X


 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Świece przybladły, cisza nie śmiała podnieść oczu, aby spojrzeć na tych dwóch ludzi, z których jeden, do trupa podobny, patrzył prawie bezmyślnie, a drugi mówił nienawistnie i strasznie.Mówił:- …Skowyczało we mnie serce, kiedy mi Sielski na scenie duszę kradł i darł ją w kawały męcząc, aby się nasycić.Alem to przecierpiał… Darłem piersi z bólu, kiedy mną pomiatano jak psem, kiedy mnie zrzucano ze schodów, kiedy mi podawano dwa palce.Kiedyś mi się pan raz nie odkłonił na ulicy, boś szedł z kimś, uśmiechnąłem się tylko wiedząc, żeś pan głupiec.Wszystko to przecierpiałem, ale ja się męczyłem gorzej.Wiedziałem o każdej drobnostce, którąś pan zdobył moją książką, więc tym bardziej wiedziałem o Płońskiej…Blum odpoczął chwilę, chwycił łyk powietrza jak zdychająca ryba i znowu mówił:- I to już był kres wszystkiego.Ile razy szła tu do pana, szedłem za nią; śledziłem ją, jak najlepszy szpieg nie śledził, stałem na deszczu i słocie przed jej domem na straży, ukryty za jakimś węgłem albo w jakiejś bramie.Gdy szła, szedłem za nią nieprzytomny, obłąkany, bo pożądałem jej jednej tylko.Skowyczałem po nocach, gryząc poduszkę: ta kobieta moją bowiem była, a pan mi ją zabrał podle, strasznie podle, podstępnie.Ale to nie wszystko… Cierpiałem niewypowiedzianie, ale dlatego tylko, że jej mieć nie mogłem; ale kiedy odprowadziłem ją do pańskich drzwi, kiedy tu weszła, aby wyjść za kilka godzin - ja stałem, ot, tam! - naprzeciwko, wtłoczony w mur kamienicy, zastygły jak trup, przybity; łkałem, szlochałem wtedy… O, Tworowski! Wtedy cierpiałem dlatego, żeś ją pan miał w tej samej chwili, ją, która do mnie należała… Cierpiałem jak zdradzony mąż… Patrząc w pańskie okna, widziałem wszystko, chociaż mi krew zalewała oczy; patrzyłem przez mury, odczuwałem każdą pieszczotę, którą mi pan ukradł.Słyszałem pocałunki, chociaż mi w uszach szumiało morze, morze wściekłe, zakrwawione, straszne… Widziałem ją nagą, stojącą przed panem, ją, którą kochałem niezmiernie, bo ta miłość płaciła mi wszystkie upokorzenia, wszystkie podłości, wszystkie policzki i kopnięcia…Blum płakał.Łzy mu zalały ogromne, wyłupiaste oczy i spływały po twarzy żółtej, nabrzmiałej, tocząc się aż na murzyńskie, zmysłowe, wstrętne wargi.Uczuł widocznie w ustach gorzki posmak łez, bo się zatrząsł nagłe jak w febrze, westchnął jak zwierz, potem się rękoma chwycił za włosy i darł je z pasją, obłąkany, straszny.- Pan ją miał - krzyczał głuchy krzykiem duszonego człowieka - boś ją mnie ukradł… I tego ja ci nie daruję… tego jednego w życiu ci nie daruję!…Chlipał pociągając nosem, wił się w szaleńczej wściekłości, ohydny, skurczony na fotelu, patrząc w coś uparcie załzawionymi oczyma… Potem, jak by czytał z tego miejsca, w które się wpatrzył z uporem, mówił urywanym głosem, jak by sobie-przypominając:- Kiedyś pan raz w kawiarni opowiadał Sielskiemu i innym, i mnie o tym wszystkim, kiedyś pan opisywał jej ciało i sposób jej pieszczot, śmiałem się ze wszystkimi, bo tak trzeba w zgodnym chórze.Ale, słuchaj pan; zalewała mnie krew, serce mi się tarzało z bólu, buchało krwią jak płaczem; czułem bezsilną niemoc żył zlodowaciałych, czułem, że pod czaszką zgniły mój mózg zastygł z ohydy… Wtedy chciałem panu w pysk plunąć i kurczowo ściskałem szklankę, aby panu łeb roztłuc na dwoje.Przysięgam, że Gaetano Mammone nie pił w życiu swoim francuskiej krwi z taką lubością, z jaką ja bym wtedy pił pańską krew zatrutą i zarażoną.Przysięgam… A równocześnie uwielbiłem pana! Panie Tworowski! Wtedy uwielbiłem pana… Czułem dla pana nieskończoną wdzięczność widząc, że ja, Izydor Blum, jestem wobec pana bóg! że jestem człowiekiem bez skazy wobec pana, opowiadającego o tajemnicy pieszczot pani Płońskiej…Tworowski był bliski omdlenia; zastygł w bezsile i niemocy.- I jeszcze za jedno byłem mu wdzięczny; za to, żeś pan właśnie takim był, jakim się pan okazał.To było moje pierwsze uczucie zemsty, pierwsze słowo złej piosenki, którą bym z ekstazą zaśpiewał nad trupem, nad pańskim trupem, rzecz prosta… Pan się okazał człowiekiem podłym, a ja się lękałem śmiertelnie, że pan mimo wszystko jest inny… Gdyby tak było, byłbym stracony, a ponieważ tak nie było, zacząłem mieć nadzieję… Budowałem na pańskiej podłości, która miała być nawozem pod moje zasiewy.Prawda, że trywialnie powiedziane? A właśnie!… Tak trywialnie powiedziane, a pan tyle perfum rozpylił!… Aha! I jeszcze jedno mnie cieszyło, bardzo mnie nawet cieszyło… To, że pan ją znieważył do ostatecznych granic… Może ja nieporządnie mówię, ale pan rozumie… Że ją pan znieważa najcięższą zniewagą, jakiej się można dopuścić wobec kobiety; gdyby wiedziała o tym, umarłaby… cierpiałaby nadludzko, tłukłaby o mur głową.To nic, że o tym nie wie, ale gdyby wiedziała, umarłaby… To mi wystarcza.To jest kara dla niej, żadna kara w zasadzie, bo ani cierpi, ani umrze, ale to dla mnie dość, taka bezbolesna, wyrafinowana zemsta, a nie chciałbym zemsty prawdziwej, bo ją kocham, jak jej jeszcze nikt nie kochał i jak jej nikt kochać nie będzie, bo na to nie pozwolę, słyszy pan? - ja nie pozwolę! Do mnie należy!…Tworowski patrzył na niego z przerażeniem, sparaliżowany bezsiłą, niezdolny do niczego.Więc Blum podniósł się z fotela, zatoczył w jedną stronę i podszedł ku niemu; chwiał się na chudych, pajęczych nogach, gestykulował rękoma, które były dziwnie białe, lecz nakrapiane mnóstwem żółtych piegów.Pochylił się nad Tworowskim, któremu twarz w tejże chwili wykrzywiła się śmiertelnym wstrętem i usta dziwnie drgać poczęły… Było w tej całej postaci coś nieludzko wstrętnego, coś z płaza i coś z małpy równocześnie, coś potwornie brzydkiego, co już nie tylko odpycha, lecz i przeraża.Czerwone światło świec oblało go rumieńcem suchotniczym, który gasł lub zapalał się, ile razy Blum się zwrócił do światła lub od niego odwrócił.Nalana twarz jak u alkoholika wyglądała z tym rumieńcem jak by powleczona warstwą lepkiego, obrzydłego tłuszczu.Tworowski, czując nad sobą oddech Bluma, mieszaninę cuchnącą z zapachu tytoniu i koniaku, z powiewu zgniłego gorączki rozpalonej płomieniem nagłej, zwierzęcej chuci, wywołanej opowieścią o Płońskiej,z ostrej woni lepkiego potu, który twarz Bluma pokrył - i widząc poza wałem sinawych, obwisłych warg strupieszałe, czarne zęby, dziąsła różnokolorowe, białe, czerwone i sine - a nad tym wszystkim te oczy straszne, wielkie, a teraz jeszcze bardziej powiększone, mokre od łez, straszne tym okropnym, mściwym patrzeniem bazyliszka; niskie, spłaszczone czoło jak u zielonego topielca, czerwone, cienkie, odstające uszy - uczuł odrazę taką, że go nagły ból przeszedł i dreszcz nim wstrząsnął [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •  
     

    Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.