[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odpowiesz za tę zniewagę!Wokół obu magów rozpętało się piekło.Wszyscy, którzy znajdowali się w zasięgu ich głosu, zrywali się gwałtownie na nogi i uciekali do tyłu.Milamber przyjrzał się uważnie magowi wysługującemu się Wodzowi.– Czy chcesz wystawić swoją moc przeciwko mojej?Wódz spojrzał na Milambera ze straszliwą i nie skrywaną nienawiścią.Nie odrywając ani na sekundę palącego wzroku od twarzy młodego maga, rozkazał swemu sługusowi: – Zniszcz go!Milamber wyciągnął raptownie ramiona ku górze i skrzyżował je w nadgarstkach.W jednej chwili otoczyła go złocista, opalizująca poświata.Jego przeciwnik cisnął w niego rozjarzoną błyskawicę.Niebieska kula energii uderzyła w złotą tarczę, rozpryskując się nieszkodliwie.Milambera zalała fala niepowstrzymanego gniewu.Zebrał się w sobie, szykując do walki na śmierć i życie.Już dwa razy w życiu sięgał do głęboko ukrytych pokładów mocy i czerpał z nich pełną garścią.Po raz pierwszy, kiedy został zaatakowany przez trolle, po raz drugi – w czasie walki z Rolandem.Teraz odrzucił na bok ostatnie bariery dzielące jego świadomy umysł i działanie od ukrytych zasobów.Minęły czasy, gdy moce te stanowiły dla niego niewytłumaczalną tajemnicę.Teraz było to jak źródło bijące ze stoku góry, z którego czerpał wszystkie życiodajne siły i moce magiczne.Po raz pierwszy w życiu dane mu było stanąć twarzą w twarz z absolutnie klarownym i pełnym obrazem oraz zrozumieniem tego, kim był w rzeczywistości.Nie był Czarną Szatą, którego działania ograniczały starożytne nauki jednego świata, lecz adeptem Wyższej Sztuki, mistrzem władającym w pełni i niepodzielnie mocami dwóch światów.Mag Wodza Wojny wpatrywał się w niego przerażony.Było to coś więcej niż ciekawostka magiczna, jakiś barbarzyński mag z podbitego prawie świata.Stała przed nim postać, która budziła instynktowne przerażenie.Wyciągnięte ku niebu ramiona, ciało szarpane paroksyzmami nieokiełznanej wściekłości, płonące wewnętrzną mocą i wbite w niego straszne oczy.Milamber klasnął w dłonie ponad głową.Nad stadionem rozległ się potworny huk.Stojący bliżej niego zachwiali się na nogach.Z wzniesionych wysoko dłoni wystrzeliły w górę promieniste zygzaki energii.Wokół jego postaci pojawił się skrzący wir niewyobrażalnej mocy, który coraz szybciej i szybciej mknął strzeliście ku górze.Fontanna rozjarzonych do białości linii zatrzymała się nad stadionem, a po chwili spłaszczyła się, pokrywając trybuny świetlistym baldachimem.Migotliwy pokaz trwał jeszcze przez kilka chwil, po czym niebiosa eksplodowały, gwałtownie oślepiając na zawsze tych, którzy wznieśli wzrok ku górze.Niebo pociemniało raptownie, a światło słońca przyćmiło się, jakby powoli zasnuwano wokół niego szare, zwiewne zasłony.Głos Milambera rozległ się wyraźnie w najdalszych zakątkach ogromnego stadionu.– To, że przez całe wieki żyliście tak, jak żyliście, nie upoważnia was do okrucieństwa.Każdy z was staje oto przed sądem i nie znajduję żadnego, który byłby bez winy.Trybuny magów zaczęły opuszczać czarno odziane postacie, lecz nie wszyscy, zostało jeszcze wielu.Co bardziej rozsądni przedstawiciele pospólstwa wymykali się ukradkiem przez najbliższe wyjścia, lecz inni trwali na miejscach sądząc, że to jeszcze jeden turniej zorganizowany ku ich uciesze.Wielu było po prostu zbyt pijanych czy zauroczonych niesamowitym pokazem, by w pełni dotarło do nich znaczenie ostrzeżenia maga.Ramię Milambera zatoczyło łuk.– Wy wszyscy, którzy czerpaliście przyjemność i radość ze śmierci i upokorzenia innych, zobaczcie teraz, jak smakuje zagłada, gdy staje się z nią twarzą w twarz! – Jego ostatnim słowom towarzyszył głuchy jęk przerażenia na trybunach.Milamber wzniósł jedną rękę ponad głowę.Momentalnie zapadła martwa cisza.Zamarł nawet letni wiaterek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]