Mgła zawirowała, wypuszczając z wilgotnych kłębów nagiego mężczyznę.Wysoki,ciemnowłosy, o białej jak pergamin skórze.Nieludzkie oczy ominęły obojętnie człowieka i skupiłysię na basiorze.Krwiopijca obnażył kły.W odpowiedzi z paszczy wilka wydobyło się głuche warknięcie.Przeciwnicy skoczyli ku sobiejednocześnie, pokonując w powietrzu dziesięć kroków.Zderzyli się nad ziemią.Siła uderzeniarzuciła wilka na ścianę szopy.Drewno trzasnęło, szopa zadrżała, z wnętrza dobiegł krótki, jękliwyskowyt.Porucznik zmrużył oczy, wpatrując się z niedowierzaniem w ciemną dziurę wybitą w deskach.Wampir, ignorując człowieka, ruszył w kierunku rozwalonej ściany, żeby dokończyć sprawę zbasiorem.Hirsz otrząsnął się.Przykląkł i pokonując ból, chwycił leżącą wśród liści rusznicę.Odbezpieczyłzamek.Metaliczny odgłos zatrzymał wampira w pół ruchu.Lufa plunęła ogniem.Siła pocisku rzuciła krwiopijcę na ziemię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]