[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Świece w kościele migotały słabo, kiedy Róża po­deszła do nawy kościelnej wsparta na ramieniu swego szwagra.Miała na sobie wiosenny beżowy kostium i od­powiedni kapelusz o szerokim rondzie przybrany czar­ną wstążką.Jedyną myślą, jaka przebiegła Kunzemu przez głowę w tak uroczystym momencie, było, że Ró­ża na pewno śmiertelnie się przeziębi w tym lodowa­tym przeciągu.Niewiarygodne są te kobiety, wolą być modne niż żywe.Dla nich początkiem wiosny nie było topnienie śniegu, lecz chwila, kiedy projektanci mody demonstrowali swe fasony.Ślubu udzielał im wielebny Olden, przyjaciel rodzi­ny i spowiednik Siebertów.Róża sprawiała wrażenie zmęczonej i zdenerwowanej, szła do ołtarza sztucznie jakoś uśmiechnięta, z oczami utkwionymi gdzieś przed siebie.Kunze nie pojmował, czemu kobiety muszą wy­pełniać dni poprzedzające ślub najbardziej wyczerpu­jącymi czynnościami.Oczywiście składali obowiązkowe towarzyskie wizyty kolegom i zwierzchnikom, i nie­bywale licznemu gronu przyjaciół Róży.Szczęściem żadna z wizyt nie trwała dłużej niż przyjęte konwe­nansem dziesięć minut; często zaś pozostawiali tylko swoje bilety wizytowe, kiedy nie zastali w domu gospodarzy.Niemniej było to nużące i pochłaniało mnó­stwo czasu.W dodatku Róża uparła się, żeby sprawić sobie całkowitą wyprawę, od bielizny osobistej do po­ścielowej włącznie, co Kunze uznał za całkiem niepo­jęte, skoro od dwóch lat sypiali wygodnie razem na starych prześcieradłach.Jednocześnie toczyły się wtłoczone między towarzys­kie wizyty a przymiarki u krawcowej przygotowania do ślubu i weselnego przyjęcia oraz narady z wieleb­nym Oldenem i głównym kelnerem z restauracji Sachera, a nawet okropną panią Sacherową.Kunze odmó­wił brania w nich udziału, wolał bowiem stonowaną, skromną i cichą uroczystość.W drodze kompromisu zgodzili się na eleganckie déjeuner w jednej z prywat­nych jadalni hotelu.Podczas ceremonii Kunze czuł się bardziej osobą po­stronną niż uczestnikiem.Nie był człowiekiem religij­nym, niemniej jednak lubił kościelne obrzędy, ich sym­bolikę i barokowy przepych.Tym razem jednakże przesłodzony, ton kazania wielebnego Oldena i wyświech­tane frazesy wzbudziły w nim sprzeciw.Oboje z Różą nie byli przecież dwojgiem młodych niewiniątek, lecz dorosłymi ludźmi, do których należało przemawiać sto­sownym do ich dojrzałości i wieku tonem.Rzuciwszy spojrzenie w stronę Róży zdumiał się, widząc, z jakim oczarowaniem słucha tego wszystkiego, mając łzy w oczach.Zaraz przeprosił w duchu Oldena, który najwy­raźniej okazał się lepszym znawcą duszy kobiecej od niego.Dejeuner u Sachera okazało się wielce przyjemną imprezą.Ze strony Kunzego brali w nim udział generał Wencel z żoną, porucznicy Stoklaska i Heinrich, stary generał Hartmann z żoną i córką Paulą oraz Hans von Gersten.Reszta gości wywodziła się z kręgu towarzys­kiego Róży.Obie grupy zadziwiająco dobrze dopaso­wały się do siebie.Toasty były krótkie i dowcipne.A i wszyscy, z nowożeńcami włącznie, bawili się do­skonale.Parę kieliszków szampana rozładowało napię­cie Róży, nie zostało już ani śladu ckliwej starej pan­ny, jaka się w niej objawiła u świętego Michała.Wie­lebny pozbył się swego miodopłynnego namaszczenia razem z ornatem i opowiadał teraz Liii Wencel dość ryzykowne anegdoty.W oczach Kunzego odpokutował tym samym swe wystąpienie w kościele.Na prośbę Kunzego udzielono mu tygodniowego ur­lopu, który razem z Różą mieli zamiar spędzić w ho­telu Bauer Grunwald w Wenecji.Wolałby jechać do Wenecji później, kiedy pogoda się już ustali, ale Róży bardzo zależało na odbyciu podróży poślubnej.Wycho­dziła za mąż i pragnęła, by się to wszystko odbyło w przyjęty zwyczajem sposób: z błogosławieństwem wielebnego Oldena, ucztą weselną u Sachera, podróżą nad Adriatyk pociągiem, z nocą poślubną w przedziale sleepingu.Nie miał dla niej żadnego znaczenia fakt, że przeszła już raz przez ten rytuał dwadzieścia lat temu.Od Sachera Kunze zawiózł oblubienicę do jej miesz­kania, a sam udał się na Traungasse, żeby zabrać stam­tąd swoje rzeczy.Kiedy się tam zjawił, okazało się, że panna Baldauf oczekuje na niego z wiadomością.- Wzywają pana w pilnej sprawie do kancelarii w sądzie - obwieściła.- Telefonowali już do Sachera, ale okazało się, że pan już wyszedł.Proszą pana o sko­munikowanie się z nimi.- Telefon był ciągle jeszcze kapryśnym środkiem łączności i Kunze zmarnował pa­rę minut, zanim połączył się z dyżurnym sierżantem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl
  •