[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomóżcie mi Piotrze Iwanowiczu, naprawdę potrzebuję tego filmu.Wszystkie rozmowy szefa GRU są łączone przez stanowisko dowodzenia, w którym dyżurni telefoniści są zawsze gotowi dostarczyć mu potrzebne dane, przypomnieć fakty albo pomóc zatuszować błąd w rozmowie.Słysząc ową prośbę cała zmiana zamarła – ich pomoc nie była do niczego potrzebna, zaś szef GRU milczał i wszyscy zastanawiali się, jaka będzie jego odpowiedź.Telefoniści byli pewni, że gdyby role się odwróciły, KGB odmówiłby z rozkoszą.Pytaniem natomiast było, co zrobi Iwaszutin, generał KGB i były zastępca przewodniczącego Komitetu.W końcu Iwaszutin odparł jeszcze uprzejmiejszym niż poprzednio głosem:– Juriju Władimirowiczu, nie dam wam jednego filmu, dam wam wszystkie dwadzieścia.O dziewiątej pokażę je na posiedzeniu Politbiura, a o dziesiątej mój człowiek dostarczy wam je wszystkie.Andropow bez słowa cisnął słuchawką, a tłumiona salwa śmiechu wstrząsnęła podziemnym punktem dowodzenia.Krztusząc się ze śmiechu najstarszy stopniem spectelefonista zapisał godzinę i rozmówcę w odpowiednim rejestrze.Dopisek: gdy Andropow został sekretarzem generalnym KPZR Iwaszutin nadal był szefem GRU i pozostał nim, gdyż atak ze strony Andropowa mógł naruszyć delikatną równowagę panującą pomiędzy partią a armią.Konsekwencje naruszenia tej równowagi były nie do przewidzenia, a mogły okazać się groźne nawet dla samego Andropowa.Rozdział 8CENTRALAW przeciwieństwie do KGB, GRU nigdy nie próbował się reklamować, a siedziba centrali wywiadu wojskowego nie wznosi się w centrum stolicy przy jednym z najbardziej zatłoczonych placów.Mieści się naturalnie w Moskwie, ale wcale nie jest łatwo ją odnaleźć: z trzech stron okala ją bowiem stare lotnisko Chodynka.Samo lotnisko jest zaś otoczone ze wszystkich stron kompleksami budynków, do których dojście jest raczej utrudnione – wśród nich znajdują się trzy główne lotnicze biura konstrukcyjne i jedno pocisków rakietowych, Wojskowa Akademia Lotnictwa i Naukowo-Badawczy Instytut Lotnictwa.Położone pośród tych tajnych instytucji lotnisko wydaje się opuszczone, ale pozory mylą: bardzo rzadko co prawda, ale zdarza się, że w środku nocy z hangaru zostaje wytoczony prototyp myśliwca przemyślnie opatulony brezentem i załadowany do samolotu transportowego, który dostarczy go gdzieś na poligon leżący w nadwołżańskim stepie w celu przeprowadzenia prób.Kiedy indziej znów ląduje tam inny transportowiec, podkołuje pod siedzibę GRU i wyładuje: a to silnik czołgu, a to rakietę i znów wszystko zamiera w bezruchu.Wyjątkiem były dwa miesiące poprzedzające defiladę z okazji 50.rocznicy rewolucji październikowej.Wtedy odbywały się na płycie lotniska przygotowania i ćwiczenia, a ciszę burzył ryk silników czołgowych.Defilada się odbyła, czołgi zniknęły, a pilnie strzeżony teren pozostał pilnie strzeżonym terenem.Nie lądują na płycie żadne cywilne samoloty czy helikoptery, ale w porastających obrzeża zaroślach co noc wyją psy.Nikt dokładnie nie wie (z pracowników okolicznych instytucji ma się rozumieć), ile ich jest – wszyscy dokładnie wiedzą, że dużo i że są specjalnie szkolone do służby wartowniczej.Z tych trzech stron nie można się więc dostać do budynku GRU.Z czwartej zresztą też nie bardzo: mieści się tam Instytut Badań Kosmicznych, także strzeżony przez psy, wartowników, druty kolczaste i ogrodzenia pod napięciem.Przez pozbawiony otworów, wysoki na dziesięć metrów mur na zapleczu gmachu Instytutu prowadzi wąska furtka, za murem znajduje się zaś „Akwarium”.Tak więc, aby dostać się na teren Centrali GRU, należy sforsować ściśle strzeżone lotnisko albo jeszcze ściślej strzeżony Instytut.A dostanie się tam bynajmniej nie oznacza wejścia do dziewięciopiętrowego budynku o kształcie wydłużonego prostopadłościanu.Otoczony jest on ze wszystkich stron dwupiętrowymi pawilonami, których wszystkie okna skierowane są na wewnętrzny dziedziniec.Ściany zewnętrzne pozbawione są okien.Poza terenem otoczonym murem wznosi się piętnastopiętrowy blok, także należący do GRU, choć wygląda jak zwyczajny blok mieszkalny.Mieszczą się tam mieszkania części rodzin pracowników (tj.oficerów GRU), ale też pomieszczenia używane przez GRU do celów mniej tajnych, jak, na przykład, spotkania natury oficjalnej.Cały ten obszar jest pod nadzorem kamer telewizyjnych i patrolowany przez solidnie zbudowanych mężczyzn o niezbyt przyjacielskich obliczach.Zresztą nawet gdyby ich nie było, każdy obcy zostałby natychmiast zauważony.Przed piętnastopiętrowym blokiem znajduje się bowiem klomb otoczony ławeczkami, na których wysiadują niegroźnie wyglądający emeryci (minimum dwadzieścia lat służby w GRU).Przy najmniejszym podejrzeniu o zainteresowanie okolicą natychmiast meldują o tym tam, gdzie trzeba.Na wewnętrzny dziedziniec nikt nie ma prawa wjechać samochodem (minister obrony i gensek też nie mieli).Wejść tam można tylko na piechotę i to jedynie po uprzednim pokonaniu bramki wyposażonej w najnowsze wykrywacze elektroniczne.Bez drobiazgowej kontroli nie można wnieść ze sobą niczego, nawet zapalniczki czy długopisu, nie wspominając nawet o torbie.Osoba wchodząca nie może mieć przy sobie nic metalowego – nawet sprzączki od paska (GRU preferuje szelki).Wszystko co potrzebne do pracy i życia można dostać wewnątrz: nawet zapalniczki czy pióra, które GRU chętnie rozdaje swoim pracownikom – po ich dokładnym sprawdzeniu, naturalnie zapalniczek, nie pracowników – ci sprawdzani są inaczej i przy innych okazjach.Rozdział 9STRUKTURA GRUSzef GRU podlega bezpośrednio szefowi Sztabu Generalnego i jest jego zastępcą.Jemu z kolei bezpośrednio podlegają: stanowisko dowodzenia, zastępcy i grupa doradców.Organizacyjnymi jednostkami, z których składa się GRU są: zarządy, wydziały, departamenty i sekcje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]