[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przecież była tonaturalna konsekwencja zastosowania nowej broni i nowej taktyki.Podświadomie czuł, że niemożna zatrzymać się w połowie wprowadzanych zmian.Po zupełnie innej niż dotychczas bitwiewłaściwie nie sposób zastosować klasycznego odwrotu.Być może więc dziewczyna miała rację?Machnął ręką i pobiegł do swoich wydać odpowiednie rozkazy. Nanti, prowadz  rzuciła Shen. Ruszamy w dół.Sierżant piechoty przynajmniej nie dyskutowała.Zebranie dwóch plutonów trwało moment.Sprawdzenie broni, przeładowanie.Potem dwa plutony uderzeniowe i trzeci osłaniającykartaczownice ruszyły w dół.Trudno było pochwalić się jakimś szczególnym szykiem.Na liniiognia trzeba było przejść nad taką ilością ciał wroga, że właściwie żołnierze musiały przedzieraćsię każda na własną rękę.Najtrudniej było z karabinami Kadira, transportem amunicji.I choćniżej Nanti udało się trochę uporządkować szeregi, nie miało to nic wspólnego z szykiemszturmowym.Ale może i dobrze, bo Shen żadnego szturmu nie przewidywała.Kiedy nadchodzące ze szczytu wzgórza siły stały się widoczne, pozostałe wojska siłspecjalnych były właśnie przegrupowywane.Tak jak przewidziała Shen, nikt nie spodziewał sięataku.Nawet jeśli wróg wygrał potyczkę, to przecież prawdziwa bitwa dopiero się zaczynała.Teraz już, w mniemaniu speckurew, na poważnie.A poza tym atakujący według podręcznikówmusiał mieć przewagę minimum trzy do jednego na swoją korzyść.A tu na to nie wyglądało.Atakował mniej liczebny!Ze zbitego tłumu wojska dowódcy usiłowali wyodrębnić mniejsze jednostki i ustawić je napozycji powstrzymującej.Szło im to bardzo sprawnie.Już po kilku chwilach przed kompaniąShen wyrosły równe szeregi żołnierzy z przygotowaną do strzału bronią.Właśnie przykładalikolby karabinów do ramion, w pozycji  ogień na wprost. Padnij!  wrzasnęła Shen.Rozległ się świst kul, które poszły górą, a potem huk wystrzałów.Teraz żołnierze imperiumpotrzebowali czasu, żeby ponownie nabić broń w pozycji stojącej albo ruszyć na bagnety.Dowódcy mieli świeżo w pamięci szturm na wzgórze i siekaninę, którą uczyniły kartaczownice. Wybrali więc ładowanie broni i kazali żołnierzom nabijać karabiny.Jedno i drugie rozwiązanie było złe.Ale to okazało się gorsze.Pluton Nuk, ukryty w pobliżu, zaczął strzelać do ładujących karabiny żołnierzy.Chwilępózniej otworzyły ogień żołnierze Nanti i Shen.Mierząc spokojnie, z pozycji leżącej, dostojącego na baczność celu.Ci, którzy ładowali, stali się nieruchomymi idealnymi tarczami napoligonowej strzelnicy.Każdy, kto potrafił zgrać muszkę i szczerbinkę z tej odległości, trafiałtam, gdzie chciał.Kiedy udało się nareszcie odwrócić i ustawić karabiny Kadira, nie miały właściwie celu, doktórego mogłyby strzelać.%7łołnierze sił specjalnych poszli w rozsypkę.Ustawiono je więc trochęskosem i zaczęły pokrywać ogniem sztab wraz z siłami osłonowymi.Shen wykorzystała tę chwilę. Przeładuj! Powstań, powstań!Jej wojsko zaczęło się błyskawicznie ustawiać.Choć to niewiarygodne, rozgardiaszw szeregach przeciwnika był taki, że nikt do nich nie strzelał. Naprzód marsz!  wrzasnęła Shen i sama ruszyła do przodu.Nie miała w rękach żadnej broni.Nawet nie wskazywała kierunku marszu.%7łołnierze w tejprzedziwnej sytuacji zachowywały się instynktownie.A szły po prostu w stronę jako tako jeszczezorganizowanej siły  bronionego przez wojsko sztabu, ostrzeliwanego właśnie przez Kadira. Nuk! Nuk!  Shen machała rękami, nie wiedząc, jak zmusić siostrę do ruszenia swojegoplutonu zza drzew.Nuk okazała się czujna.Dostrzegła znaki Shen i wyprowadziła swoich ludzina wolny teren.Chwilę pózniej, po pobieżnym uporządkowaniu, zaatakowała z flanki.Kiedyznalazły się o jakieś trzydzieści kroków od linii broniącej sztab, dziewczyny Shen, ciąglew marszu, zaczęły strzelać z biodra.Choć wydaje się to nieprawdopodobne, nikt nieodpowiedział ogniem.Obrona była zajęta prowadzeniem ognia do ludzi Kadira i osłaniającej goSharri.Ponosili w ten sposób ogromne straty.To nie był dobry pomysł przeciwstawić zwykłekarabiny maszynowym.Kiedy Nuk uderzyła z boku, speckurwy poszły w rozsypkę. Dalej! Dalej!  krzyczała Shen. Do ataku!Właściwie nie dowodziła już swoim wojskiem.Każda z jej dowódców robiła, copodpowiadał jej instynkt albo co wynikało z zaistniałej sytuacji.Miały już wspólny cel.Pluton Shen wkroczył właśnie pomiędzy wozy taborów.Tu nastąpiła pierwsza konsternacja.Gdzie są żołnierze wroga? Wystarczyło się rozejrzeć, żeby dostrzec, że uciekają, ale.Oni nie zwiewali przed maszerującym plutonem.Naciskani z tyłu, uciekali obok.Tuż obok.Co zaniesamowita sytuacja.Atakujący i uciekający posuwali się równolegle jedni przy drugich, ramięprzy ramieniu.Co więc decyduje o wygraniu bitwy? Tylko przekonanie, że to my wygrywamy?Shen nie umiała rozstrzygnąć tego dylematu.Napotkały działa, jeszcze nieodprzodkowane nawet.Strach pomyśleć, co by się stało, gdybyzostały na szczycie wzgórza.Albo zaczęły osłaniany, powolny odwrót według wcześniejszegoplanu.Nie było jak zagważdżać dział.Shen kazała je powpychać do rowów i rozwalić koła lawet.A potem podpalić wozy z zaopatrzeniem i jaszcze z amunicją [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •